czwartek, 12 lipca 2018

Epilog

Nie wiem czy pasuję, ale przy nim pisało mi się mega to zakończenie. Można się wczuć :3

      Przylgnęłaś mocniej do ciała rodzicielki, szepcząc jej do ucha, że będziesz tęsknić. Starsza kobieta odsunęła się od ciebie i posłała ci ciepły uśmiech, gładząc dłonią twój policzek. Także wzniosłaś nikle kąciki ust i zostałaś zamknięta w stalowych objęciach ojca, który mówił ci, abyś uważała na siebie i  czasem ich odwiedzała. Skinęłaś jedynie głową na jego słowa i musnęłaś ustami jego policzek w geście pożegnania. Po chwili przymknęłaś drzwi za rodzicami opuszczającymi twoje mieszkanie i westchnęłaś głośno, opierając się plecami o ich fakturę. Znowu zostałaś sama. Sama po raz ostatni w twoim lokum. Podreptałaś w kierunku łazienki i zrzuciłaś z siebie odzienie, sprawiając, że opadło na posadzkę. Zatrzasnęłaś za sobą drzwiczki kabiny prysznicowej i nanosiłaś na drobne ciało żel za pomocą gąbki. Jego słodka, arbuzowa woń otumaniła cię, a ciepły strumień wody rozluźni każdy mięsień w twoim ciele. Owinięta w biały ręcznik biegałaś po wnętrzu sypialni, opróżniając wnętrze szafy i szuflad w komodach, układając je w środku walizki. Resztę rzeczy dopakowałaś do pudełek walających się w niewielkim salonie i narzuciłaś na siebie przygotowany wcześniej zestaw. Sprintem zjawiłaś się przy drzwiach wejściowych, gdy dzwonek rozległ się po zaciszu mieszkania i ujrzałaś przed sobą opierającego się nonszalancko o framugę drzwi bruneta. Osunęłaś się na bok, aby mógł wejść i nawet nie zdążyłaś poderwać się z miejsca, kiedy jego silne ramiona opatuliły cię szczelnie. Wtuliłaś się w niego ufnie i skryłaś twarz w jego szarej bluzie. Otuliła cię intensywna woń jego perfum , którą zaciągnęłaś się łapczywie, chcąc zapamiętać ją na dłuższy czas a może i na zawsze. Pragnęłaś tu już nigdy nie powrócić. Nie przekroczyć granic Polski. Chciałaś uciec przed uczuciem jakie zakiełkowało w tobie względem blondyna. Jednak jedyną rzeczą, która cię tutaj trzymała był on. Twój przyjaciel. Załkałaś cicho w materiał jego ubrania i zadarłaś głowę ku górze, spoglądając mu głęboko w oczy. Jego siwo błękitne tęczówki zabłysnęły pod wpływem pojawiających się w nich łez. Nie wytrzymałaś. Wybuchłaś płaczem. Tomek przeniósł cię na kanapę i ułożył sobie na kolanach, gładząc dłonią twoje plecy.
         — Maleńka, jesteś pewna, że tego chcesz?  —wychrypiał tuż przy twoim uchu, a ty skinęłaś głową.  — Ja nie chcę się z tobą rozstawać.  —wypowiedział łamiącym się głosem.
Pękł. Tomasz Fornal pękł. Zadarłaś głowę z nad jego klatki piersiowej i poczułaś jak twoje serce łamie się na tysiące kawałeczków. Nie chciałaś go tutaj zostawiać, ale nie miałaś innego wyboru. Słona ciecz błądziła po waszych policzkach, a z gardeł wydobywał się cichy szloch. Nie sądziłaś, że będzie to dla ciebie takie trudne. To jak zżyłaś się z tym chłopakiem było dla ciebie nie do pojęcia. Niedawno wyliczyłaś, że przyjaźnicie się już nieco ponad dwa miesiące. Nie mieściło ci się w głowie. Znałaś go jedynie nieco ponad 60 dni, a czułaś jakby to były przeżyte razem pełne doświadczeń lata. Oparłaś głowę na jego ramieniu i przymknęłaś powieki, chcąc zakończyć tą karuzelę uczuć.
          —Będę cię odwiedzał najczęściej jak się tylko da, obiecuję.  —wyszeptał, składając pocałunek na twoim czole.
Uśmiechnęłaś się blado pod nosem i otarłaś dłonią ślady smutku na jego policzkach. Ostatnią noc w tym miejscu postanowiłaś właśnie spędzić w towarzystwie przyjmującego. Wyciągnęłaś z półki pod szklanym stolikiem album, który otrzymałaś od niego na 21 urodziny i rozłożyłaś na twoim oraz jego kolanie. Fornal wskazał palcem na jedno z pierwszych waszych zdjęć i zaniósł się głośnym śmiechem.  Otrzymał od ciebie kuksańca tuż pod żebrami i popatrzyła na ciebie rozbawiony. Opierałaś się w dziwny sposób o ladę w ośrodku, gdzie odbyło się przedsezonowe zgrupowanie Czarnych i patrzyłaś na bruneta z dziwną miną. Kolejne wasze fotografię pochodziły z sesji koleżanki siatkarza i miały miejsce w Radomiu. Zaśmiałaś się pod nosem na widok wyrazu twarzy 20-latka:
         —Serio byłam aż taka ciężka?
        — Pozostawię to bez komentarza.  —skwitował twój przyjaciel.

***
Pragnienie władające każdą twoją komórką ciała było nie do zniesienia. Od spoliczkowania przez miedzianowłosą wolałeś się jednak nie pojawiać pod jej blokiem, a tym bardziej drzwiami mieszkania. Pogodziłeś się już z tym, że z żadną przedstawicielką płci pięknej nie będziesz już w stanie wyprawiać tego  w łóżku co wcześniej. Twoje pożądanie zatrzymało się względem Marceliny i musiało pozostać nieodwzajemnione. Nie potrafiłeś jej pokochać. Ty nie umiałeś kochać  i byłeś przekonany, że nigdy się tego nie nauczysz. Spieprzyłeś tą znajomość, która mogła potoczyć się zupełnie inaczej. Wolałeś omijać Łódź szerokim łukiem.  Wiedziałeś, że straciłeś w jej oczach. Zaprzepaściłeś swoją szansę na być może pierwszy w swoim życiu związek. Nadal podziwiałeś Wojciechowską za dostrzeżenie w tobie czegoś wartego uwagi. Z tego co słyszałeś od Tomka nie był to wcale twój urok. Ona zauważyła  w tobie coś zupełnie innego. Wewnątrz wierzyła, że jesteś pełen pokładów dobroci, której nikt nie potrafił dotąd z ciebie wydobyć. Widziała światełko w tunelu. Nawet nie jednokrotnie chciała cię w jego kierunku poprowadzić, ale nie miała odwagi się za to zabrać, a twoje cholerne, nieprzemyślane i durne zachowanie ją w tym działaniu zniechęciło. Spoczywałeś na jednym z krzeseł przy ulubionym barze i sączyłeś zamówiony znacznie temu złocisty napój.  Samotność na jaką się dzisiaj zdecydowałeś ułatwiała ci refleksje, których czasami nawet ty potrzebowałeś. Wyjście pozbawione osoby przyjmującego czy atakującego, z którym można było powiedzieć też się kumplowałeś zadziałało dla ciebie pozytywnie. Zamoczyłeś wargi w zimnym, chmielowym trunku i wpatrywałeś się tempo przed siebie. Nagle jakby cię olśniło. 
       — Już nigdy nie skrzywdzę tak żadnej kobiety.  —mruknąłeś do siebie pod nosem.
       — To dobrze, że Marcela na ciebie tak działa, ale może raczysz jej podziękować i jednocześnie pożegnać osobiście?  —usłyszałeś znajomy, ciepły głos. 
Zwróciłeś głowę w kierunku jego źródła i uśmiechnąłeś się nikle pod nosem, spostrzegając sylwetkę Tomka na krześle obok. Poklepałeś go dłonią po ramieniu i dopiłeś piwo do końca, zeskakując z siedzenia.
         — Dobrze kminisz, ale nie zamierzam się jej pokazywać na oczy.  — oświadczyłeś, przyglądając się jego twarzy. 
         — A jak ci powiem, że wylatuje i  prawdopodobnie już nigdy jej nie zobaczysz?  —uniósł pytająco brew, przypatrując ci się uważnie.
            —Jak to?!  — rzuciłeś zdziwiony zbyt głośniej niż zamierzałeś.
            — Lotnisko w Warszawie. Leć. Ma jeszcze trochę czasu do odlotu.  —powiedział z delikatnym uśmiechem. 
            — Piłem.  —skrzywiłeś się, drapiąc po głowie. 
          — Taksówka już czeka.  — uśmiechnął się szeroko w twoim kierunku.  — Wiedziałem, że kupidynek wisi!  — wydarł się za tobą, gdy pobiegłeś do wyjścia z lokalu i zatrzasnąłeś za sobą drzwi. 

***
Nerwowym wzrokiem omiotłaś tarczę zegarka znajdującego się na lotnisku. Westchnęłaś głośno, czując dziwny niepokój wewnątrz siebie. Obawiałaś się, że coś będzie ci próbowało przeszkodzić w wylocie do stolicy Francji. Zachłysnęłaś się powietrzem, kiedy w zasięgu twojego wzroku pojawił się przedzierający się przez tłum ludzi, biegnący w twoją stronę blondyn. Pokręciłaś głową, wmawiając sobie, że masz jakieś omamy, że jego tu nie ma, że to twoja wyobraźnia. Twierdziłaś, że zbyt duże stężenie tęsknoty płata ci figle. Okręciłaś się na pięcie, plecami do miejsca, w którym dostrzegłaś rzekomą sylwetkę siatkarza i przymknęłaś powieki. Oddychałaś powoli, głęboko, starając się ochłonąć po poprzedniej sytuacji. Pisnęłaś głośno, otwierając oczy, kiedy poczułaś silny uścisk na nadgarstkach, za który odpowiadały smukłe palce oplatające je. Zadarłaś głowę ku górze i zamarłaś. To naprawdę był on. Rozgrywający chłonął błękitnymi tęczówkami twoją twarz, a ty nie byłaś w stanie wydusić z siebie ani słowa. Jego oczy przypominały ocean. Piękne, ale zdradliwe. Dla ciebie były wręcz niebezpieczne. Gdy zatonęłaś w nich pierwszy raz zapragnęłaś to uczynić znowu. Były zwierciadłem duszy. A w jego dało się dostrzec teraz tak wiele emocji. Przesiąknięte były błyskiem spowodowanym twoją obecnością tak blisko, pożądaniem rozlewającym się po nich czy też smutkiem.  Zmarszczyłaś brwi. Nie rozumiałaś tego. Kamil Droszyński był smutny, ale przecież nie przejmował się innymi. Miał gdzieś wszystkich. Dla niego liczył się tylko czubek własnego nosa, własne potrzeby. Przegrałaś. Ułożyłaś dłoń na jego pokrytym zarostem policzku i zastygłaś z nim w kontakcie wzrokowym. Stanęłaś na czubkach palców i połączyłaś wasze usta ze sobą. Całowałaś go łagodnie, ostrożnie, bojąc się emocje przejmą nad twoim zachowaniem wodzę. Pogłębił pocałunek i przeniósł dłonie na twoje pośladki, dosuwając cię do siebie bliżej jednym stanowczym ruchem. Zawiesiłaś dłonie na jego szyi i poddałaś się całkowicie tej pieszczocie. Jego wargi miały posmak alkoholu. Tego samego, którym smakowały tej wrześniowej nocy. Wasze języki żyły własnym życiem. W końcu oderwał się od twoich ust i oparł swoje czoło o twoje. Spojrzałaś na niego oszołomiona. Nie docierało do ciebie to, że po takim długim czasie zasmakowałaś jego bliskości choć w najmniejszym stopniu. Nie wierzyłaś, że on się tu znajduje. 
       —Powinnaś coś wiedzieć, Marcelina.—jego głos otulił twoje uszy.
        — Co takiego?—popatrzyłaś na niego zaciekawiona. 
      — W jakiś dziwny, pokręcony sposób jesteś dla mnie ważna.— dwoma palcami uniósł twój podbródek i spojrzał ci głęboko  w oczy.— Nie wiem jakim cudem tego dokonałaś, ale zmieniłaś mnie. Porzuciłem sypianie z dziewczynami. Jedyne czego pragnę to Ty.
       —Kamil, ale nie jesteś mi w stanie zagwarantować tego czego chcę. Kocham cię, ale ja pragnę czegoś innego. Marzę o tym by budzić się obok ciebie, zasypiać, przynosić i otrzymywać śniadanie do łóżka, być kochaną, abyś się o mnie troszczył, wspierał. Po prostu był.—tłumaczyłaś mu cierpliwie.
       —Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym to dla ciebie zrobić, ale masz rację. Nie jestem w stanie. Nie potrafię kochać. —spuścił głowę, wbijając wzrok w swoje buty. 
      — Kamil, ja... Ja muszę już iść.—wyszeptałaś słabo. 
Oparłaś głowę o chłodną szybę i płakałaś. Łkałaś cicho, pozwalając łzom spływać po twoich policzkach i rozmazywać twój makijaż. Przeklinałaś Droszyńskiego, że tutaj dotarł, że Fornal zapewne mu wypalał o twoich planach. Czułaś przeszywający twoją dusze ból. Wiedziałaś, że po spojrzeniu w te błękitne tęczówki ciężko ci będzie o nim zapomnieć. Jeszcze ciężej niż dotychczas, ale musiałaś tak postąpić. Tak będzie dla ciebie lepiej. 

***
Przyłożyłaś do ust czerwony kubek i upiłaś ostatni łyk kofeinowego napoju, który miał cię pobudzić do funkcjonowania po większej części nocy spędzonej na papierkowej robocie. Położyłaś naczynie na stole i pokręciłaś z delikatnym uśmiechem na ustach głową, lustrując wzrokiem godzinę wskazywaną przez zegar na ścianie w kuchni. Jak zawsze była bliska spóźnienia, a ty jak miałaś to w zwyczaju postanowiłaś ją w tym utwierdzić.
        —Marika! Zaraz się spóźnisz do szkoły!—krzyknęłaś w kierunku jej  pokoju. 
Chwilę później  twoim szmaragdowym oczom ukazała się sześcioletnia dziewczynka wyłaniająca się zza białych drzwi, za którymi kryło się jej królestwo.  Posłałaś jej promienny uśmiech i chwyciłaś szczotkę do włosów spoczywającą na kancie stołu. Przeczesywałaś starannie jej długie, lekko pofalowane włosy, których odcień odziedziczyła po tobie i zebrałaś je  w wysokiego kucyka. Córka odwróciła się  w twoim kierunku i musnęła ustami twój policzek w geście podziękowania, spoglądając na ciebie tymi przeszywającymi błękitnymi tęczówkami. Tą barwę mogła przejąć w genach tylko po jednej osobie. Pstryknęłaś ją w  nos i ujęłaś jej rączkę w swoją dłoń, pociągając w  kierunku drzwi.  Spoczęła w foteliku na tylnym siedzeniu i przyglądało ci się z wesołym wyrazem twarzy, gdy zapinałaś ją pasami. Kilka minut po opuszczeniu parkingu przed blokiem uchwyciłaś jej urzekający, rozkoszny uśmiech w lusterku wstecznym i sama także wzniosłaś kąciki ust. 
         —Mamo, a gdzie jest mój tata? Co się z nim dzieje? Jaki on jest? — zaatakowała cię pytaniami niczym amunicją z karabinu.
         — Złotko, twój tata mieszka w Polce i jest siatkarzem. — odparłaś, skręcając w prawo.—To trochę skomplikowane. Opowiem ci o nim jak dorośniesz, obiecuję.—posłałaś jej subtelny uśmiech. — A teraz zmykaj do szkoły. Kocham cię.—wypowiedziałaś i musnęłaś jej policzek, nadstawiając swój. 
Marika  pozostawiła na nim mokry ślad i pognała w kierunku budynku. Pokrzykiwałaś za nią, aby zwolniła, ale ta jedynie odwróciła się w twoim kierunku i wystawiła ci język. Zachichotałaś pod nosem, kręcąc z niedowierzaniem głową i opadłaś na fotel kierowcy, przymykając za sobą drzwi. Odchyliłaś głowę do tyłu i przymknęłaś powieki, wzdychając głośno. Temat Kamila nadal był dla ciebie trudny, a twoje oczko w głowie poruszało go kilka razy w trakcie tygodnia. Co miałaś jej powiedzieć?  Twoje rozmyślenia przerwała piosenka rozbrzmiewająca po wnętrzu samochodu. 
       —Cześć Marcela!—wypowiedział entuzjastycznie do słuchawki przyjmujący.
      —Hej Tomuś.— mruknęłaś niemrawo.
     — Co się dzieje? — w tonie jego głosu wyczuwalne było zaniepokojenie. 
   — Marika bombarduje mnie pytaniami o tatusia. Co ja mam jej powiedzieć? Że jej ojciec to dupek i nie ma pojęcia o jej istnieniu?— powiedziałaś załamana, a  w twoich oczach pojawiły się łzy.
     — Wytrzymasz. Kiedyś musisz powiedzieć jej prawdę, ale nie teraz. — starał się ciebie uspokoić brunet. 
     — Nie wygadałeś się Kamilowi? Mam nadzieję. —rzuciłaś powątpiewająco. 
       — Nie no co ty, ale jeżeli już o nim mowa to...
       —Muszę kończyć. Pa.— burknęłaś pośpiesznie i zakończyłaś połączenie.

***
Spojrzałeś zawiedziony na Tomka, który rozłożył bezradnie ręce, oświadczając ci, że się rozłączyła. Przyjaciel poklepał cię po ramieniu i oświadczył, że musi cię już opuścić. Skinąłeś jedynie głową i przymknąłeś za nim drzwi, zsuwając się po ich nawierzchni.  Skryłeś twarz w swoich wielkich dłoniach i westchnąłeś głośno. Kochałeś ją. Fornal miał rację. Ten pieprzony kupidyn trafił w ciebie tą cholerną strzałą. Żałowałeś, że tak późno to do ciebie dotarło. Myliłeś się, widząc wszystkie docierające do ciebie bodźce odnoszące się do jej osoby jako elementy pożądania. Popełniłeś błąd, Kamilu Droszyński. Kosztujący cię niewiedzę o córce błąd. 


  ~*~
Dziękuję Wam za wszystko, dziewczyny! :* Może i była przy tym opowiadaniu garstka komentarzy pod każdym z rozdziałów, ale widziałam jak równie mocno jak ja tworząca to zżyłyście się z tą historią, a to wiele dla mnie znaczy <3 Będę tęsknić za tą świetnie ukazaną przyjaźnią Tomka i Marceliny, za Kamilem zachowującym się skandalicznie czy Kingą będącą ślepą na uczucie Fornala :( Ta historia była w pewnym sensie wyjątkowa ;3 Cholernie ciężko pisało mi się jej niektóre momenty, ale podołałam, dałam radę, dobrnęłam do samego końca ;) Dziękuję z całego serca Paulce, która gnała na każdą część jakby się paliło i zawsze( albo przeważnie zawsze) była pierwsza! <3 Co by się nie działo, ona była <3 Jesteś kochana! :3 Miałam dwie wizję zakończenia ich losów. Pierwsza to ta ukazana wam wyżej druga, że Kamil ją pokocha i puści do Francji po mimo miłości by przez niego nie cierpiała. Teraz jednak dostrzegam, że połączyłam nieco chyba te dwie wersję ;) Ktoś spodziewał się małej Droszyńskiej? :D Całuję i zapraszam do śledzenia losów Mateusza & Oli >>Najważniejsze jest teraz i tu. Bo jutro wybudzimy się ze snu.<<  oraz mojego nowego duetu z Paulką >>klik<< W roli głównej Michał Filip :D 

sobota, 7 lipca 2018

009

         Przeciągnęłaś się leniwie niczym kotka i mimowolnie zerknęłaś na obszar materaca, gdzie jeszcze niedawno spoczywała sylwetka przyjmującego.  Spanie z nim w jednym łóżku było jedną z niewielu przyjemności w twoim życiu. Uwielbiałaś to uczucie, kiedy podczas chłodniejszych nocy mogłaś wtulić się w umięśnione ciało bruneta i czuć emanujące od niego ciepło, które automatycznie przenosiło się na ciebie, a taka właśnie miniona noc była. Zaśmiałaś się pod nosem na wspomnienie przebudzenia około trzeciej nad ranem spowodowanego umieszczeniem nogi siatkarza na twojej łydce, a ręki tuż pod biustem. Nie zazdrościłaś przyszłej pannie Fornal wspólnego łoża  małżeńskiego. Opuściłaś stopy na podłogę, krzywiąc się nieznacznie, kiedy zetknęły się one z jej chłodem. Wsunęłaś je w kapcie i  powędrowałaś zza przyjemną wonią roznoszącą się po wnętrzu mieszkania. Zawitałaś do kuchni z promiennym uśmiechem i przechwyciłaś od 20-latka wysoką szklankę z trójwarstwowym napojem, składając na jego policzku soczystego całusa w geście podziękowania. Tomek zaprezentował ci swoje śnieżnobiałe perełki i wskazał dłonią na wolne krzesło przy kuchennym stole. Posłusznie zajęłaś to miejsce i wpakowałaś do ust jeden z kawałków świeżej, chrupiącej bagietki zatopionej w twarogu. Przymknęłaś powieki pod wpływem rozkoszy i mruknęłaś rozanielona, kiedy popiłaś ostatni kawałek pieczywa łykiem kofeinowego napoju. Pomysłowości w kuchni twojego przyjaciela mogłaś pozazdrościć jego przyszłej partnerce. Przykładałaś parujące naczynie co rusz do ust i przyglądałaś się uważnie twarzy błękitnookiego, upewniając się czy aby na pewno otrząsnął się po wydarzeniach wczorajszego później popołudnia. W jego zachowaniu nie dostrzegłaś jednak czegoś niepokojącego i uznałaś, że chyba udało ci się go pocieszyć po tej beznadziejnej konfrontacji z blondynką w kawiarni. Posłał ci łagodny uśmiech, ścierając wewnętrzną częścią kciuka draśnięte białym serem twoje kąciki ust i pokręcił z rozbawieniem głową, gdy podkradłaś mu kubek z kawą rozpuszczalną i upiłaś jej łyk. Gdy zapragnął posprzątać po posiłku stanowczym, nieznoszącym sprzeciwu tonem sprawiłaś, że ponownie usiadł na swoim miejscu i sama zabrałaś się za zmywanie naczyń. Zerknęłaś na niego przez ramie, kiedy nieskazitelną, nieciążącą wam w nawet najmniejszym stopniu cisze przecięły początkowe takty jego ulubionej piosenki. Momentalnie wydobył telefon z kieszeni jasnych dżinów, którym często nadawałaś miano nieśmiertelnych, gdyż częstotliwość spoczywania ich na jego nogach była powalająca  i zmarszczył brwi, wsłuchując się w głos rozmówcy. Ty tymczasem wspięłaś się na palce i rozłożyłaś ociekające wodą elementy zastawy stołowej na suszarce. Okręciłaś się na pięcie i wbiłaś wzrok w twarz bruneta, opierając się biodrami o zlew.  Odłożył telefon na blat stołu i westchnął głośno, a ty wiedziałaś już, że ta rozmowa nie była prowadzona przez blondyna czy innego członka klubu siatkarskiego z Radomia i nie należała do luźniejszych. Osoba, która nawiązała połączenie z twoim towarzyszem była kimś zdecydowanie ważniejszym.
         —Tylko mnie nie zamorduj ani nie posiekaj mojego pięknego ciała.—rzekł Tomasz, spoglądając na ciebie błagalnie.
         — Kinga? —mruknęłaś, wznosząc jedną z brwi i ocierając ściereczką wilgotne dłonie.
        — Chce się ze mną spotkać.—słyszałaś jak głośno przełknął ślinę.
        — Potrzebujesz mojej obstawy czy tym razem poradzisz sobie sam? — zachichotałaś wesoło.
       — Jestem niebywale wdzięczny za to jak się za mną wstawiłaś wczoraj, ale podziękuję dzisiaj za twoje cyrki.—zaśmiał się pod nosem.
Zaniosłaś się śmiechem na jego słowa i poprosiłaś go, aby udając się na spotkanie ze swoją miłością podrzucił cię do centrum miasta, abyś mogła wykonać zakupy. Zmierzyłaś dłonią jego gęste, ciemne włosy, kiedy odparł, że wyposażył twoją lodówkę w asortyment na co najmniej tydzień i pisnęłaś uradowana, mrucząc pod nosem, że jest kochany. Po chwili przymknęłaś za nim drzwi i nakazałaś powiadomić o przebiegu wizyty w domu  Majewskiej.

           Wpatrywałaś się  z beztroskim uśmiechem wykrzywiającym twoje usta w zawodnika Czarnych Radom, który dziękował ci za wczorajsze posunięcie w postaci wtrącenia się do jego rozmowy z 20-latką. Sprawił, że oderwałaś się od podłoża i okręcił cię wokół własnej osi, wydzierając się szczęśliwy. Ty natomiast nie byłaś w stanie nic z siebie wydusić. Kompletnie nie spodziewałaś się takiego obrotu sprawy. Jak później się dowiedziałaś blondynka rozważyła w pełni twoje słowa wypowiedziane w stanie wściekłości na nią  i zdecydowała się obdarować chłopaka z gimnazjalnego środowiska szansą utworzenia z nim związku. Brunet przyciągnął cię do siebie zamaszystym ruchem i zamknął w szczelnym uścisku, wciąż szepcząc słowa wdzięczności w twoim kierunku. Zadarłaś jedynie kąciki ust ku górze i wzruszyłaś jedynie ramionami, stwierdzając, że to nic takiego i postanowiłaś po prostu spróbować jego obecnej partnerce uświadomić jaki skarb ma tuż przed nosem. Musnął ustami twoje czoło i posłał kolejny rozkoszny uśmiech w twoją stronę. Zaciągnęłaś go na kanapę usytuowaną w salonie i zarzuciłaś nogę na nogę, oczekując od niego opowiedzenia historii jak to wszystko się zaczęło. Przewrócił jedynie oczami, stwierdzając, że to naprawdę długo wam zajmie. Zaśmiałaś się tylko i kiwnęłaś głową, aby jednak podjął się podzielenia nią z tobą. Po chwili już zagłębiałaś się wraz z Mistrzem Świata w klimat gimnazjalnych czasów i zaintrygowana wsłuchiwałaś w początek jego losów z udziałem blondynki. Co jakiś czas rozczulona mruczałaś czy dodawałaś wtrącenie od siebie czy też po prostu szczerze się uśmiechałaś pod nosem.  To jakim uczuciem Kingę od młodzieńczych lat darzył Tomek było urocze. Chichotałaś z jego wpadek przy jej osobie czy pomysłowych podchodów, na które mógł wpaść tylko on.  Salwy waszych śmiechów rozbrzmiewały echem po łódzkim mieszkaniu, gdy brunet opowiadał ci jak to zazdrosny był o innych przedstawicieli płci męskiej kręcących się wokół jak to wtedy o niej mówił "księżniczki ". Niebywale byłaś z siebie dumna, że przyczyniłaś się do postania ich związku. Związku, który Fornalowi był bardzo potrzebny. Dopytywałaś jeszcze co stało się z wcześniejszym chłopakiem jego obecnej dziewczyny. Siatkarz odparł, że Łodziance od dłuższego czasu się z nim nie układało i trafił w odpowiedni okres czasowy.
           —Szczęścia, przyjacielu!— wykrzyknęłaś za nim, gdy zamykał za sobą drzwi twojego lokum.
          —Wzajemnie! —wydarł się z dołu.

***
   Zatrzasnąłeś za sobą drzwi otrzymanego od klubu Hyundaia  i pognałeś w kierunku wejścia do klatki schodowej bloku kelnerki. Odetchnąłeś z wyraźną ulgą, kiedy starsza kobieta za pewne wracająca z zakupów z osiedlowego sklepu nie zdążyła przymknąć za sobą drzwi i wparowałeś do środka budynku.  Twój zapał na jak szybsze dotarcie do mieszkania 20-latki nie zniknął nawet wtedy, kiedy twoim oczom ukazał się liczny plik schodów. Wspinałeś się coraz wyżej, pokonując stopnie w ekstremalnie błyskawicznym tempie. Zjawiłeś się naprzeciwko dębowych drzwi, za którym kryło się lokum Marceliny i nacisnąłeś dzwonek. Pokręciłeś z niedowierzaniem głową, gdy przez twoją głowę ponownie w ostatnim czasie zaczęły się przewijać myśli co ta dziewczyna z tobą uczyniła. Nigdy w życiu nie wkładałaś tyle trudu w pojawienie się u jakieś przedstawicielki płci pięknej. Nigdy wcześniej nie łamałeś swoich zasad. Tymczasem notorycznie miałeś to ochotę zrobić, gdy w pobliżu znajdowała się atrakcyjna właśnie ona. Materac spoczywający w radomskiej sypialni twojego mieszkania zdecydowanie ostygł od  ostatniej upojnej nocy, która wydarzyła się tuż po uroczystości rozpoczęcia sezonu przez twój klub, czyli dobre kilkanaście tygodni temu. Zapomniałeś już jakim uczuciem jest czuć temperaturę rozgrzanego ciała. Nie błądziłeś już dłońmi po  żadnej aksamitnej, kobiecej skórze. Nie zamaskowywałeś już żadnych słodkich ust. Nie rozdawałeś już licznych pocałunków niczym totolotek tysięcy. Nie pozwalałeś już żadnej przedstawicielce płci pięknej zagościć w zaciszu twojego mieszkania czy też zataszczyć się do jej  lokum. Nie czyniłeś tego wszystkiego, bo wszystko to bez niej było pozbawione tego czegoś. To jej pragnąłeś najbardziej na świecie. Łaknąłeś smakować jej ust, zwiedzać zakamarki jej pięknego ciała, wsłuchiwać się w jej odgłosy zadowolenia czy szczytować razem z nią. Czułeś nieustanne pożądanie względem niej, którego nie byłeś w stanie zaspokoić. Nie mogłeś go uśpić. Ono ciągle w tobie było. Kiełkowało od tej wrześniowej nocy, nabierając rozmiarów. Osiągając coraz wyższy poziom. Ocknąłeś się, kiedy do twoich uszu dotarł trzask zamka w drzwiach. 
         — Czego chcesz? —jej zazwyczaj melodyjny ton głosu przeszywał przerażający chłód. 
        — Dużo nad tym rozmyślałem. —wypowiedziałeś, opierając się dłonią o framugę drzwi i spoglądając jej głęboko w oczy. 
        — I?—  przeciągnęła samogłoskę i patrzyła na ciebie z tlącą się w jej szafirowych oczach nadzieją. 
        — Co powiesz na układ? — odparłeś, poruszając znacząco brwiami.
Obserwowałeś jak z jej ślicznych tęczówek ulatnia się jaka kolwiek namiastka wiary w ciebie. W to, że możesz jej wypowiedzieć to czego oczekiwała, czego tak bardzo pragnęła i co chciała usłyszeć. Słowa, które padły w twoim mieszkaniu. Te wypowiedziane przez Fornala. Zabrałeś jej to . Widziałeś zwód w jej oczach, a później czystą złość.  Nie potrzebie rozpoczynałeś tą rozmowę tak naradzającym nadzieję zwrotem. Podczas, którego w głowie kołatało tysiąc myśli. Po chwili już zdawałeś sobie sprawę, że zjebałeś po całości. Jej drobna dłoń  wylądowała z ogromną siłą na twoim policzku, a twój nos został staranowany przez zatrzaskujące się drzwi. Potarłeś dłonią pulsujące przeszywającym bólem miejsce oraz obolały nos i pokręciłeś z nikłym uśmiechem głową, dochodząc do wniosku, że uderzyła cię po raz drugi podczas trwania waszej pokręconej znajomości. Opadłeś na fotel kierowcy i zachichotałeś pod nosem, dostrzegając jak zdenerwowana zaciąga się nikotyną na balkonie. Zachowałeś się jak dupek. To prawda, ale musiałeś spróbować.  Ta dziewczyna zmieniła całkowicie twój system myślenia, sposób bytu i... Ciebie. Jednak nadal się upierałeś, że jedyne czym ją darzysz to ogniste pożądanie. 

~*~
Hello! ^^
Jak myślicie jak zakończą się losy tej dwójki? Czy Kamil się opamięta. a może dalej pozostanie zimnym, obojętnym na uczucia Marceliny? Dowiecie się już w kolejnym tygodniu ;) Przygotujcie się także na start Maślaka ^^ Niebywale się cieszę z obecności Tomka na liście powołanych na zgrupowanie w Zakopanem i pod wpływem tej euforii zdecydowałam, że muszę napisać coś nowego ;) Mam nadzieję, że może załapie się do składu na Memoriał Wagnera czy MŚ. Śliwka czy Kwolek nie zagrali dobrze ostatnich spotkań, ale wiadomo, że każdy może mieć słabszy dzień ;) Proszę wyrażajcie swoją opinię w komentarzach w tych ostatnich godzinach tego opowiadania, gdyż koniec go już bliski, a ja bardzo chcę wiedzieć co o nim myślicie ^^ Jest opcja komentowania anonimowo także śmiało dziewczyny ^^ Całuję i do zobaczenia niebawem ;*

środa, 4 lipca 2018

008

            Nucąc pod nosem jedną z ulubionych piosenek czyściłaś ściereczką ladę. Omiotłaś wzrokiem lokal i mimowolnie wzniosłaś kąciki ust na nielicznych ludzi, którzy go wypełniali. Dzisiejszego dnia miejsce twojej pracy było znacznie mniej oblegane. Nie wiedziałaś jaka była tego przyczyna, ale zdecydowanie ten detal wpływał na twój dobry humor, który zawitał do ciebie po długim urlopie. Kołysałaś biodrami do rytmów utworu wydobywających się z radia i wpatrywałaś się znudzona w wejście do budynku. Zmarszczyłaś brwi, kiedy twoim szmaragdowym oczom ukazała się sylwetka bruneta. Od przekroczenia progu twojej uwadze nie uszło, iż sprawiał wrażenie spiętego. Nerwowo przeczesywał wzrokiem wnętrze kawiarni w poszukiwaniu ciebie, a także wplatał palce w gęste włosy i  zaczesywał je dłonią do tyłu. Kiedy cię dostrzegł na jego usta wpłynął cień uśmiechu i powoli podreptał w twoim kierunku. Musnął ciepłymi wargami twój policzek, pozostawiając na nim mokry ślad i mruknął ciche "cześć".  Po mimo tak miłego sposobu w jaki cię przywitał ty gromiłaś go morderczym wzrokiem i ze splecionymi na piersiach ramionami oczekiwałaś od niego wyjawienia przyczyny z jakiej nie powiadomił cię o przybyciu do Łodzi. 
   —Uwierz mi nie miałem pojęcia wcześniej, że się tutaj znajdę.— jęknął błagalnie, widząc twoje oburzenie brakiem wcześniejszego poinformowania o wizycie. 
       —Fornal, ja rozumiem, że jesteś spontaniczny, roztrzepany, ale chwilę na wysłanie SMS'a chyba miałeś.—odburknęłaś nadal zirytowana.
    —Szczerze? Może i owszem, ale nie byłem w stanie o tym myśleć. —odparł, uderzając nerwowo paznokciami o ladę oddzielającą waszą dwójkę. 
          —Co się dzieję?— wypaliłaś zaniepokojona wzrastającym poziomem nerwowości u przyjaciela.
          — Spotykam się z Kingą.
Pokręciłaś z niedowierzaniem głową. Zdanie, które opuściło jego usta kilka sekund temu przeszło twoje najśmielsze oczekiwania. Obawiałaś się nawet, że przywiózł ze sobą tego debila, którego od czasu meczu ze szczecińskim zespołem i dotkliwym uświadomieniu mu jaki masz do niego szacunek starałaś się unikać jak ognia. Jednak te cztery słowa, które dla przebywających we wnętrzu kawiarni ludzi wydawały się zwyczajne dla ciebie i jego powodowały coś pokroju niepokoju i strachu. Miałaś wątpliwości czy to na pewno dobry pomysł, zważając na to ile ta dziewczyna znaczyła dla twojego przyjaciela, jednak wsłuchując się w jego tłumaczenia i obserwując zrezygnowanie malujące się na jego twarzy, skinęłaś jedynie głową, dochodząc do wniosku, że kiedyś musi wyjawić jej prawdę i spróbować. Nie może  z tym czekać, aż jej stan zmieni się na wolny, gdyż może to trwać w nieskończoność.
      —To coś mocniejszego podać?—rzuciłaś, wyciągając z pod lady butelkę Żubrówki i machając mu nią przed oczami. 
    — Dzięki. Ty to umiesz pocieszyć.—wywrócił oczami.
Zachichotałaś na jego reakcję i  ścisnęłaś jego smukłą dłoń, uśmiechając się pokrzepiająco. Przekonywałaś go, że będzie dobrze, a jeśli nie to wkroczysz do akcji. Spojrzał na ciebie z wesołymi iskierkami w błękitnych tęczówkach i zachichotał rozbawiony. Po chwili cię opuścił, zajmując jedno z miejsc przy stoliku  usytuowanym obok okna. Przyglądałaś mu się co rusz, krążąc pomiędzy klientami z ich zamówieniami. Wybijał paznokciami na blacie nieznany ci rytm i  rutynowo spoglądał na wyświetlacz telefonu. Gdy odwróciłaś głowę w jego stronę zarejestrowałaś nieznajomą ci sylwetkę kobiety. Blondynka została powitana przez przyjmującego lekkim przytuleniem i opadła na wolne miejsce na przeciwko niego. Z pomocą Tomka zdjęła ze swoich pleców czarną, skórzaną kurtkę i posłała mu delikatny uśmiech. Podeszłaś do nich, aby zebrać zamówienie. Idealnie wykorzystałaś tą okazję na przyjrzenie się towarzyszce bruneta. Oliwkowe tęczówki zmierzyły uważnym wzrokiem jej szczupłą sylwetkę przyodzianą w dżinsową koszule i czarne spodnie. Pokiwałaś głową z uznaniem nad jej stylem ubierania się. Długie, jasne kaskady opadały na jej plecy, a za wachlarzu ciemnych rzęs wyłaniały się szare, wielkie oczy. Wykrzywiłaś usta w nikłym uśmiechu do 20-latka, który dyktował ci co zapisać w poręcznym notatniku. Po kilku minutach ułożyłaś przed nimi wysokie szklanki z Latte oraz dwa kawałki szarlotki, zbierając od dziewczyny szczery, subtelny uśmiech krwistoczerwonych ust. Kinga po historii usłyszanej od Mistrza Świata wydawała ci się wredną, zapatrzoną w siebie osobą. Tymczasem na żywo spostrzegłaś zupełnie coś innego. Biła od niej sympatia, nutka promienności. Pod względem urody także nie można jej było za wiele narzucić. Siatkarz wybrał naprawdę rozważnie. Majewska  żywo gestykulowała dłońmi, opowiadając zapewne co działo się u niej przez ten okres czasu, gdy kontakt z przyjmującym obumarł. Tytus wpatrywał się w nią niczym w obrazek, przysłuchując się z uwagą jej słowom. Byłaś pewna, że musi ją naprawdę mocno kochać. W tym wzroku, w tym spojrzeniu błękitno siwych tęczówek  było coś takiego...
      — Chyba sobie ze mnie żartujesz! —warknęła oburzona, podrywając się z miejsca.— Ja przychodzę tutaj przekonana, że pogadamy co tam u nas się dzieję, a ty mi z czymś takim wyskakujesz?! Mam faceta, rozumiesz?!
Westchnęłaś głośno, zdając sobie sprawę, że z ust przyjaciela padły słowa, których się obawiał.  Kosztujące go tak wiele, aby je wyjawić przed blondynką. Nie mogłaś patrzeć na siatkarza w takim stanie. Wpatrywał się beznamiętnym wzrokiem w dziewczynę, która z każdą chwilą przybierała na wściekłości. W końcu zobaczyłaś jak opuszcza lokal a Tomek wybiega tuż za nią. Pokręciłaś z dezaprobatą głową. Nie mogłaś tak tego zostawić. Fornal zawsze wybawił cię z dołka. Był twoim światełkiem w tunelu. Nie zasłużył sobie na takie traktowanie. Zerknęłaś kątem oka na zegar i uśmiechnęłaś się błogo, zdając sobie sprawę, że twoja zmiana dobiegła właściwie końca. Pośpiesznie chwyciłaś torebkę i zrzuciłaś fartuszek, wybiegając sprintem z kawiarni. Na parkingu niedaleko twojej pracy wychwyciłaś wzrokiem zawodnika Czarnych Radom oraz jego najprawdziwszą miłość.
      —Powiedz mi, czego ci w nim brakuje?—zagaiłaś do blondynki, wtrącając się w dyskusję pomiędzy nią a Tomkiem.
      — Marcelina...—wypowiedział błagalnym tonem chłopak.
      — Cichaj tam.—rzuciłaś, posyłając mu wymowne spojrzenie. — No czego?!  Ma dobre serce czego nie raz byłam świadkiem. Jest przystojny, opiekuńczy, kochany. Jak na czymś mu zależy potrafi być cholernie uparty i gotowy do poświęceń. Lepszego chłopaka nie znajdziesz. Gwarantuje ci to. Chyba, że wolisz tak jak ja zakochać się w dupku, który widzi wyłącznie czubek własnego nosa i zaprasza do swojej sypialni co noc inną laskę. — tłumaczyłaś jej uparcie.
Blondynka wpatrywała się w ciebie zaintrygowana, a po zakończeniu twojej mowy prychnęła jedynie pod nosem i zniknęła z zasięgu waszego wzroku. Wzruszyłaś jedynie ramionami i objęłaś nieszczęśliwie zakochanego chłopaka, zamykając go w silnym uścisku. Wyszeptałaś mu do ucha, że nigdzie go nie puścisz w takim stanie i powoli podążałaś z nim przy boku w stronę twojego osiedla.

***
Ze śmiechem lustrowałaś wzrokiem postać bruneta pochłaniająca kolejny kawałek dużej pizzy spoczywającej na stoliku w salonie. Jak się później dowiedziałaś tak właśnie swoje gorsze dni odreagowywał Tomasz Fornal. Z szerokim uśmiechem na ustach przyznałaś mu, że sposób ten był niezwykle kreatywny i przyjemny. Roześmiał się głośno na twoje słowa i musnął opuszkiem palca twój nos, pokrywając go keczupem. Zaplotłaś ramiona na klatce piersiowej i zgromiłaś go wzrokiem. Brunet parsknął głośnym śmiechem i tym razem ubrudził twój policzek. Dobrałaś się do jego brzucha, łaskocząc go uparcie po mimo jego błagań, ale po chwili tego pożałowałaś bo odwdzięczył ci się w ten sam sposób. Salwy waszych śmiechów  przecinały nieskazitelną ciszę łódzkiego mieszkania.  Oparłaś twarz chusteczką po odpuszczeniu męki przez Fornala i oparłaś się o bark bruneta, wbijając wzrok w plazmowy telewizor. Cieszyłaś się, że ponownie na jego twarzy gości promienny uśmiech i udziela mu się twój dobry nastrój. Po spotkaniu z Kingą nie prezentował się w najlepszym stanie. Łzy, które zamoczyły twoją bluzkę zdążyły już wyschnąć, a ból i cierpienie przynajmniej na chwilę od niego odpłynęły. 
          — Zmienił się.—mruknął przyjaciel, patrząc ci głęboko w oczy.
         — Tomek widzę, że humor cię nie opuścił.— odrzekłaś, puszczając mu oczko.
 Jego głowa spoczywała na twoich udach, a twoje dłonie gładziły jego ciemne, gęste włosy. Mruknął zadowolony, kiedy wplotłaś palce w nie palce. Zaśmiałaś się i w ciągu dalszym obserwowałaś komedię wyświetlaną na telewizorze. 
         — Nie sypia już z dziewczynami. Spławia dziewczyny na wspólnych wyjściach do klubu czy piwie. — kontynuował 20-latek.
     — Tytus, przestań. — wypowiedziałaś ostro.— Dobrze wiem do czego zmierzasz. On się we mnie nie zakochał. —dodałaś pewnie. 
        — Polemizowałbym. —zachichotał. 

           ~*~
Hejka Kochane! ^^
Powiem Wam, że jeszcze rozdział i epilog ;) Wiem, że to opowiadanie jest mega krótkie, ale nie mam na niego jakiś ambitnych planów :D Uwierzcie mi warto czekać na start Maślaka tak będą różne zwroty akcji ^^ No i ogólnie mogę teraz nieco rzadziej dodawać nowe części, gdyż wyniki matury nie poszły po mojej myśli :( Los jak zawsze nie oszczędził mnie odnośnie matematyki :/ Teraz muszę się skupić na wykuwaniu do poprawki w sierpniu, także mam nadzieję, że zrozumiecie, aczkolwiek są wakacje i całe dnie jak na razie mam wolne, bo pracy brak, więc może uda się i nie zaniedbać wybitnie blogów a także się uczyć ;) Zobaczymy jak to wyjdzie :D Dziś powracam do wątku Tomka i jego nieszczęśliwej miłości, ale w kolejnym zostaniecie Kamila :D  Całuję i do zobaczenia ;*

piątek, 29 czerwca 2018

007

         Zirytowany zatrzasnąłeś za sobą drzwi mieszkania i popędziłeś do lodówki. Wyłowiłeś z niej oszronioną butelkę chmielowego trunku i opadłeś na sofę w salonie. Upiłeś niewielki łyk alkoholu i pokręciłeś z niedowierzaniem głowa nad postawą Wojciechowskiej. To ty w tej grze dyktowałeś warunki.  Nie liczyłeś się z tym, że otrzymasz odmowę i rozkaz opuszczenia jej lokum w trybie  gwałtownym. Miała spełnić twoje żądania jak każda inna. Z tym, że ona nie była każdą. Ona była wyjątkiem. Pieprzonym ewenementem, dla którego odstąpiłeś od zasady. Pojawiłeś się po raz drugi w jej mieszkaniu i byłeś bliski zasmakowania jej bliskości po raz kolejny, zapisania w pamięci kolejnej wspólnej nocy. Marzyłeś o spoczęciu po drugiej połowie łóżka w jej sypialni. Zastanawiałeś się czym ci tak zaimponowała, że postanowiłeś sięgnąć do niej po raz kolejny. Zazwyczaj kończyło się na pojedynczej nocy. Tym razem jednak nastąpiło odstępstwo od tej reguły. Zamoczyłeś usta w  złocistej cieczy i wyciągnąłeś z kieszeni dżinsów telefon. Omiotłeś wzrokiem nagą sylwetkę miedzianowłosej skąpaną w satynowej, czerwonej pościeli, której skrawek osłaniał najczulsze miejsce na jej drobnym ciele oraz połowę biustu i wzniosłeś na szczyt kąciki ust. Nie żałowałeś nigdy wykonania tej fotografii. Ubóstwiałeś się w nią wpatrywać. Nagle zdałeś sobie sprawę, że posiadasz słaby punkt. Pokręciłeś z niedowierzaniem głową, dochodząc do wniosku, że Tomek miał rację. Prychnąłeś pod nosem, zgadzając się z  nim w myślach. Potraktowałeś ją inaczej niż inne. Dostrzegłeś to. Twoim problemem było to, że od momentu tamtej gorącej, wrześniowej nocy pragnąłeś non stop to powtórzyć. Właśnie do ciebie to dotarło. Posmakować jej kuszących ust, które ponętnie zagryzała, przyglądają ci się z pod wachlarza ciemnych, długich rzęs. Poczuć jej chłodne dłonie sunące po twoim ciele. Wędrować wargami po jej aksamitnej skórze. Badać dłońmi każdy zakamarek jej ciała. Zatapiać twarz w jej gęstych włosach. Chciałeś ponownie poddać się uniesieniom z Marceliną. Sprawiać jej przyjemność, która wywoływała by pojękiwania wydostające się z jej krtani satysfakcjonujące cię niezmiernie. Wypełnić się rozkoszą jaką dawało ci szczytowanie z miedzianowłosą. 
         — Co Ty do cholery wyrabiasz?! — przyjmujący nagle wtargnął do twojego mieszkania. — Co to za zdjęcie?! Co ty masz na tapecie?! —jego krzyk niósł się po wnętrzu twojego lokum. 
         — O co ci chodzi, Fornal? — zdezorientowany zmierzyłeś wzrokiem jego kipiącą złością twarz.—Marcelinę. Nie mogłem się powstrzymać by jej nie cyknąć fotki. — wzruszyłeś ramionami, blokując ekran główny telefonu. 
         — O co mi chodzi?!  Kretynie, całujesz się z jakąś lafiryndą na inauguracji a później wpadasz do Marceli, aby się z nią pieprzyć! Czy ty masz zdrowo poukładane w głowie?! Nie pozwolę ci, abyś ją tak traktował! Każdej robisz takie fotki?! — gromił cię wzrokiem pełnym błyskawic, spoczywając naprzeciwko ciebie. 
        —A może ty się w niej zakochałeś? Kingusia poszła w odstawkę? — rzekłeś z cynicznym uśmiechem. 
        —To, że ona nie dała ci w pysk nie oznacza, że jej nie wyręczę. — syknął w twoim kierunku przez zaciśnięte zęby, łapiąc cię za szyję.
       —Dobra, zluzuj.— wzniosłeś w geście rozejmu dłonie. — Miałeś rację. — dodałeś cicho. 
       —Czekaj, bo nie rozumiem. — skołowany wlepił w ciebie spojrzenie błękitnych tęczówek luzując uścisk wokół twojego karku.
       — Z nią jest inaczej. Wygrałeś. — usiadłeś na kanapie.  — Pragnę jej nieustanie. Dlatego wtedy tam pojechałem.   — wyrzuciłeś z siebie. 
       — A ta kizi mizia?
       — Moja kolejna ofiara. Kamila. 
       — Pozostaję rzec mi jedno.  — rozłożył ramiona.   — Kupidynek wisi. Już wbił strzałe w twoje serce. Prędzej czy później musiało cie to spotkać. — zaprezentował ci swoje śnieżnobiałe uzębienie, klepiąc po barku. 
       — A ty dalej z tym chujostwem wyjeżdżasz. — wywróciłeś oczami. — To, że mnie cholernie pociąga nie świadczy o tym, ze to miłość. 
       — Powiem tak. — chrząknął brunet. — Kretynie, ona cię kocha!
Butelka z ulubionym trunkiem wyślizgnęła ci cię z rąk, kończąc swój żywot na jasnych panelach. Oniemiały wpatrywałeś się w twarz przyjaciela. Miałeś ochotę się roześmiać i stwierdzić, że żartuje, że się z ciebie nabija, jednak jego poważny wyraz twarzy wskazywał tylko na jedno. To była prawda. Nie wierzyłeś, że ta wspaniała dziewczyna zakochała się w kimś takim jak ty. Obdarzyła cię uczuciem takiego dupka. Dostrzegła  w tobie światełko w tunelu, coś wartego uwagi, coś co ją urzekło. Pokręciłeś głową i prychnąłeś pod nosem.  Nie wiedziałeś co masz mu odpowiedzieć. Jak się zachować, aby nie zasłużyć na ten siarczysty policzek, który już dawno powinieneś otrzymać za swoje zachowanie. Poderwałeś się jedynie z miejsca i przystanąłeś przy oknie, wpatrując się w powoli zapadający w sen Radom. Latarnie na ulicach gasły, a  jezdnie pustoszały od samochodów.  Przez uchylone okno docierał do ciebie śmiech ludzi wędrujących do klubu czy też wracających już do domów w stanie lekkiego podchmielenia. Odwróciłeś głowę w stronę Fornala i westchnąłeś głośno.
      —Nie wiem co mam ci powiedzieć..—mruknąłeś. 
      — Kamil Droszyński nie wie co powiedzieć! Zapiszcie to w kalendarzu!—ironizował twój gość.
      — Wiesz jak to u mnie wygląda. Ja nie jestem w stanie kogoś pokochać.
      — Debilu, pożądanie często przeradza się w miłość. 
      — Nie w moim przypadku.—rzekłeś pewnie. 

***
Zatopiłeś spojrzenie w przedstawicielce płci żeńskiej spoczywającej w pierwszym rzędzie sektoru VIP. Marcelina zadarła głowę z nad telefonu i jej ciemne, csszekoladowe tęczówki spotkały się z twoimi. Pośpiesznie jednak przerzuciła wzrok na osobę przyjmującego i pomachała mu energicznie z nikłym uśmiechem. Spojrzałeś na niego kątem oka, obserwując jak odpowiada jej tym samym, nieco odważniej prezentując swoje śnieżnobiałe uzębienie. Okręciłeś piłkę na opuszku palca i jeszcze raz zerknąłeś w stronę kelnerki. Na jej drobnym ciele spoczywała meczowa koszulka z numerem twojego przyjaciela, co nie mogło cię dziwić. Zastanawiałeś się czy naprawdę jest tutaj tylko i wyłącznie z powodu wspierania Mistrza Świata czy też także, aby popatrzeć na twoje zmagania. Ciekawił cię też fakt czy siatkówka to jedno z jej zainteresowań czy przybyła tu na prośbę Tomka. Nim spostrzegłeś a spotkanie się rozpoczęło. Zdenerwowany zakląłeś pod nosem, kiedy opadłeś na parkiet po nie udanym bloku, obserwując na tablicy wynikowej 20:18 dla przeciwnika. Najbardziej irytował cię fakt, że pierwsza partia toczyła się szczęśliwie dla twojej drużyny, a chwilę temu wasza przewaga stopniała. Słyszałeś  radosny pisk wydostający się z jej gardła, kiedy Fornal skończył widowiskowo piłkę przechodzącą nad siatką, remisując. Mimo wyrównanej walki w końcówce pierwszy set zapisany został na konto gości. Tytus podbiegł do bandy podbiegł do bandy reklamowej, pod którą wylądowała piłka po jego odbiciu i uśmiechnął się łagodnie na widok uniesionego kciuku przyjaciółki. Prychnąłeś pod nosem. Załamywałeś ręce  nad grą twojej ekipy w drugiej partii spotkania. Podopieczni Mieszko Gogola od pierwszych piłek uparcie pracowali nad przewagą, która po chwili stała się niebezpiecznie wysoka. Może to ty się rozsypałeś i prowadzenie gry przez ciebie pociągnęło za sobą chłopaków? Kręciłeś z dezaprobatą głową, gdy piłka setowa dla przeciwnika uplasowała się w waszym boisku. Nim się obejrzałeś a walka na boisku dobiegła końca. Zarzuciłeś ręcznik na szyję  i otarłeś jego materiałem mokrą twarz. Miałeś się już udać do szatni, kiedy do twoich uszu dotarł ten znajomy melodyjny głos wykrzykujący twoje imię. Na twoje usta wbiegł cień uśmiechu. Odwróciłeś się na pięcie, aby się upewnić, że się nie przesłyszałeś,a gdy twoim oczom ukazała się przywołująca cię gestem dłoni miedzianowłosa powędrowałeś w kierunku trybuny. 
       —Znasz prawdę.— bardziej stwierdziła niż zapytała, świdrując cię czekoladowymi tęczówkami. 
       — Owszem.—skinąłeś głową. 
  Zastanawiałeś się do czego zmierza ta rozmowa. Jednak po chwili otrzymałeś całkowicie zaskakującą odpowiedź. 
      —To nie zmienia faktu, że to ci się należy.—wypowiedziała pewnie, a następnie wymierzyła ci solidny cios w policzek.
Zdziwiony przyłożyłeś doń  do pulsującego bólem miejsca i zmierzyłeś ją uważnym wzrokiem. Może i byłeś pustym dupkiem, myślącym tylko o sobie, ale zdawałeś sobie sprawę, że na to zasłużyłeś. Pochyliłeś się nad Marceliną i otarłeś się wargami o jej usta, po czym pośpiesznie obrałeś cel na szatnie. 

~*~
Hello! ^^
Na dobry początek weekendu świeżutka część losów Kamila i Marceliny :D No i się wyjaśnił powód zachowania Droszyńskiego. Tylko czy to skończy się tylko na pożądaniu i tej dwójce osobno? Jak myślicie kupidynek zadziała? XD Kto jeszcze nie widział to zapraszam w imieniu swoim i ret na część z niedzieli u Kuby i Tomka >>Ja nie jestem twoim zbawicielem, ty nie jesteś moim przyjacielem.<< ;3  Na przestrzeni soboty/ niedzieli kolejna część u chłopaków ^^ Całuję i do zobaczenia ;*

                                  
          

wtorek, 26 czerwca 2018

006

       Potrzebuję Twojej miłości
Potrzebuję Twojej chwili
Kiedy wszystko idzie źle
Naprawiasz to
Czuję odlot
I wracam do życia
Muszę być wolna


      Narzuciłaś nogę na nogę i uśmiechnęłaś się promiennie w stronę środkowego, który  wlewał  do twojego kieliszka przeźroczystą ciecz. Stuknęłaś naczyniem o jego naczynie i wlałaś w siebie wódkę, krzywiąc się delikatnie. Gestem dłoni starałaś się przywołać do siebie blondynkę, która zmierzała w kierunku stołu. Opadła na miejsce naprzeciwko ciebie i nalała sobie odrobinę Pepsi, stanowczo kręcąc głowę, gdy proponowałaś jej coś mocniejszego. Wydęłaś dolną wargę zawiedziona i sięgnęłaś po butelkę trunku, rozlewając go pomiędzy siebie a Hubera, który od samego początku pełnił rolę twojego kompana do picia.  Kaja przeprosiła was i pognała do Rybickiego. Brunet wkraczający do pomieszczenia roześmiał się wesoło, spostrzegając twoją ochoczość do opróżnienia flaszki Wyborowej i zajął krzesło obok ciebie. Podsunął ci swój kieliszek i wzniósł toast za złamane serca. Posłałaś mu blady uśmiech i pochłonęłaś alkohol. Przyjmujący zwrócił głowę ku wejściu, a ty skopiowałaś jego ruch i zamarłaś. Blondyn obejmował w pasie smukłą, wysoką brunetkę i musnął przelotnie jej usta. Zirytowana wymieniłaś znaczące spojrzenie z przyjacielem, a on podrapał się zakłopotany po głowie.
          —Yyy..To może pójdziemy potańczyć?- wypalił entuzjastycznie 20-latek, a ty jedynie zmroziłaś go wzrokiem.
          —  Daruj sobie, Fornal. —rzuciłaś przygaszona.  — Myślisz, że mam w tym momencie ochotę tańczyć?
          — Ktoś mi wyjaśni o co w tym wszystkim chodzi?  — wypowiedział zdezorientowany, a jednocześnie zaintrygowany środkowy.
          — Ten o to tutaj osobnik uważa, że pomiędzy mną a Kamilem wisi kupidynek. —wskazałaś dłonią na Tomka, który uśmiechnął się dumny ze swoich słów, a ty jedynie wywróciłaś oczami.  —A prawda jest taka, że ja go kocham jak upośledzona umysłowo, a on ma na mnie wyjebane jak widzisz. — objaśniłaś  sytuację Huberowi.
Zawodnik radomskiego klubu skinął głowę na znak zrozumienia twoich słów i przyrzekł dyskrecję. Przekonywał cię, że warto zawalczyć, że może właśnie ty odmienisz Droszyńskiego i ukażesz mu, że naprawdę przyjemnie jest jednak dzielić łóżko z  drugą osobą. Westchnęłaś głośno, kręcąc stanowczo głową na jego przemowę, zapewniając go, że tak nigdy się nie stanie i poderwałaś się z miejsca.  Oparłaś się o balustradę tarasu i wpatrywałaś się w blask księżyca.  Z kieszeni skórzanej kurtki wyłowiłaś paczkę  papierosów. Obróciłaś ją w dłoniach i biłaś się z myślami czy poczęstować się  jedną z używek. W końcu cienki szlug o miętowym posmaku  spoczął pomiędzy twoimi smukłymi palcami, a twoje płuca wypełniło spore stężenie nikotyny. Wykrzywiłaś usta w cynicznym uśmiechu, dochodząc do stwierdzenia do jakiego stanu doprowadza cię siatkarz, który przyszedł na świat w jeden z ostatnich dni stycznia, powodując, że sięgasz po truciznę, którą porzuciłaś dobre dwa lata temu i sporadycznie zdarzało ci się wydmuchiwać dym pełen różnorakich rakotwórczych substancji. Była to ucieczka od problemów w naprawdę bardzo ciężkie dla ciebie dni.  Przymknęłaś powieki i delektowałaś się mentolowym posmakiem. Zupełnie inaczej wyobrażałaś sobie ten wieczór. Uroczystość inaugurująca początek sezonu Cerradu Czarnych Radom miała wyglądać kompletnie odmiennie. Miałaś się cudownie bawić się w towarzystwie Fornala i nie zwracać uwagi na tego dupka. Zamarłaś z przerażenia w momencie nagłego pozbawienia cię fajki z palców. Otworzyłaś oczy i spojrzałaś z niedowierzaniem na sportowca.
           —Popierdoliło cię?!— wrzasnęłaś zirytowana jego zachowaniem.—Sezon ci się zaczyna, pojebie.
           — Jeden raz można. —wzruszył ramionami.— Mi też nie jest łatwo.—dodał cicho.
          — Nie ma mowy. Nie będziesz się truć.—rzekłaś ostro, próbując wyrwać mu używkę.
     — Skoro tak bardzo nie chcesz bym palił to ją sobie weź.—powiedział zadowolony, wyciągając ramie na maksymalną wysokość.
Z szerokim uśmiechem na ustach przypatrywał się twoim próbom doskoczenia w szpilkach do peta. Rozbawiony w końcu zdecydował się odpuścić i po zaciągnięciu się papierosem oddał ci go. Obserwowałaś jak wydmuchuje pęk dymu i pokręciłaś z niedowierzaniem głową., Nie spodziewałaś się po nim takiego posunięcia. Musiałaś przyznać, że prezentował się w tym obliczu naprawdę seksownie i nie jedna kobieta na twoim miejscu pokusiłaby się o  zasmakowanie jego ust w tym momencie.
         — O czym tak myślisz? — zadarł brew, darząc cię ciekawskim spojrzeniem.
        — O tym jak seksownie wyglądasz z papierosem i ile lasek by mnie zabiło, aby wtedy koło ciebie stać.—zachichotałaś, a on ci zawtórował.— Wracamy?— skinęłaś głową w stronę budynku, miażdżąc obcasem niedopałek.
         — Ale na parkiet.— ukazał ci swoje śnieżnobiałe uzębienie, chwytając twoją dłoń.
Zgodnie ze swoimi słowami cię na niego zaciągnął , a ty wreszcie poczułaś, że żyjesz.  Poruszałaś się żywiołowo, a krążący w twoich żyłach alkohol powoli zaczynał działać i sprawiać, że czułaś się wyśmienicie. Uśmiechałaś się błogo pod nosem, kiedy Tomek obejmował cię ramionami na brzuchu, a ty delikatnie kołysałaś się w rytm wolnej melodii. Tego potrzebowałaś. Bliskości przyjaciela, poczucia bezpieczeństwa. Już po chwili na zmianę ocierałaś się rozbawiona o tyłek przyjmującego, kołysałaś zmysłowo biodrami czy byłaś przez niego energicznie okręcana wokół własnej osi. Zmartwienia odpłynęły niczym fala morza. Zmarniałaś jednak, kiedy twoim oczom ukazał się blondyn wędrujący dłońmi po sylwetce brunetki i złączony z nią w wymianie żarłocznych pocałunków. Prawie straciłaś równowagę i upadłaś. Tomek zaniepokojony zmierzył cię wzrokiem. Wiedział, że to nie było spowodowane ilością pochłoniętych procentów.
          — Zabierz mnie stąd bo nie ręczę za to co zrobię tej siksie.—syknęłaś przez zaciśnięte zęby.
         — Jesteś zazdrosna. — skwitował, śmiejąc się pod nosem.
        — Co cię w tym bawi?—warknęłaś, gromiąc go spojrzeniem.
        — To słodkie.— odparł z nikłym uśmiechem.
        — Słodkie to będzie jak ona spocznie 3 metry pod ziemią.
        — Marcela! Nie poznaję cię!— wytrzeszczył oczy. —  Nie mów tak!
        — Och, zamknij się.
Otworzył przed tobą drzwi taksówki i nim się obejrzałaś znajdowałaś się w jego radomskim mieszkaniu. Po gorącym prysznicu i pochłonięciu zawartości  z kubka z wzorem klubowym Tomka  w postaci malinowej herbaty wpakowałaś się mu do miękkiego łóżka, kiedy poklepał wolne miejsce obok siebie. Mruknęłaś, kiedy przyciągnął cię do siebie za pomocą ramienia, a jego naga skóra torsu wytwarzała przyjemne dla ciebie ciepło. 
         — Ograniczam twoją przestrzeń osobistą.—zamrugałaś kilkukrotnie.
        — Lubię jak ją ograniczasz.—oświadczył ci z rozkosznym uśmiechem.— Nie mamy połówek to musimy się zadowalać tym co mamy. Mogłabyś być trochę piękniejsza, ale...—mamrotał.
         — Ej! Bo jak ja ci zacznę wytykać ujemne punkty to się nie pozbierasz.—odparłaś ostro.
        —Żartowałem, ruda. — roześmiał się wesoło.
Rozczulił cię fakt, że lubił gdy się do niego przytulałaś. Ty także to uwielbiałaś, gdyż miłym dodatkiem do tego było wdychanie jego intensywnych, niebiańskich perfum.

***
 Zdyszana powłóczyłaś za sobą nogami, pokonując dystans dzielący cię od budynku bloku. Chciałaś udać się na  wieczorne bieganie, aby oczyścić umysł z myśli o rozgrywającym, ale to chyba nie był najlepszy pomysł zważywszy na to jak rzadko ten sport uprawiałaś. Kiedyś uwielbiałaś to robić każdego dnia. Teraz brakowało ci na to czasu, chęci po całym dniu spędzonym w łódzkiej kawiarni i sił, których pokłady były wyczerpane doszczętnie. Westchnęłaś głośno na jakże piękny krajobraz rozciągających się przed tobą schodów i wyklęłaś właścicieli tego lokalu. Po kilku minutach zameldowałaś się pod drzwiami mieszkania i zastygłaś. Blondyn opierał się nonszalancko biodrem o ścianę i pałaszował cię wzrokiem błękitnych tęczówek. Nim zdążyłaś cokolwiek z siebie wydusić wpił się żarłocznie w twoje wargi. Przyjemność jaką sprawiały ci jego aksamitne usta wygrała z rozsądkiem. Pchnął cię gwałtownie na ścianę, a ty jęknęłaś na falę bólu jaka przeszyła twój kręgosłup z powodu uderzenia. Podałaś mu klucze, a on nie odrywając się od ciebie otworzył drzwi i chwycił cię pod udami, dając znak, abyś oplotła go w pasie. Opuścił cię na kuchenny blat i zaczął podwijać twoją szarą bluzę ku górze. Ty jednak się opamiętałaś. Niczym impuls otrzymałaś w umyśle obraz z przed dwóch tygodni, gdy tak samo całował brunetkę i odepchnęłaś go z całej siły od siebie, cisnąc w niego spojrzenie pełne błyskawic, nienawiści. 
         —Wyjdź!—syknęłaś przez zaciśnięte zęby.
        — Marcelina...—próbował załagodzić sytuację, ale mu przerwałaś.
       — Wypierdalaj, powiedziałam!
Blondyn prychnął pod nosem i ulotnił się z zasięgu twojego wzroku, trzaskając drzwiami. A ty siedziałaś na blacie kuchennym całkowicie rozbita, w rozsypce. To było dla ciebie tak cholernie trudne. Tak bardzo go pragnęłaś, ale nie mogłaś mieć.  Zeskoczyłaś z szafki i osunęłaś się po nawierzchni jej drzwiczek. Spazm wstrząsnął twoim ciałem, a słona ciecz błądziła po twoich policzkach. Tak ty w uczuciu do siatkarza. Tak jak twoje myśli wokół niego. 

~*~
Hejka!  ^^
Myślałam, że będzie coraz łatwiej, a jest coraz ciężej, ale jak  jest trudno to znaczy, że idzie w dobrym kierunku ;3 Tomek pocieszyciel, Norbert kumpel do picia, Kamil ch**... Same dokończcie :D  Całuję i do następnego ;*
PS: Coraz bliżej końca ^^ 

środa, 20 czerwca 2018

005

          Tępo wpatrywałaś się  w nieokreślony punkt przed sobą i pragnęłaś uspokoić kołatające  w twojej głowie myśli. Otuliłaś się szczelniej kołdrą i westchnęłaś głośno. Czułaś woń jego intensywnych perfum na poduszce, co nie ułatwiało ci racjonalnego myślenia i analizy sytuacji w jakiej się znalazłaś. Pragnęłaś tego. Chciałaś znaleźć się w centrum uwagi Droszyńskiego, ale zdawałaś sobie sprawę z konsekwencji poddania się rozgrywającemu. Wiedziałaś, że później będziesz tego żałować. Zapierałaś się i nie dawałaś po sobie poznać, że tak naprawdę jego urok osobisty otumanił cię już podczas zjawienia się przy stoliku dzielonym z twoim, a raczej waszym wspólnym przyjacielem. Na trzeźwo było ci łatwiej oprzeć się jego atrakcyjnemu obliczu. Myślałaś, że możesz sobie przy nim pozwolić na kilka drinków. W końcu tak świetnie się wczoraj w pubie dogadywaliście. Nie miałaś pojęcia, że twoja samokontrola pod wpływem alkoholu stanie się taka słaba i runie. Miałaś być jak solidny mur. Kamil miał się o ciebie obijać i opadać bez sił.  Zdawałaś sobie sprawę z tego jaki jest. A mimo to się w nim zakochałaś. Sięgnęłaś po telefon spoczywający na szafce nocnej i najechałaś opuszkiem palca na zdjęcie uśmiechającego się w obłędny sposób bruneta. Po chwili wsłuchiwałaś się w sygnał nawiązującego połączenia, oczekując niecierpliwie i upragnienie momentu podniesienia słuchawki przez Fornala.
        — Marcelinka!   —usłyszałaś radosny pisk po drugiej stronie. Nie mogłaś nie wznieść mimowolnie kącików ust.   —Jak ja się za tobą stęskniłem, kruszynko!   —zawył, a ty zachichotałaś pod nosem. 
        — W takim razie moja propozycja powinna okazać się dla ciebie odpowiednia. —wypowiedziałaś, kiedy wreszcie dopuścił cię do głosu.   — Co powiesz na spotkanie?
                —Może być nawet zaraz!     — wrzasnął uradowany.
Dogadałaś z nim szczegóły wizyty w Radomiu i zakończyłaś rozmowę. Obawiałaś się jak może zareagować na wieść o wydarzeniu jakie miało miejsce kilka godzin temu. Bałaś się także o zawodnika radomskiego klubu. Tomek nie wyglądał na niebezpiecznego, ale jeżeli się zirytuje może być zdolny mu kilka razy przyłożyć. 

***
  Przechwyciłeś żółto-błękitną piłkę od przyjmującego Tomka i przerzuciłeś mu na lewe skrzydło przez plecy, obserwując jak atakuje obok podwójnego bloku.  Uradowany potrząsł pięścią i obdarzył cię rozkosznym uśmiechem. Zaklaskałeś w dłonie i zaśmiałeś się pod nosem. Rozegrałeś jeszcze kilka akcji i wyczerpany zwlokłeś się z parkietu, aby opaść na jedną z ławek i przyssać się do butelki wody. Chłodna ciecz skutecznie studziła twoje płonące gardło i gasiła pragnienie. Odwróciłeś głowę w lewą stronę i dostrzegłeś na sobie badawczy wzrok bruneta. Wymieniłeś z nim dłuższe spojrzenie i już miałeś pewność, że zauważył zmianę w twoim zachowaniu. Czułeś, że po opuszczeniu szatni czeka cię z nim rozmowa. Po krótkim, zimnym prysznicu działającym na twoje ciało zbawiennie oraz zmianie odzienia stawiłeś się obok jego samochodu, opierając o karoserię biodrami. Tomek zdziwiony zmarszczył brwi, a ty jedynie wzruszyłeś ramionami, rzucając :
          — Czuję, że chcesz ze mną porozmawiać.
Skinął głową i nacisnął na kluczyki, otwierając klubowe auto. Zająłeś miejsce pasażera. Mistrz Świata umieścił torbę treningową na tylnym  siedzeniu i opadł na fotel kierowcy. Zwrócił twarz ku tobie i nikle wzniósł kąciki ust.
         — Właśnie na tym polegać powinna przyjaźń. Rozumienie się bez słów.— skwitował zadowolony z twojej postawy.
         — Dokładnie. A o czym chciałeś pogadać? — zmierzyłeś go pytającym wzrokiem.
    — Droszyński, nie masz mi czasem czegoś do powiedzenia? —splótł ramiona na klatce piersiowej i spojrzał na ciebie wyczekująco.
        — Widzę, że jesteś spostrzegawczy, przyjacielu.— zaśmiałeś się. — No cóż stało się. — wzruszyłeś ramionami. — Marcelina wylądowała ze mną w łóżku. Mówiłem, że dostanę to czego chcę. —oświadczyłeś, wyciągając nogi przed siebie.
      — Boże, Kamil! Jaki ty jesteś głupi!— jęknął przyjmujący. — Kupidynek dopiero namierzył swój cel. Nie wystrzelił jeszcze strzały, a ty już zwariowałeś na jej punkcie. To się tak nie skończy.  Zobaczysz. — wypowiedział pewnie.
          —Nie mam pojęcia o co ci chodzi. Potraktowałem ją jako kolejny cel, jak wszystkie pozostałe.
          — Nie, Kamil. Tu jest wyraźna różnica pomiędzy nią a innymi. Może niebawem ją dostrzeżesz.
          — Masę chłopaków tak robi z dziewczynami. A ty przyjebałeś się akurat do mnie!  Dlaczego?!
          — Bo jesteś moim przyjacielem? Bo chcę dla ciebie dobrze?
          — Przecież wszystko jest w porządku.
          — Teraz tak, ale poczekaj.  Kupidynek wisi.
          — Skończ już pierdolić z tym całym kupidynkiem! — zirytowany uderzyłeś pięścią w kolano.
          — Skąd wiesz czy się już w niej nie zakochałeś? Przecież miałeś obsesję na jej punkcie, aby ją zaliczyć. Skoro nigdy tego nie przeżyłeś nie będziesz wiedział jak to jest to poczuć. Być może już to przechodzisz. Być może już teraz pragniesz to powtórzyć. Znowu chcesz ją zobaczyć. Każda miłość jest inna. — tłumaczył ci 20-latek.
Prychnąłeś na jego słowa i opuściłeś samochód,  trzaskając za sobą drzwiami.  Spojrzałeś na niego wymownie i przyśpieszonym krokiem powędrowałeś do swojego wozu. Nie mogłeś już znieść tej jego paplaniny. To co mówił nie posiadało dla ciebie żadnego sensu. Wiedziałeś, że to czym obdarzyłeś Marcelinę  było zwyczajnym pożądaniem. Miałeś już dość tych tekstów z tym całym kupidynem. Może i nigdy nie doświadczyłeś miłości, stanu zakochania, ale byłeś pewien, że to co odczułeś podczas nocy w mieszkaniu Wojciechowskiej tym nie było. Czułeś zwyczajny żar, Ogień, jaki zawładną waszą dwójką. Tam nie było uczuć. Nie było na nie miejsca. Napędzaliście się pragnieniem wzajemnej bliskości.  Byłeś pewien, że więcej nie zawitasz do jej mieszkania, ani nie pozwolisz jej wtargnąć do swojego. Miała pozostać jedynie kolejnym trofeum zapisanym na liście.

***
   Spiorunowałaś wzrokiem naśmiewającego się z twojego stanu Fornala, pociągając za pomocą słomki łyk soku pomarańczowego zamówionego kwadrans wcześniej w jednej z radomskich kawiarni. Mimowolnie cieszyłaś się, że mogłaś go oglądać w takim stanie. Ostatnio, gdy miałaś z nim doczynienia wyglądał jak bliski opuszczenia tego świata, a za tym wszystkim stała ta pieprzona Kinga, którą przez opowieści Tomka zdążyłaś znienawidzić. Podziwiałaś go za zasób energii jaką jeszcze posiadał po niedawno zakończonym treningu. Obdarował cię kolejnym niebiańskim uśmiechem, na którego widok wzdychały kobiety i zamoczył usta w kufle piwa.
        — Marcel, co się wczoraj wydarzyło? —mruknął, wlepiając w ciebie przeszywające, siwo błękitne tęczówki.
     — Skąd wiesz, że wczoraj? Może to coś miało miejsce wcześniej, a ja byłam tak samo uparta jak ty i nic nie mówiłam?— splotłaś ramiona na klatce piersiowej i spojrzałaś na niego pewnie.
        —  Hmm... Może dlatego, że na przykład Kamil i ty zachowujcie się dziwnie w tym samym czasie? — potarł podbródek, udając zamyślonego.
     — Och, Fornal. Masz mnie. —westchnęłaś głośno, wbijając wzrok za punkt usytuowany za jego plecami. — Wczoraj nieco przesadziłam z alkoholem i moja silna wola poszła się pieprzyć. Dosłownie! Przespałam się z Droszyńskim.—spuściłaś głowę.
       — Nie no! Nie wierzę! —wrzasnął siatkarz. — Teraz tylko pytanie kogo zamordować najpierw!
      — Tomek, uspokój się! — podniosłaś ton głosu. — Stało się. Nic już z tym nie zrobisz. — dodałaś.
      — Dlaczego to zrobiłaś? Przecież wiedziałaś jaki on jest.
      — Sama nie wiedziałam, ale teraz już wiem. Tomek, ja się w nim zakochałam.— szepnęłaś prawie niesłyszalnie, wbijając wzrok w czubki własnych butów.
      — Nie no trzymajcie mnie! Marcela, do cholery!
      — Nie krzycz na mnie. — odparłaś cicho.
     — Przepraszam. — mruknął skruszony. — Chodź tutaj.— rozwarł przed tobą swoje ramiona.
Poderwałaś się z miejsca i wpakowałaś się na jego uda, wtulając się szczelnie w jego tors. Przyjmujący zauważył twoje dygoczące ciało i nakrył cię swoją klubową, czarną bluzą. Gdy wyczułaś już, że opanowanie ponownie do niego powróciło zaczęłaś opowiadać mu o wszystkim.  Rozpoczęłaś od tego jak od sierpnia prześladowały cię jego błękitne tęczówki. Nie mogłaś zapomnieć o jego cwanym, ale w pewnym stopniu pięknym uśmiechu. Jak pragnęłaś dotknąć jego twarzy i zasmakować jego ust tak jak tej sierpniowej, gorącej nocy podczas hotelowej imprezy. Chyba od tamtego momentu wszystko się zaczęło. Wtedy narodziło się w tobie to niewinne zauroczenie, oczarowanie jego osobą, przeistaczając w coś poważniejszego. Dopiero wczorajsza noc uświadomiła ci ile rozgrywający dla ciebie znaczy. Broniłaś się przed nim. Nie chciałaś się w nim zakochać, ale mimo faktu, iż wiedziałaś jaki on jest uczyniłaś to.
       — Jak powiedziałaś stało się. — rozpoczął delikatnie swój wywód brunet. — To nie twoja wina. To twoje dobre serce dostrzegło w nim coś wartego uwagi. Wiem doskonale co czujesz, bo mimo, że nie chcę kochać Kingi to nie potrafię tego przerwać.— wypowiedział, spoglądając ci głęboko w oczy. — Malutka, zawsze możesz na mnie liczyć. Pamiętaj. — musnął ustami twoje czoło.
 Na twoje usta wpłynął słaby uśmiech. Otarłaś wilgotne jeszcze policzki materiałem jego bluzy i pozostawiłaś mokry ślad na jego policzku w ramach podziękowania za to spotkanie, które właśnie dobiegało końca. Potrzebowałaś go, a on cię nie zawiódł. Po mimo, że znaliście się tak niedługo obdarzył cię niesamowitą przyjaźnią. Wtuliłaś się w jego ciało na pożegnanie, kiedy w zasięgu twojego wzroku pojawił się pociąg. Uśmiechnął się do ciebie szeroko i obiecał następnym razem zjawić się u ciebie. Skinęłaś głową i pomachałaś mu, oddalając się od jego sylwetki.

                                                                                                                                 ❤
Hejka! ;3
Sprezentuje Wam tą część szybciej, gdyż już w poniedziałek została zapisana i w sumie nie widzę sensu, by ją przetrzymywać :D Kolejny odcinek w weekend albo na początku przyszłego tygodnia ;) Marcelina niestety wpadła tak nieszczęśliwie jak Fornal, a Kamil trzyma się uparcie swego. Znowu odzyskałam power do tej historii także już nie powinnam mieć dłuższego zastoju ^^ Tuż po tym blogu startuje opowieść z Masłowskim w roli głównej :D Dużo jest tutaj ochotniczek na tego pana? ^^ Całuję i do zobaczenia ;*
         

poniedziałek, 18 czerwca 2018

004

       Zacisnąłeś solidniej dłonie spoczywające na skórzanej powierzchni kierownicy i poprawiłeś opadające ci na nos ciemne, przeciwsłoneczne okulary. Ostatnie promienie wrześniowego słońca muskały twoją twarz, oślepiając cię przy tym. Posłuchałeś głosu nawigacji i według jej wskazówki skręciłeś w prawo. Odetchnąłeś z ulgą, kiedy twoim oczom ukazała ci się znajoma nazwa ulicy. Po chwili zatrzasnąłeś za sobą drzwi samochodu i wparowałeś do wnętrza jednej z ulubionych kawiarni, które poznałeś dzięki dość częstym wizytom w tym mieście spowodowanym odwiedzinami kumpla z podstawówki. Nieco zmęczony trasą opadłeś na jedno z krzeseł w stoliku umiejscowionym pośrodku lokalu i  ślamazarnymi ruchami zacząłeś przewracać kartki menu, badając wzrokiem proponowane oferty. Miałeś ochotę na coś co ostudzi twoje rozgrzane ciało. Po mimo, że pierwszy miesiąc roku szkolnego dobiegał końca temperatury nadal potrafiły zadziwić swoim poziomem wysokości czy przyprawić o krople potu na czole. Przeczesałeś palcami niedbale włosy i westchnąłeś głośno, zastanawiając się na jaką mrożoną kawę się zdecydować. W tym momencie kątem oka zarejestrowałeś ruch obok twojej sylwetki. Zadarłeś głowę i pokręciłeś nią z niedowierzaniem, lustrując wnikliwym wzrokiem sylwetkę kelnerki. Ona jednak nie dostrzegła zainteresowania jakim ją obdarzałeś, gdyż skupiła się na skreślaniu czegoś w małym, poręcznym notesiku. Z wzniesionymi kącikami ust obserwowałeś jak przegryza zębami dolną wargę, skupiając się na zawartości zapisków.
         — Przepraszam, ale...— jej łagodny głos otulił twoje uszy. — Co za ironia!—prychnęła, gdy zmierzyła wzrokiem twoją twarz tuż po podniesieniu głowy z nad notatek.
        — Witaj piękna! — odparłeś roześmiany, posyłając jej szelmowski uśmiech.
        — Co ty tutaj robisz?!  — prychnęła pod nosem, gromiąc cię wzrokiem.
        — Czekam na kumpla. — wzruszyłeś ramionami.  — A ty jak mniemam pracujesz.
        — Miejmy to już z głowy. — westchnęła  głośno.  — Co zamawiasz?
    — Od kiedy jesteśmy na ty? — wzniosłeś jedną brew. — Jestem twoim klientem. Powinnaś się do mnie zwracać pan.  —spojrzałeś na nią uważnie.
         — Kamil, nie denerwuj mnie. —wysyczała przez zaciśnięte zęby.
         — Dobra, dobra. —wzniosłeś dłonie w geście obrony.  — Wedle życzenia, skarbie. Latte Macchiato.
Odprowadziłeś ją błękitnymi tęczówkami do momentu, aż nie zniknęła z zasięgu twojego wzroku. Rozpływałeś się w momencie podziwiania jej bioder przysłoniętych jedynie materiałem czarnej, krótkiej spódnicy. Jej nogi robiły na tobie piorunujące wrażenie. Uśmiechnąłeś się pod nosem, okręcając na palcu kluczyki od samochodu. Uwielbiałeś ją irytować. Denerwowanie jej stało się twoim nowym hobby. Gdy kipiała złością była jeszcze bardziej pociągająca niż zazwyczaj. Delektowanie się widokiem jej uroczo zmarszczonego nosa czy cisnących w twoją stronę błyskawic przez zielone oczy sprawiało ci niesamowitą przyjemność. Zdawałeś sobie sprawę, że otrzymałeś kolejną szansę od losu. Kolejną okazję, aby zasmakowała twojej bliskości. Nie zamierzałeś jej zmarnować. Marcelina Wojciechowska dzisiejszej nocy będzie łaknąć twojego dotyku. Byłeś tego pewien.  Miedzianowłosa ułożyła przed tobą wysoką szklankę i zniknęła ekspresowo z pola twojego widzenia. Zamieszałeś chłodną, kusząco pachnącą ciecz i upiłeś jej niewielki łyk. Mruknąłeś zadowolony i ponownie zatopiłeś usta w napoju.
          — Siema stary! — nagle pojawił się przed tobą brunet.
          — Hej! —odparłeś entuzjastycznie, zbijając z rozgrywającym piątkę.
          — Słuchaj, przepraszam cię bardzo, ale nastała taka głupia sytuacja. Moi rodzice pilnie mnie potrzebują. Nie obrazisz się jeśli spotkamy się kiedy indziej?  — Kozub spojrzał na ciebie niepewnie.
           —Jasne. Nic się nie dzieję, ale mogłeś powiedzieć troszkę wcześniej.
          — Dowiedziałem się przed kilkoma minutami dosłownie. —skrzywił się Łukasz.  — To ja lecę. Kiedyś się jeszcze zgadamy. Trzymaj się i pozdrów spalski gang. — mruknął z uśmiechem.
Skinąłeś jedynie głową i pożegnałeś się uściskiem dłoni. Gdy Mistrz Świata zamykał za sobą drzwi lokalu wiedziałeś już jak spędzisz ten wieczór w Łodzi. Pojawiłeś się przy ladzie i posłałeś czarujący uśmiech w kierunku miedzianowłosej, prosząc o rachunek. Zdziwiona wzniosła brwi, mrucząc pod nosem, że miałeś niby spotkać się ze znajomym. Zaśmiałeś się pod nosem i zapytałeś o godzinę zakończenia jej zmiany. Wtedy dopiero dostrzegłeś zaskoczenie w jej zielonych oczach. Mimo wszystko odpowiedziała na twoje pytanie, co skwitowałeś nikłym uśmiechem.

***
         Nie mogłeś uwierzyć w to co właśnie miało miejsce. Spoczywała obok ciebie i rozmawiała bez jakiejkolwiek nutki irytacji czy sarkazmu w głosie. Mieszała okrężnymi ruchami za pomocą słomki kolorową ciecz w wysokiej szklance i spoglądała na ciebie z łagodnym uśmiechem. Czyżby alkohol odegrał tak znaczną rolę w zmianie jej zachowania w stosunku do ciebie? Przechyliłeś naczynie i wlałeś do gardła kolejnego drinka tego wieczoru. Zlustrowałeś wnikliwym wzrokiem sylwetkę Marceliny przyodzianą w czarną, przylegającą sukienkę i  w twojej głowie zapłonęła myśl, że już niebawem przystąpisz do działania. Z rozmyśleń wyrwał cię jej uroczy chichot. Spojrzałeś na nią z zadartą brwią, a ona machnęła jedynie dłonią, dalej zanosząc się śmiechem.    
         —Przypomniało mi się jaki miałam opis na Tinderze.— wypowiedziała rozbawiona.
        — Taka piękność jak ty potrzebuje Tindera? No proszę nie żartuj! — wzniosłeś kąciki ust na maksymalną wysokość, prezentując jej swoje śnieżnobiałe uzębienie. 
             —Czekam na księcia z bajki jak prostytutka na tirowca przed granicą. —parsknęła, zakrywając usta dłonią.
Prawie wyplułeś zwartość alkoholu znajdująca się w twoich ustach.  Pośpiesznie ją przełknąłeś i parsknąłeś głośnym, niekontrolowanym śmiechem. Wojciechowska popatrzyła na ciebie błagalnie i wymierzyła dłonią w twoje ramie. Starałeś się uspokoić, ale rozbawienie wzięło górę nad twoją samokontrolą. Po chwili dzieliłeś się z nią historią z twojego dzieciństwa:
             —Jak miałem dwa lata to odprawiałem msze u sąsiada i każde dziecko musiało klęczeć i się modlić. A jak nie to biłem patykiem.
 Tym razem to kelnerka dała upust swojemu rozbawieniu. Czułeś się jakbyś znał ją dobre kilka lat.  Miałeś wrażenie, że zachowywaliście się jak przyjaciele  z długoletnim stażem. Nigdy tak dobrze ci się nie toczyło konwersacji z przedstawicielką płci pięknej.  Intrygowała cię swoją osobą.  Nie było jednak szans na to byś obdarzył ją czymś więcej niż pożądaniem. Prychnąłeś pod nosem na słowa Fornala, które rozbrzmiały w twojej głowie w tym właśnie momencie. Na dobą sprawę nie mogłeś się w niej zakochać, a właściwie nie mogłeś nawet sobie zdać z tego sprawy, kiedy to nastąpi, gdyż nigdy tego nie przeżyłeś. 

            Jęknąłeś przeciągle, kiedy wplotła drobne, chłodne palce w twoje włosy. Czułeś jak podrażnia skórę twojej głowy zdecydowanie za długimi paznokciami pomalowanymi na krwistą czerwień. Ścisnąłeś solidnie jej pośladki, wsłuchując się w jej głębokie westchnięcie. Sunąłeś czubkiem nosa po jej nosie, po przez policzek, aby ostatecznie najwięcej czasu poświęcić szyi. Zacząłeś ją naznaczać mokrymi śladami, powodując, że odchyliła głowę do tyłu i przymknęła powieki. Złapałeś ją za uda i spojrzałeś jej głęboko w oczy. Szmaragdowe tęczówki zapłonęły nieznanym ci dotąd ogniem. Błyszczały mocniej niż milion gwiazd na niebie. Pragnęła cię. Widziałeś to w jej spojrzeniu. Dostałeś to czego tak bardzo chciałeś. Oplotła cię nogami w pasie i ujęła twoją twarz w dłonie, złączając wasze usta. Spragniony miażdżyłeś jej wargi, nie pozwalając jej ani na minutę przejąć kontroli nad tym co się działo. Wiedząc jak na ciebie działa wyszeptała ci do ucha kierunek, w którym miałeś powędrować i uśmiechnęła się cwanie. Coraz bardziej cię otumaniała. Tuż po przekroczeniu progu jej sypialni zdarła z ciebie koszulę i naparła bardziej na twoje wargi. Mruknąłeś zadowolony i starałeś się odnaleźć suwak od jej kreacji. Po chwili pociągnąłeś go i sprawiłeś, że sukienka spoczęła na podłodze. Zrzuciłeś ją na łóżko i zawisłeś nad nią, drażniąc swoim  ciepłym, płytkim oddechem jej twarz. Jej chłodne dłonie wędrowały po twoim nagim torsie, badając każdy jego mięsień, na który tak solidnie pracowałeś w radomskiej siłowni. Cieszyłeś się, że docenia twoje atuty. Zaśmiałeś się, kiedy jej ręce spoczęły na gumce twoich spodni. Wbiła zęby w dolny płatek wargi, przegryzając ją ponętnie i spoglądając na ciebie z pod wachlarzu długich, gęstych rzęs. Nie mogłeś w takich okolicznościach jej nie ulec. Wyciskałeś kolejne żarłoczne pocałunki na jej ustach, dobierając się powoli do zapięcia jej biustonosza. Nim to jednak nastąpi chciałeś delektować się jej  pięknym, drobnym ciałem. Obsypywałeś pocałunkami jej obojczyki, schodząc coraz niżej. Najwięcej mokrych śladów pozostawiłeś na jej pełnych piersiach. Czułeś jak wygięła się, kiedy twój język drasnął jej pępek. Zachichotałeś pod nosem i powróciłeś do kuszących ust. Z satysfakcją uwolniłeś jej biust z dodatkowej zasłony i w pełni się nim rozkoszowałeś. Jej ciche pojękiwania niezmiernie ci się podobały. Nim zauważyłeś, a za pomocą zębów zsunęła z twoich bioder bokserki i spojrzała wyzywająco w oczy. Nie mogłeś tego zlekceważyć. Opuszkami palców musnąłeś najwrażliwsze miejsce w jej ciele. Chciałeś się z nią jeszcze podroczyć. Łaknęła zdecydowanie czegoś więcej, a ty świetnie zdawałeś sobie z tego sprawę.  Zacisnęła powieki, starając się kontrolować. Chciała zamaskować jak bardzo wpływa na nią każdy twój dotyk, każde twoje draśnięcie jej ciała. Miażdżyła dłońmi prześcieradło, kiedy ponowiłeś ten gest kolejne kilka razy. Była na skraju wytrzymania. Ukontentowany fazy w jaką ją wpędziłeś oparłeś czoło o jej i wykrzywiłeś usta w zwycięskim uśmiechu. Gwałtownym, zdecydowanym ruchem zaserwowałeś jej to czego wyczekiwała niecierpliwie. Zagłębiłeś się w niej, wywołując rozległy jęk wydostający się z jej krtani. Połączyłeś was. Osiągnąłeś to czego chciałeś. Staliście się jednością.  Wiła się z każdym twoim ruchem, urozmaicając twoje umięśnione plecy w czerwone smugi. Przylgnęła do ciebie szczelnie, łaknąc większej rozkoszy. Nie ważne dla ciebie były liczne zadrapania jakie pozostaną jako pamiątka po tej wrześniowej, tak bardzo upragnionej  przez ciebie nocy. Teraz liczyła się tylko ona. Miedzianowłosa spoglądająca na ciebie oliwkowymi tęczówkami i wymieniająca z tobą namiętne pocałunki. Byłeś dumny, że mogłeś zapisać ją na swojej liście jako kolejne trofeum. Nie miałeś pojęcia, że przybycie do Łodzi zakończy się dla ciebie tak miłym akcentem.  Alkohol krążący w waszych krwiobiegach skutecznie pozbawił was racjonalnego myślenia i pchnął w ochotę poniesienia się chwili. Dzięki temu mogłeś teraz zasmakować jej bliskości. 

                                                                                                                                          ❤
Hello! ^^
Na pocieszenie po nieudanym dla nas weekendzie w Chicago podrzucam Wam czwarty odcinek losów Kamila i Marceli ;3 Dla Droszyńskiego jakże udany :D Czy Marcelina w pełni wiedziała co robi? Czy będzie żałować?  Dowiemy się w kolejnej części ^^ Przepraszam za opóźnienia, ale zajęłam się przyszłym blogiem o Janku Fornalu i za bardzo mnie to pochłonęło :D A propo powiedźcie mi czy któraś z Was byłaby zainteresowana historią, któregoś z tych siatkarzy : Maślak, Kozub, Fornal młodszy, Fornal starszy, Michał Filip, Kędzierski? :D Bo nie wiem czy opłaca się zakładać bloga :D Całuję i do zobaczenia ;*

poniedziałek, 11 czerwca 2018

003

      Jęk Fornala rozniósł się echem po wnętrzu waszego wspólnego lokum, wyrywając cię tym samym ze snu. Przewróciłeś się na prawy bok i starałeś się zignorować oznaki niezadowolenia po wczorajszej zakrapianej sporą ilości alkoholu nocy przez przyjmującego. Chwilę po ponownym przymknięciu przez ciebie powiek po pokoju rozległ się huk. Podirytowany poderwałeś się do pozycji siedzącej i zmierzyłeś wzrokiem bruneta, który przysiadł na rogu łóżka i sięgał po telefon spoczywający na podłodze. Prychnąłeś pod nosem, kiedy po ułożeniu go na szafce nocnej ponownie  opadł na materac i nakrył się mięciutką kołdrą włącznie z twarzą. Czułeś, że będzie cię dziś potrzebował. Nie dane ci już jednak było powrócić do krainy Morfeusza, gdyż pojękiwania Tomka skutecznie spędzały ci sen z powiek. Oderwałeś twarz od milutkiego materiału poduszki i zerknąłeś w stronę 20-latka. Jego zazwyczaj o miodowym odcieniu twarz była teraz blada. Totalnie utraciła swój koloryt. Natomiast wzrok utkwiony był w podłożu i zupełnie pusty. Ciemne, gęste włosy żyły własnym życiem jak zazwyczaj każdego ranka. Potargane, niesforne. Zmartwiony wydostałeś się z sideł ciepłej pierzyny otulającej twoje ciało i przykucnąłeś przy Mistrzu Świata, przyglądając się mu uważnie. Tytus, gdy tylko cię spostrzegł zadarł głowę i spojrzał na ciebie z wyraźnym grymasem na twarzy. Obawiałeś się, że niebawem jego stan się pogorszy. Poklepałeś go pokrzepiająco po ramieniu i opuściłeś pomieszczenie, aby udać się na misję ratowania swojego kumpla. Westchnąłeś głośno, zeskakując po schodkach i zdałeś sobie sprawę, że to w jakiej kondycji znajduje się Fornal to w głównej mierze także twoja wina. Wiedziałeś przecież, że od przybycia tutaj zmaga się z nasilonym uczuciem do Kingi, które jakby zakiełkowało w nim na nowo po ujrzeniu przypadkowej fotografii na portalu społecznościowym. Powinieneś poświęcić mu zdecydowanie więcej uwagi niż pewnej miedzianowłosej piękności. Gdybyś tylko nie kierował się tym czego pragnęło twoje ciało...Najprawdopodobniej Tytus tryskałby humorem i przelewał go na innych uczestników zgrupowania, a nie przeżywał katusze we waszych wspólnych czterech ścianach. Miałeś ogromne wyrzuty sumienia, ale czasu  nie da się już cofnąć. Przekroczyłeś próg opustoszałej restauracji i  ambitnie zmierzałeś w stronę kuchni.
        — Gościom hotelowym wstęp wzbroniony! — poinformował cię ostry, kobiecy głos. Nagle jego właścicielka odwróciła się w twoim kierunku i ujrzałeś swoją ulubioną pracownice tego obiektu. — A to ty.—mruknęła, zaszczycając cię przelotnym spojrzeniem.
         — Owszem, choć zależy co rozumiesz przez ty. — na twoją twarz wstąpił cień uśmiechu. — Kamil Droszyński? Przystojniak? A może to ty, czyli mój ideał? — parsknąłeś, pocierając palcami brodę i wyrzucając z siebie kolejne określenia.
       —To ty, czyli największy palant w tym hotel jak nie na świecie. —stwierdziła z triumfalnym uśmiechem. — Czego chcesz?
       — Chodzi o Tomka...— podrapałeś się po głowie. — Potrzebuję ciepłego, świeżego rosołu i mocnej kawy. — sprecyzowałeś.
     — Jak z nim? —splotła ramiona na klatce piersiowej i spojrzała na ciebie uważnie. Mogłeś przyrzec, że w jej oczach dostrzegłeś cień troski.
      — Nie najlepiej.
     — Nie będę tutaj wyskakiwać z wywodem czyja to wina, bo chyba dobrze zdajesz sobie z tego sprawę. — popatrzyła na ciebie wymownie. — Daj mi pięć minut. Zajmę się tym.
Skinąłeś jedynie głową i przymknąłeś za sobą drzwi, po czym zająłeś miejsce w jednym z pierwszych stolików. Przeglądałeś zawartość mediów społecznościowych, badając dokładnie profil Marceliny na Instagramie. Jęknąłeś cicho, kiedy twoim błękitnym oczętom ukazała się fotka w sylwetki kelnerki odziana jedynie w białe bikini i uwieczniona na tle polskiego morza.  Jej smukłe ciało wołało o dotyk. A do tego ta opalenizna, idealne wcięcie w talii... Pośpiesznie zablokowałeś ekran smartphone'a i wsunąłeś go do kieszeni spodenek, gdy dziewczyna postawiła przed tobą talerz pełen bulionu, a sama chwyciła filiżankę kawy w dłonie. W jej towarzystwie zjawiłeś się w dzielonym z Tomkiem  lokum i ułożyłeś naczynie na szafce nocnej chłopaka. Ten zlustrował cię wzrokiem i zerknął na danie niepewnie. Po chwili wysilił się na słaby uśmiech w stronę Wojciechowskiej, która położyła kofeinowy napój  obok ciepłego posiłku i oparł dłonie po obu stornach swoich ud, wpatrując się tępo w podłogę.
         — Tomek, wiem, że nie masz ochoty, ale to ci naprawdę pomoże. —starałeś się go przekonać do zjedzenia rosołu i popatrzyłeś na niego z zatroskaniem.
                — Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale zgadzam się z Kamilem. — przypomniała o swojej obecności 20-latka.
Fornal popatrzył na nią z rozbawieniem i zaśmiał się pod nosem na jej słowa. Po chwili jednak jego wyraz twarzy uległ gwałtownej zmianie, kiedy rozmasowywał zapewne pulsujące skronie opuszkami palców i dało się na niej dostrzec grymas bólu.  Opornie wpakował do wnętrza ust pierwszą łyżkę, a  później z nieco większą ochotą pakował w siebie kolejne porcje rosołu. Opadłeś na materac i przysłuchiwałeś się rozmowie Marceliny z przyjmującym. Widać było, że naprawdę się o niego martwi i żal jej patrzeć na to jak męczy się po podjęciu złej decyzji wczorajszego wieczora. A wszystko to spowodowane było jednym czynnikiem. Tęsknotą. Stała za tym jedna osoba. Jedna, jedyna dla niego w swoim rodzaju. Kinga.  Gdy większa część naczynia została opróżniona uśmiechnąłeś się łagodnie w stronę przyjaciela. On jednak nagle poderwał się z miejsca i pognał w kierunku łazienki. Słyszałeś zza drzwi nieprzyjemne odgłosy wydobywające się z jego gardła. Wzdrygnąłeś się na nie. To czego obawiałeś się, że może nastąpić prędzej czy później własnie miało miejsce. Tomek pojawił się ponownie wewnątrz pokoju i opadł na materac, oddychając głęboko. Kelnerka podała mu kubek z ciepłą jeszcze cieczą i nakłoniła do jego pochłonięcia. Sceptycznie do tego pomysłu nastawiony siatkarz niechętnie wypił aromatyczny napój, który na co dzień ubóstwiał na równi z dyscypliną jakiej się poświęcił, a następnie pobiegł do zaklepywanego wcześniej pomieszczenia. Westchnąłeś głośno, spoglądając wymownie na miedzianowłosą.
         — Z tego co wiem dzisiaj wyjeżdżacie.— zagaiła, przerywając panująca pomiędzy wami ciszę, a ty skinąłeś głową.—Zaopiekuj się nim lepiej niż wczoraj i gdyby miał jakiekolwiek problemy dzwoń. To mój numer.—podyktowała ci ciąg 9 liczb.— Bo może i znam go krótko, ale zdążyłam zauważyć, że to uparciuch. — mruknęła, uśmiechając się pod nosem.

***
Wpatrywałeś się w zbiór cyfr widniejących na ekranie twojego telefonu. Kąciki twoich ust zastygły na wyżynach. Posiadałeś jej numer. Sama dobrowolnie ci go podała. Nie chciała urwać kontaktu. To musiał być znak. Tomek mógł być dla niej jedynie wymówką do zapisania ci kontaktu do siebie, aby nadal w twoich oczach dostrzegana była jaka niedostępna, trudna do zdobycia, ale jednocześnie miała możliwość, odrobinie nadziei, że się kiedyś do niej odezwiesz. Sama natomiast nie poprosiła cię o namiary na siebie, gdyż wyszło by na jaw, że się twoją osobą interesuje. Doskonale to rozegrała. To musiałeś jej przyznać. Uchwyciłeś kątem oka jak Tomek przysysa wargi do gwintu kolejnej butelki przeźroczystej cieczy pochłoniętej dzisiejszego ranka. Zgniótł plastik w ręce i jęknął, gdy dostrzegł, że płyn znajduje się już na samym dnie, a jego zapasy trafił szlag.  Dziwiłeś się, że jeszcze ani razu nie skomlał ci, że potrzebny jest mu postój na szybką wyprawę do toalety. Przyswoił dziś dobre 5 opakowań.  Pastwiłeś się nieco nad jego osobą, ale zamilkłeś, kiedy otrzymałeś uderzenie w tył głowy, a prościej mówiąc w potylice wymierzone z jego otwartej dłoni.  Nagle jakby cię oświeciło. Lampka zabłysnęła nad twoją głową, a twoje spojrzenie wtopiłeś w twarz przyjaciela.
         — Co się tak gapisz jak łysy na grzebień? — rzucił brunet, rejestrując twój wzrok.
         — Zdradziłeś jej cały mój plan. Stąd wiedziała co chcę z nią zrobić i zamknęła mnie w tym pokoju. —parsknąłeś pewny siebie, oblewając go podejrzeniami.
       — Kamil, błagam cię. Nie trzeba znać twojego planu, aby zauważyć, że chcesz ją przelecieć. — wywrócił podirytowany oczami.
         — Co ty pleciesz? Przecież się z tym doskonale maskuję. 
        — Przestań.  — wypowiedział ostro. — Swoją drogą nie pamiętam, abyś tak starał się o jakaś laskę. Tu coś wisi.—poruszył znacząco brwiami.
         — Bo nie jest tak uległa jak wszystkie. Jest intrygująca.— rzekłeś z delikatnym uśmiechem.— Co niby?
         — Kupidynek wisi.—zaprezentował ci swoje śnieżnobiałe uzębienie w całej okazałości.
         — Co kurwa?! Tytus, przymknij się, bo kac najlepiej na twój mózg nie działa. 
Przyjmujący roześmiał się głośno na twoje słowa i pokiwał palcem, studząc cisnące się na twoje usta riposty na jego temat. Mimowolnie kąciki twoich ust powędrowały na wyżyny, kiedy błękitne oczy ujrzały znajomy teren, co oznaczało, że już niebawem nie będziesz musiał słuchać tych bredni. Ty i miłość? Do tego w tak krótkim czasie? Przecież to brzmiało jak początek dobrze zapowiadającej się komedii. Nigdy nie zaznałeś smaku tego uczucia. Nie doświadczyłeś jej na własnej skórze i nie zanosiło się na to, aby w twoim życiu pod tym względem miał nastąpić przełom. 
                                                                                                                                                  
                                                                                                                            ❤
Hello! ^^
Dzisiaj nic spektakularnego się tutaj nie działo, ale mam nadzieję, że ta część i tak przypadnie Wam do gustu jak poprzednie ;)  Bardziej skupiłam się tutaj na ukazaniu bólu Tomka po wczorajszej nocy, ale chyba nie będziecie na to narzekać :D Od tej części będzie coraz ciężej. Zaczyna się zmierzanie pod górkę, ale mam nadzieję, że podołam ;)  Cieszę się bardzo z przebiegu trzeciego turnieju  Ligi Narodów :3 Mamy lidera Kochane <3 Całuję i do zobaczenia ;*
PS: Arczi na Was czeka ^^ Kto nie zaglądał niech klika >>Elapsing time<<