Wiedziałeś, że to musiało się
stać, że wasze stosunki po takim czasie nie mogły być przesiąknięte ciepłem.
Nastąpiło to o dziwo i tak później niż się spodziewałeś. Żałowałeś tylko, że
Marika była świadkiem całej tej sytuacji, a mianowicie widziała jak skołowany
zaistniałą na balkonie sytuacją trzasnąłeś za sobą drzwiami, nie oczekiwanie
opuszczając mieszkanie jednego z paryskich bloków. Od dobrych pięciu minut
wpatrywałeś się tempo w ścianę usytuowaną naprzeciw łóżka i próbowałeś uspokoić
natłok myśli szalejący w twojej głowie. Z jednej strony rozumiałeś ostrożność i
negatywne nastawienie Marceliny, bowiem zmajstrowałeś jej dziecko, a mianowicie
przepiękną i uroczą córkę, ale z drugiej drażniły cię jej wywody, bowiem sama
miała swoje za uszami, nie powiadamiając cię o tym, że masz z nią coś co wiązać
was będzie na przyszłość. Westchnąłeś głośno i zamoczyłeś wargi w oszronionej
wysokiej szklance, do której chwilę temu przelałeś złocisty trunek.
Potrzebowałeś odrobiny ukojenia, a schłodzony napój z zawartością procentów
mógł naprawdę zdziałać cuda. Wyłowiłeś z kieszeni spodni telefon i mruknąłeś
pod nosem przekleństwo, gdy jasność ekranu oślepiła cię na moment. Musiałeś
komuś przelać targające tobą setki niedomówień, czy po prostu oczyścić głowę ze
skupiska myśli.
− No proszę kto to dzwoni?
Chciałeś spytać gdzie mam zostać pochowany? − w słuchawce rozległ się pełen
ironii głos przyjmującego, który nawiązał do waszej wcześniejszej rozmowy.
− Oj, Tomuś, no! Nie gniewaj się
już! − jęknąłeś błagalnie.
− Piłeś albo pijesz. − stwierdził ze
śmiechem brunet. − Co tym razem?
− Byłem u niej i chyba szlag
trafił moje opanowanie. Gdy siedziała tuż obok nie mogłem nie skorzystać. Zacząłem
wodzić dłonią po jej nogach, a ona wyciągnęła mnie na balkon i opierdoliła, a
potem zaczęła się mała awantura. − nakreśliłeś sytuację przyjacielowi.
− Jak mała była ta awantura? − mogłeś się założyć, że unosił teraz pytająco brew.
− Wyszedłem, trzaskając
drzwiami. − przyznałeś niepewnie.
− Kamil!-westchnął głośno, a w
głośniku dało się usłyszeć odgłos otwartej dłoni spotykającej się z jego
czołem. − Marika to widziała? W ogóle co z nią?
− Yhym. − podrapałeś się po głowie
zakłopotany. − Dałem jej czekoladę, porozmawiałem trochę. Chyba mnie polubiła,
ale się jeszcze okaże. Jest taka urocza i śliczna. − westchnąłeś rozczulony na
myśl o córce.
− Byłbyś i będziesz jeszcze dobrym
ojcem. − w jego głosie dało się dostrzec nutkę ciepła.
− Dzięki, Tytus. − zachichotałeś. − Nie wiem co robić by zdobyć jej zaufanie.
− Na pewno jej nie napastuj
napaleńcu. − oświadczył roześmiany. − A tak na poważnie. Kupidynek wisi i trzeba
skorzystać z jego mocy.
−Tomek!
− Słuchaj, bo ja poważnie
mówię! Zabierz ją na wieże Eiffla i chuj
z tym czy tam już była czy nie. − mimowolnie roześmiałeś się na słowa
przyjaciela. − Weź ją tam, kup kwiaty, rozstaw świece i tam powiedz jej co czujesz. − dzielił się z tobą swoją koncepcją Fornal.
− Mistrzunio mój! Jesteś
genialny! − wrzeszczałeś do telefonu, podrywając się z łóżka.
− Nie schlebiaj, Droszyk i tak już
pływam w morzu zajebistości.
− Boże! Niech Kingusia ci zbada
temperaturę.
Po salwie śmiechu, która dotarła
do ciebie po drugiej stronie słuchawki oraz pożegnaniu się odłożyłeś telefon na
szafkę nocną i z nikłym uśmiechem na ustach zwilżyłeś wargi jasną cieczą.
Musiałeś spróbować. Nadszedł czas, aby Kamil Droszyński pozyskał wreszcie swoją
pierwszą dziewczynę. Chciałeś posmakować jak to jest być dla kogoś całym
światem, bowiem ona dla ciebie nim była, ale czy ty dla niej też? Choć kiedyś
nie chciałeś dzielić łóżka z żadną przedstawicielką płci pięknej tej sobotniej
nocy nie marzyłeś o niczym innym jak o tuleniu do siebie drobnego kobiecego
ciała i to tego należącego do pewnej, pięknej Polki zamieszkałej w stolicy
Francji, Kamilu.
***
Poluzowałeś kołnierz od białej
koszuli w błękitne paski i już miałeś wkroczyć pewnym krokiem do klatki
schodowej, bowiem jedna z mieszkanek bloku opuszczała budynek, kiedy twoim
oczom ukazał się wysoki brunet, który przytulał do siebie Wojciechowską.
Zacisnąłeś mocno pięści, a każdy mięsień w twoim ciele napiął się do granic
możliwości. 26-latka dostrzegła cię na parkingu i oderwała się od mężczyzny,
posyłając mu lekki uśmiech. Po chwili minąłeś jego sylwetkę w drodze do wejścia
i wręczyłeś opierającej się nonszalancko biodrami o ścianę budynku dziewczynie
bukiet krwistoczerwonych róż. Marcelina oniemiała rozwarła swoje usta,
odbierając od ciebie kwiaty i zadarła na ciebie swój przeszywający wzrok z nad
nich, unosząc pytająco brew.
− Znamy się 6 lat i przez ten czas
nigdy nie dostałam od ciebie kwiatów. − skwitowała, wąchając wiązankę. − Pierwszy
raz i od razu róże. Punktujesz, Droszyński. − pokiwała głową z uznaniem. − Ale
zaczyna mnie niepokoić twoje zachowanie. − mruknęła, widząc jak drapiesz się po
szyi.
− Kim był ten typek? − nim zdążyłeś
sobie zdać z tego sprawę, a twoje usta opuściło pytanie, przed którym starałeś
się pohamować.
− Przepraszam bardzo, ale nie
muszę ci się z niczego tłumaczyć. − odparła opryskliwie.
− Łączy cię coś z nim? − kontynuowałeś.
− Łączy i to więcej niż myślisz.− mruknęła, ruszając w kierunku wejścia do bloku. − Wchodzisz? − przytrzymała ci
drzwi, zerkając przez ramię.
− Szukasz nowego tatusia dla
Mariki, bo ja się dobrze w tej funkcji nie sprawuję?
− Kamil, do cholery. − warknęła,
mierząc cię lodowatym wzrokiem.
− Dobrze, już milczę. − wzniosłeś
dłonie ku górze w ramach niewinności. − Kontynuujemy w mieszkaniu.
Prychnęła na twoje słowa, co
spowodowało uniesienie twojej lewej brwi. Nie rozumiałeś w co ta dziewczyna
sobie pogrywała. Najpierw była na ciebie okropnie wściekła, a teraz przyjęła od ciebie kwiaty i wyglądało na to,
że twoja postawa przypadła jej do gustu. Gdy tylko przekroczyłeś próg jej lokum
przeszyłeś ją intensywnym spojrzeniem i zmniejszyłeś dzielący was dystans,
bowiem od razu powędrowała do kuchni, aby zapewne przygotować ci coś do picia.
Spojrzałeś jej głęboko w oczy i wiedziałeś już, że na tym elektrycznym
powiązaniu wzrokiem się nie skończy. Ogniki zbyt rozszalały się w jej szmaragdowych
tęczówkach, a twoja dawna natura odezwała się, dając o sobie znać. Wzbiła się
na palce stóp i niespodziewanie przylgnęła swoimi jedwabistymi wargami do
twoich ust, zarzucając ci dłonie na szyję. Mruknąłeś zadowolony, bowiem nie
spodziewałeś się po niej takiego wybuchu namiętności, ale to nie oznaczało, że
ci się to nie podobało. Swoimi smukłymi dłońmi objąłeś ją w tali i
przyciągnąłeś ją bliżej siebie, zjeżdżając nimi zwinnie na jej kształtne
pośladki. Pogłębiłeś pocałunek, pieszcząc językiem jej podniebienie. Słodki
posmak wanilii, którym pokryte były jej
usta powodował, że chciałeś się do nich niemalże przyspawać. Ich scalenie przez
nią było krokiem, który zapoczątkował lawinę. Lawinę waszych uczuć, która
runęła w zadziwiająco szybkim tempie. Jej drobne dłonie rozbiegane przesuwały
się po materiale twojej koszuli, rozpinając zwinnie jej guziki. Ty natomiast
zająłeś się degustacją jej kształtnych pośladków, za którymi naprawdę mocno
tęskniłeś. Obsypywałeś delikatnymi pocałunkami jej kark, strącając nosem
ramiączko od jej bluzki a następnie czarnego biustonosza. Zsunęła z twoich
umięśnionych ramion górną partię ubrania i syciła szmaragdowe tęczówki zarysami
twojej muskulatury, której znacznie przybyło od ostatniej wizyty w jej sypialni
w tę wrześniową noc. Opuszkami palców zaszczyciła uwagą każdy centymetr twojej
klatki piersiowej, radując swoje oczy tym pięknym widokiem. Ty natomiast
podwinąłeś jej bluzkę, aby następnie zrzucić ją z jej drobnego ciała. Nie
wierzyłeś, że urodziła dziecko kilka lat temu. Prezentowała się lepiej niż
wtedy, gdy po raz pierwszy smakowałeś jej bliskości. Jej smukłe ciało było
takie delikatne, piękne, że nie mogłeś przestać delektować się tym co miałeś
przed sobą. Wzniosłeś ją na ręce i kroczyłeś w kierunku jej sypialni, łącząc ze
sobą wasze usta na kilka gorących wymian. Rzuciłeś ją na materac i nosem
wodziłeś od czubka jej nosa, po przez policzki, usta, szczękę oraz szyję i
barki, schodząc coraz niżej. Mokrymi śladami naznaczałeś ścieżkę do tego
najczulszego punktu obsadzonego na jej ciele. Jej drobne dłonie zatopione
zostały w twoich włosach, a później sunęły po plecach, badając ich
architekturę. W końcu nim dostrzegłeś, a jedyną dzieląca was granicą od
zanurzenia się w sobie doszczętnie były skrawki materiału jej koronkowych
majtek oraz twoje bokserki. Drażniłeś swoim oddechem wrażliwą skórę w obszarze
pomiędzy jej udami, śledząc jak zaciska dłonie w piąstki, będąc na skraju
swojej wytrzymałości. Postanowiłeś się nad nią nie pastwić i pozbawiłeś was
bielizny, po czym wspierając swoje czoło o jej i spoglądając jej głęboko w oczy
powiązałeś wasze ciała, tworząc z nich jedność. Wzniosłeś kąciki ust, gdy
Marcelina pod wpływem twoich ruchów zachłysnęła się powietrzem. Miętoliła w
dłoniach skrawek prześcieradła, a jej ciche pojękiwania obijały się o twoje
uszy, wprawiając cię w istną euforię. Czułeś tą gęsią skórkę, gdy chwilę
później wbijała długie paznokcie w twoje plecy, przysparzając ci kilku
płytszych lub głębszych zadrapań. Oplotła cię nogami w pasie i szczelniej
przylgnęła do twojego ciała, wzmacniając wasze wspólne doznania, których tak
cholernie ci brakowało i kiedyś może patrzył byś na to jak na zwykłą
przyjemność, chwilę zapomnienia o rzeczywistości jaka cię otaczała, ale teraz
seks smakował zupełnie inaczej. Smakował lepiej, Kamilu, bowiem oddawałeś się
mu pod wpływem miłości jaką niezaprzeczalnie darzyłeś tą drobną piękność
znajdującą się pod tobą. Wasze oddechy były gwałtowne, niekontrolowane, a usta
na przemian nakrywały się nawzajem, aby choć odrobinę oszczędzić sąsiadom
odgłosów, które zapewne przebijały cienkie ściany.
− Nie masz być o co zazdrosny. Ten
facet to mój przyjaciel z pracy. − mruknęła w twój bok Marcelina, a ty poczułeś
przy swojej skórze, że delikatnie się uśmiecha.
− Nie byłem zazdrosny. − mruknąłeś.
− Wcale, ale powiem ci, że już
wiem co cię kręciło w tej grze na moich uczuciach. To taka niebywała
satysfakcja.
❤
Hello! ^^
Tomuś jako dobry przyjaciel doradza Kamilowi, a ten działa zupełnie inaczej, choć za zmianą planów chyba nie stoi on sam a Marcelina ^^ Spodziewaliście się tego po niej? Po nich? :D Poszli na całość nie ma co xD No, ale cóż... Uczucia się skumulowały i poszło :D Zobaczymy czy po nocy nadal będzie pomiędzy nimi tak dobrze ^^ Całuję i do zobaczenia w środę! ;*
PS: Przedstawiam Wam słodką Marikę :D
Tomuś jako dobry przyjaciel doradza Kamilowi, a ten działa zupełnie inaczej, choć za zmianą planów chyba nie stoi on sam a Marcelina ^^ Spodziewaliście się tego po niej? Po nich? :D Poszli na całość nie ma co xD No, ale cóż... Uczucia się skumulowały i poszło :D Zobaczymy czy po nocy nadal będzie pomiędzy nimi tak dobrze ^^ Całuję i do zobaczenia w środę! ;*
PS: Przedstawiam Wam słodką Marikę :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz