czwartek, 18 lipca 2019

009

    Od dwóch dni Kamil nie pojawił się w twoim domu, a Marika atakowała cię masą pytań przy spożywaniu wspólnie posiłków odnośnie braku jego wizyt w waszym domu. Co miałaś powiedzieć tej uroczej istotce? Może, że jej matka złamała mu serce jak niegdyś on jej to uczynił? Że pogrzebała jego nadzieję na zasmakowanie pierwszej w życiu miłości czy może, że zapewne nie miał ochoty jej oglądać ani przebywać w jej towarzystwie po czymś takim? Westchnęłaś nad swoimi myślami ostatecznie, odpierając, że pewnie jest zajęty. Łapałaś się często na rozmyślaniu nad tym co blondyn mógł teraz porabiać. Ciekawiło cię jak znosił pierwszy zawód miłosny i czy sobie z nim radził.  Gdy miedzianowłosa przymknęła za sobą drzwi, aby udać się do mieszkającej w tym samym bloku koleżanki udałaś się do sypialni i wyczerpana natłokiem kołaczących w twojej głowie myśli na temat rozgrywającego  opadłaś na miękki materac. Sięgnęłaś po białe pudełko i zsunęłaś z niego nakrywkę, rozsypując jego zawartość na czerwonej pościeli. Opuszkiem palca przemknęłaś po twarzy wówczas 21-latka, który opierał się nonszalancko o balustradę drzwi, wpatrując zapewne w miejsce gdzie siedziałaś. Fotografowi idealnie udało si uwiecznić jego rozżarzone błękitne oczy, które były także totalnie rozmarzone. Wąskie usta układały się w lekkim uśmiechu, a włosy muśnięte były nieładem. W błękitnej koszuli i czarnych spodniach prezentował się niezwykle atrakcyjnie. Na kolejnym zdjęciu Kamil  trzymał w dłoni kieliszek z przeźroczystą cieczą i roześmiany przyglądał się Fornalowi, który także przymierzał się do pochłonięcia zawartości swojego naczynia. Jednym z ujęć, które wykonane było z ukrycia znajdowałaś się ty pochłonięta wpatrywaniem się w Droszyńskiego, który natomiast tonął w twoich tęczówkach, a jego dłonie spoczywały po obu stronach twoich bioder, przywierając cie tym samym do baru, który się znajdował w twoim dawnym miejscu pracy, gdzie poznałaś swojego przyjaciela oraz obiekt swoich westchnień.   Nawet nie spostrzegłaś kiedy słona ciecz źrebiła tor w twoich bladych policzkach, a z twojego gardła wydobywał się cichy szloch. Struga łzy zakończyła swoją wędrówkę na śliskim papierze, widocznie go mocząc.
      − Mamo?− usłyszałaś cichy, dziewczęcy głos przepełniony troską.
      − Co ty tutaj robisz, skarbie?− wysiliłaś się na nikły uśmiech i pośpiesznie zewnętrzną częścią dłoni otarłaś wilgotne policzki. 
     − Alice jest chora i jej mama mnie wygnała do domu, abym się nie zaraziła.− wyjaśniła swoją obecność w domu dziewczynka.− Dlaczego płakałaś? −   opadła na miejsce obok ciebie, spoglądając zaintrygowanym wzrokiem na zdjęcia. −To Kamil!  
      − Tak, to on, a to wujek Tomek.−  wskazałaś palcem bruneta. − Płakałam, bo mi smutno, córeczko.
      − Z powodu Kamila, prawda? Tęsknisz za nim?
      − Niestety. − skwitowałaś, uśmiechając się słabo. 
    − Też mi go trochę brakuje. Polubiłam go. W ogóle to ma takie same oczy jak ja! Wypas! − wykrzyknęła Marika, na co się roześmiałaś.
Przyciągnęłaś ją do siebie i zamknęłaś w szczelnym uścisku, muskając ustami jej czoło. Gdyby tylko wiedziała w jaki sposób został jej przekazany odcień tęczówek ojca... Kąciki twoich ust mimowolnie wzniosły się na wyżyny na myśl o wrześniowej nocy, którą po mimo sporej ilości spożytego alkoholu pamiętałaś detal po detalu i przekonana byłaś, że on także miał ją przyswojoną jak wiedzę z polskiego w małym paluszku. Może powinnaś mu dać szansę ze względu na ta małą istotkę, która tuliła cię mocno do siebie?  Skoro Marika już zdążyła polubić Kamila to przecież nie mógł być aż tak zły w nowej odsłonie. Zaufanie dzieci  w końcu ciężko zdobyć tak szybko, a jemu się to udało.  Z rozmyśleń wyrwał cię ulubiony utwór rozbrzmiewający po wnętrzu pomieszczenia, w którym znajdowałaś się wraz z córką. Dziewczynka pobiegła po telefon usytuowany na jeden z półek i podała ci go, opuszczając twoje lokum. 
      − Halo?− odebrałaś połączenie.
     − Marcyśka, tak się bawić nie będziemy. −  ton głosu twojego przyjaciela nie był pogodny jak zazwyczaj, a wręcz pełen irytacji. − Co ty najlepszego wyprawiasz z Kamilem?! − zawył z bezsilności nad twoją postawą. 
     − Trzymam go na dystans. −  odparłaś neutralnym tonem.
    − Złamanie mu serca nazywasz trzymaniem na dystans?! Nie, no! Ja już nie mam do was siły! Zachowujecie się jak gówniarze, uciekając przed sobą w berka! −  Fornal kipiał złością.
     − A nie pamiętasz już co on mi zrobił? Dokładnie to samo! −  broniłaś się. −  Sorry Tomek, ale odzyskanie zaufania nie jest takie łatwe po czymś takim. Nawet jak mnie kocha to skąd masz pewność czy nie odstawi mnie w kąt, gdy pojawi się jakaś inna, ładniejsza?! 
   − Marcelina, co ty pleciesz?! On jest w tobie zakochany na zabój!  Na dodatek jest zachwycony Mariką! 
   − Jesteś moim przyjacielem, prawda?−  zapytałaś, a gdy usłyszałaś pomruk potwierdzenia kontynuowałaś: − Więc dlaczego ciągle stoisz po jego stronie?! − wypowiedziałaś oburzona jego postawą.
    − Cholera! Sześć lat temu byłem po twojej, nie pamiętasz? − westchnął.  −  Po za tym chcę was zeswatać. No chyba, że dzieciaczki nie dacie sobie rady i będę musiał stawić się w Paryżu, aby was doprowadzić do pionu.
      − Bez łaski, Fornal!
 Podirytowana cisnęłaś telefonem w pościel i wypuściłaś powietrze ze świstem. Dlaczego Tomek ni potrafił cię rozumieć tylko cie atakował? Nie miał prawa obwiniać cię o wątpliwości względem Kamila, o brak zaufania mu. Przecież zmajstrował ci dziecko, a potem oświadczył, że nie jest skłonny do miłości, że nie potrafi kochać. Po czym po upływie sześciu lat nagle zjawia się tutaj i psuje twoje w miarę uporządkowane życie, wyznając ci swoje uczucia. Jakim prawem?!  Lecz czy mogłaś być szczęśliwa z kimś innym niż z nim? Na dystansie tych kilku lat odtrącałaś od siebie mężczyzn. Trzymałaś się od nich na dystans. Dopiero teraz zdałaś sobie sprawę z tego, że czyniłaś to, bowiem w podświadomości byłaś  pewna, że żadnego nie będziesz w stanie pokochać jak Droszyńskiego, że żadne z nich nigdy nie będzie uśmiechał się w tak obłędny sposób jak on i żaden inny nie będzie patrzył na ciebie tak intensywnym wzrokiem jak on. Wiedziałaś także, że  inna woń perfum niż ta intensywna należąca do rozgrywającego nie zaowocuje zawrotami głowy oraz nie wedrze się do twoich nozdrzy tak dotkliwie jak ta jego. Tylko jego opuszki palców będą cie mogły dotykać w taki sposób jak żadne inne i tylko jego bliskość będzie w stanie powodować u ciebie kołatanie serca, fikołki w żołądku oraz stado motyli w nim. 


***

Poprawiłeś przeciwsłoneczne okulary spoczywające na twoim nosie , aby ochronić oczy przed ostrymi promieniami paryskiego słońca i podążałeś powolnym krokiem zmierzałeś w kierunku jej bloku. Po dwóch dniach regeneracji roztrzaskanego na kawałki serca zdecydowałeś się je podnieść z podłogi i posklejać do kupy, aby ponownie zawalczyć. Wytrwałeś bez niej sześć lat, ale kolejnego roku nie zniesiesz. Tym bardziej, kiedy Tomasz przekonany był o tym, że uczucie płonące w jej wnętrzu względem ciebie nie zgasło. Mało powiedziane, ono nie zostało ani na moment przygaszone. Czułeś to. Intuicja podpowiadała ci, że cię kochała, Kamilu. Z resztą ludzie nie zawsze okazywali sobie miłość w sposób wypowiedzenia dwóch, magicznych słów. Spory procent ich populacji na świecie po prostu wyrażał ją przez małe gesty takie jak spojrzenia, uśmiechy czy przypadkowy kontakt cielesny. U was ostatnia forma została zastosowana w pełni, bez wyznaczania jakichkolwiek granic bliskości. Kilka dni temu zawierzyliście się sobie całkowicie, oddając się sobie wzajemnie.  Mimowolnie przez twoje usta przemknął cień uśmiechu na wspomnienie jej perfekcyjnego ciała  niezakrytego choćby skrawkiem pierzyny czy ubrania. Wracając do tematu, Kamilu... Marcelina  niejednokrotnie nie umiała skryć  pokładów ciepła  na twój widok, które sprawiały, że jej szmaragdowe tęczówki  mieniły się na różnorakie barwy. Jej uśmiech w twoim towarzystwie był najszczerszą rzeczą jaką widziałeś w życiu, a do tego mógł powalić na kolana niejednego mężczyznę.  Wypuściłeś powietrze ze świstem i za pomocą domofonu  poprosiłeś Wojciechowską o zjawienie się na parking przed budynkiem. Chwilę później obserwowałeś jej miedziane kosmyki targane przez wiatr oraz sylwetkę przemieszczającą się obok ciebie, bowiem na twoją propozycję spaceru skinęła ochoczo głową.
     − Marcelina. − zwróciłeś się do niej, przywołując na siebie jej pytający wzrok. −  Ja nie wierzę w twoje słowa wypowiedziane dwa dni temu. Nie mogłaś przestać mnie kochać przez te sześć lat. − sapnąłeś, przeczesując nerwowo włosy.
    − Niby czemu?  − rzuciła, unosząc brew.  − Ludzie wyjeżdżają, odcinają się od dawnego życia, ludzi i rozpoczynają nowy rozdział. Mój jest tutaj razem z Mariką.−  wytłumaczyła ci, wpatrując się przed siebie.
    − Bo w porównaniu do mnie wtedy byłaś zdolna do kochania, a skoro ja teraz ciebie kocham tak mocno i nie widzę po za tobą świata to ty nie mogłaś nagle przestać mnie kochać. Darzyłaś mnie już wtedy miłością i to ogromną. Widziałem to. − prześwietliłeś ją błękitnymi tęczówkami.
Nagle jej ciało zastygło w bezruchu. Jakby te słowa uderzyły w nią z zadziwiającą siłą. Zwróciła się powoli twarzą w twoim kierunku i zamrugała kilkukrotnie, sprawiając wrażenie jakby analizowała, przetwarzała znaczenie twoich słów.  Zniwelowała dzielący was dystans i ujęła twoją twarz w dłonie, spoglądając ci głęboko w oczy. Ty natomiast badałeś głębie jej odcieniu tęczówek.
    − Masz rację. Kochałam cię wtedy bardzo mocno. − oświadczyła z lekkim uśmiechem, a ty na czas przeszły w jej wypowiedzi poczułeś jak ktoś wymierza ci kopniaka z półobrotu. − Cholera jasna, gdybyś tu nie przyjechał wszystko byłoby prostsze, ale przyjechałeś i kupiłeś serce naszej córki, a skoro przez jej powłokę tak łatwo się przedostałeś to ja ci powiem, że... Nigdy nie przestałam cię kochać, Kamil. − pogładziła zewnętrzną częścią dłoni twój policzek. −  Ja po prostu się boję. Boję, że znowu mnie skrzywdzisz, że uciekniesz, zostawiając nas same, że... − jej głos drżał pod wpływem emocji, a powierzchnia jej oczu zaczęła niebezpiecznie się szklić.
     − Hej, przestań! −  potrząsnąłeś ją lekko, aby wyrwać ją z tego zjazdu emocjonalnego. − Nie zrobię ci tego. Nie zrobię wam tego, słyszysz? − szepnąłeś, opierając o siebie wasze czoła. − Kocham cię i Marikę i teraz to wy jesteście najważniejsze. − zadeklarowałeś, lustrując jak jej twarz momentalnie się rozchmurza, aby dać się otulić radości.
      − Też cię kocham, Kamil.  −  mruknęła, wtulając twarz w materiał twojej koszulki.


                                                                                                                                                     ❤
Wreszcie się stało :D Marcelina i Kamil szczerze ze sobą porozmawiali, co było im potrzebne już od dawna i oto się stało! Są wreszcie parką  ^^ Macie dla nich jakiś ship? :D Ciekawe jak to wszystko przyjmie Marika oraz dyrektor kupidynka XD Do końca tej historii jakieś 2- 3 rozdziały razem z epilogiem. To tak wstępnie, zobaczymy jak wyjdzie :3 Info dla fanek Filipiaka ( jeśli takowe tu są) : pojawił się nowy rozdział na " Pociąg się wykoleił, a ja wpadłam do Twojego serca." Wiem, wiem. Inne projekty, najpierw je skończę, bla, bla, bla... A wyszło jak zawsze XD No cóż... Taka już jestem < tu minka z laski z dłońmi do góry> Dlatego też może niebawem będę publikować rozdziały na wszystkich opublikowanych opowiadaniach i jakoś fajnie rodzielę je na dni. Myślę o tym, ale zobaczymy :D Całuję i do zobaczenia w sobotę, a wcześniej na naszych kochanych chłopakach, Tomku i Maślaku ;* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz