czwartek, 12 lipca 2018

Epilog

Nie wiem czy pasuję, ale przy nim pisało mi się mega to zakończenie. Można się wczuć :3

      Przylgnęłaś mocniej do ciała rodzicielki, szepcząc jej do ucha, że będziesz tęsknić. Starsza kobieta odsunęła się od ciebie i posłała ci ciepły uśmiech, gładząc dłonią twój policzek. Także wzniosłaś nikle kąciki ust i zostałaś zamknięta w stalowych objęciach ojca, który mówił ci, abyś uważała na siebie i  czasem ich odwiedzała. Skinęłaś jedynie głową na jego słowa i musnęłaś ustami jego policzek w geście pożegnania. Po chwili przymknęłaś drzwi za rodzicami opuszczającymi twoje mieszkanie i westchnęłaś głośno, opierając się plecami o ich fakturę. Znowu zostałaś sama. Sama po raz ostatni w twoim lokum. Podreptałaś w kierunku łazienki i zrzuciłaś z siebie odzienie, sprawiając, że opadło na posadzkę. Zatrzasnęłaś za sobą drzwiczki kabiny prysznicowej i nanosiłaś na drobne ciało żel za pomocą gąbki. Jego słodka, arbuzowa woń otumaniła cię, a ciepły strumień wody rozluźni każdy mięsień w twoim ciele. Owinięta w biały ręcznik biegałaś po wnętrzu sypialni, opróżniając wnętrze szafy i szuflad w komodach, układając je w środku walizki. Resztę rzeczy dopakowałaś do pudełek walających się w niewielkim salonie i narzuciłaś na siebie przygotowany wcześniej zestaw. Sprintem zjawiłaś się przy drzwiach wejściowych, gdy dzwonek rozległ się po zaciszu mieszkania i ujrzałaś przed sobą opierającego się nonszalancko o framugę drzwi bruneta. Osunęłaś się na bok, aby mógł wejść i nawet nie zdążyłaś poderwać się z miejsca, kiedy jego silne ramiona opatuliły cię szczelnie. Wtuliłaś się w niego ufnie i skryłaś twarz w jego szarej bluzie. Otuliła cię intensywna woń jego perfum , którą zaciągnęłaś się łapczywie, chcąc zapamiętać ją na dłuższy czas a może i na zawsze. Pragnęłaś tu już nigdy nie powrócić. Nie przekroczyć granic Polski. Chciałaś uciec przed uczuciem jakie zakiełkowało w tobie względem blondyna. Jednak jedyną rzeczą, która cię tutaj trzymała był on. Twój przyjaciel. Załkałaś cicho w materiał jego ubrania i zadarłaś głowę ku górze, spoglądając mu głęboko w oczy. Jego siwo błękitne tęczówki zabłysnęły pod wpływem pojawiających się w nich łez. Nie wytrzymałaś. Wybuchłaś płaczem. Tomek przeniósł cię na kanapę i ułożył sobie na kolanach, gładząc dłonią twoje plecy.
         — Maleńka, jesteś pewna, że tego chcesz?  —wychrypiał tuż przy twoim uchu, a ty skinęłaś głową.  — Ja nie chcę się z tobą rozstawać.  —wypowiedział łamiącym się głosem.
Pękł. Tomasz Fornal pękł. Zadarłaś głowę z nad jego klatki piersiowej i poczułaś jak twoje serce łamie się na tysiące kawałeczków. Nie chciałaś go tutaj zostawiać, ale nie miałaś innego wyboru. Słona ciecz błądziła po waszych policzkach, a z gardeł wydobywał się cichy szloch. Nie sądziłaś, że będzie to dla ciebie takie trudne. To jak zżyłaś się z tym chłopakiem było dla ciebie nie do pojęcia. Niedawno wyliczyłaś, że przyjaźnicie się już nieco ponad dwa miesiące. Nie mieściło ci się w głowie. Znałaś go jedynie nieco ponad 60 dni, a czułaś jakby to były przeżyte razem pełne doświadczeń lata. Oparłaś głowę na jego ramieniu i przymknęłaś powieki, chcąc zakończyć tą karuzelę uczuć.
          —Będę cię odwiedzał najczęściej jak się tylko da, obiecuję.  —wyszeptał, składając pocałunek na twoim czole.
Uśmiechnęłaś się blado pod nosem i otarłaś dłonią ślady smutku na jego policzkach. Ostatnią noc w tym miejscu postanowiłaś właśnie spędzić w towarzystwie przyjmującego. Wyciągnęłaś z półki pod szklanym stolikiem album, który otrzymałaś od niego na 21 urodziny i rozłożyłaś na twoim oraz jego kolanie. Fornal wskazał palcem na jedno z pierwszych waszych zdjęć i zaniósł się głośnym śmiechem.  Otrzymał od ciebie kuksańca tuż pod żebrami i popatrzyła na ciebie rozbawiony. Opierałaś się w dziwny sposób o ladę w ośrodku, gdzie odbyło się przedsezonowe zgrupowanie Czarnych i patrzyłaś na bruneta z dziwną miną. Kolejne wasze fotografię pochodziły z sesji koleżanki siatkarza i miały miejsce w Radomiu. Zaśmiałaś się pod nosem na widok wyrazu twarzy 20-latka:
         —Serio byłam aż taka ciężka?
        — Pozostawię to bez komentarza.  —skwitował twój przyjaciel.

***
Pragnienie władające każdą twoją komórką ciała było nie do zniesienia. Od spoliczkowania przez miedzianowłosą wolałeś się jednak nie pojawiać pod jej blokiem, a tym bardziej drzwiami mieszkania. Pogodziłeś się już z tym, że z żadną przedstawicielką płci pięknej nie będziesz już w stanie wyprawiać tego  w łóżku co wcześniej. Twoje pożądanie zatrzymało się względem Marceliny i musiało pozostać nieodwzajemnione. Nie potrafiłeś jej pokochać. Ty nie umiałeś kochać  i byłeś przekonany, że nigdy się tego nie nauczysz. Spieprzyłeś tą znajomość, która mogła potoczyć się zupełnie inaczej. Wolałeś omijać Łódź szerokim łukiem.  Wiedziałeś, że straciłeś w jej oczach. Zaprzepaściłeś swoją szansę na być może pierwszy w swoim życiu związek. Nadal podziwiałeś Wojciechowską za dostrzeżenie w tobie czegoś wartego uwagi. Z tego co słyszałeś od Tomka nie był to wcale twój urok. Ona zauważyła  w tobie coś zupełnie innego. Wewnątrz wierzyła, że jesteś pełen pokładów dobroci, której nikt nie potrafił dotąd z ciebie wydobyć. Widziała światełko w tunelu. Nawet nie jednokrotnie chciała cię w jego kierunku poprowadzić, ale nie miała odwagi się za to zabrać, a twoje cholerne, nieprzemyślane i durne zachowanie ją w tym działaniu zniechęciło. Spoczywałeś na jednym z krzeseł przy ulubionym barze i sączyłeś zamówiony znacznie temu złocisty napój.  Samotność na jaką się dzisiaj zdecydowałeś ułatwiała ci refleksje, których czasami nawet ty potrzebowałeś. Wyjście pozbawione osoby przyjmującego czy atakującego, z którym można było powiedzieć też się kumplowałeś zadziałało dla ciebie pozytywnie. Zamoczyłeś wargi w zimnym, chmielowym trunku i wpatrywałeś się tempo przed siebie. Nagle jakby cię olśniło. 
       — Już nigdy nie skrzywdzę tak żadnej kobiety.  —mruknąłeś do siebie pod nosem.
       — To dobrze, że Marcela na ciebie tak działa, ale może raczysz jej podziękować i jednocześnie pożegnać osobiście?  —usłyszałeś znajomy, ciepły głos. 
Zwróciłeś głowę w kierunku jego źródła i uśmiechnąłeś się nikle pod nosem, spostrzegając sylwetkę Tomka na krześle obok. Poklepałeś go dłonią po ramieniu i dopiłeś piwo do końca, zeskakując z siedzenia.
         — Dobrze kminisz, ale nie zamierzam się jej pokazywać na oczy.  — oświadczyłeś, przyglądając się jego twarzy. 
         — A jak ci powiem, że wylatuje i  prawdopodobnie już nigdy jej nie zobaczysz?  —uniósł pytająco brew, przypatrując ci się uważnie.
            —Jak to?!  — rzuciłeś zdziwiony zbyt głośniej niż zamierzałeś.
            — Lotnisko w Warszawie. Leć. Ma jeszcze trochę czasu do odlotu.  —powiedział z delikatnym uśmiechem. 
            — Piłem.  —skrzywiłeś się, drapiąc po głowie. 
          — Taksówka już czeka.  — uśmiechnął się szeroko w twoim kierunku.  — Wiedziałem, że kupidynek wisi!  — wydarł się za tobą, gdy pobiegłeś do wyjścia z lokalu i zatrzasnąłeś za sobą drzwi. 

***
Nerwowym wzrokiem omiotłaś tarczę zegarka znajdującego się na lotnisku. Westchnęłaś głośno, czując dziwny niepokój wewnątrz siebie. Obawiałaś się, że coś będzie ci próbowało przeszkodzić w wylocie do stolicy Francji. Zachłysnęłaś się powietrzem, kiedy w zasięgu twojego wzroku pojawił się przedzierający się przez tłum ludzi, biegnący w twoją stronę blondyn. Pokręciłaś głową, wmawiając sobie, że masz jakieś omamy, że jego tu nie ma, że to twoja wyobraźnia. Twierdziłaś, że zbyt duże stężenie tęsknoty płata ci figle. Okręciłaś się na pięcie, plecami do miejsca, w którym dostrzegłaś rzekomą sylwetkę siatkarza i przymknęłaś powieki. Oddychałaś powoli, głęboko, starając się ochłonąć po poprzedniej sytuacji. Pisnęłaś głośno, otwierając oczy, kiedy poczułaś silny uścisk na nadgarstkach, za który odpowiadały smukłe palce oplatające je. Zadarłaś głowę ku górze i zamarłaś. To naprawdę był on. Rozgrywający chłonął błękitnymi tęczówkami twoją twarz, a ty nie byłaś w stanie wydusić z siebie ani słowa. Jego oczy przypominały ocean. Piękne, ale zdradliwe. Dla ciebie były wręcz niebezpieczne. Gdy zatonęłaś w nich pierwszy raz zapragnęłaś to uczynić znowu. Były zwierciadłem duszy. A w jego dało się dostrzec teraz tak wiele emocji. Przesiąknięte były błyskiem spowodowanym twoją obecnością tak blisko, pożądaniem rozlewającym się po nich czy też smutkiem.  Zmarszczyłaś brwi. Nie rozumiałaś tego. Kamil Droszyński był smutny, ale przecież nie przejmował się innymi. Miał gdzieś wszystkich. Dla niego liczył się tylko czubek własnego nosa, własne potrzeby. Przegrałaś. Ułożyłaś dłoń na jego pokrytym zarostem policzku i zastygłaś z nim w kontakcie wzrokowym. Stanęłaś na czubkach palców i połączyłaś wasze usta ze sobą. Całowałaś go łagodnie, ostrożnie, bojąc się emocje przejmą nad twoim zachowaniem wodzę. Pogłębił pocałunek i przeniósł dłonie na twoje pośladki, dosuwając cię do siebie bliżej jednym stanowczym ruchem. Zawiesiłaś dłonie na jego szyi i poddałaś się całkowicie tej pieszczocie. Jego wargi miały posmak alkoholu. Tego samego, którym smakowały tej wrześniowej nocy. Wasze języki żyły własnym życiem. W końcu oderwał się od twoich ust i oparł swoje czoło o twoje. Spojrzałaś na niego oszołomiona. Nie docierało do ciebie to, że po takim długim czasie zasmakowałaś jego bliskości choć w najmniejszym stopniu. Nie wierzyłaś, że on się tu znajduje. 
       —Powinnaś coś wiedzieć, Marcelina.—jego głos otulił twoje uszy.
        — Co takiego?—popatrzyłaś na niego zaciekawiona. 
      — W jakiś dziwny, pokręcony sposób jesteś dla mnie ważna.— dwoma palcami uniósł twój podbródek i spojrzał ci głęboko  w oczy.— Nie wiem jakim cudem tego dokonałaś, ale zmieniłaś mnie. Porzuciłem sypianie z dziewczynami. Jedyne czego pragnę to Ty.
       —Kamil, ale nie jesteś mi w stanie zagwarantować tego czego chcę. Kocham cię, ale ja pragnę czegoś innego. Marzę o tym by budzić się obok ciebie, zasypiać, przynosić i otrzymywać śniadanie do łóżka, być kochaną, abyś się o mnie troszczył, wspierał. Po prostu był.—tłumaczyłaś mu cierpliwie.
       —Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym to dla ciebie zrobić, ale masz rację. Nie jestem w stanie. Nie potrafię kochać. —spuścił głowę, wbijając wzrok w swoje buty. 
      — Kamil, ja... Ja muszę już iść.—wyszeptałaś słabo. 
Oparłaś głowę o chłodną szybę i płakałaś. Łkałaś cicho, pozwalając łzom spływać po twoich policzkach i rozmazywać twój makijaż. Przeklinałaś Droszyńskiego, że tutaj dotarł, że Fornal zapewne mu wypalał o twoich planach. Czułaś przeszywający twoją dusze ból. Wiedziałaś, że po spojrzeniu w te błękitne tęczówki ciężko ci będzie o nim zapomnieć. Jeszcze ciężej niż dotychczas, ale musiałaś tak postąpić. Tak będzie dla ciebie lepiej. 

***
Przyłożyłaś do ust czerwony kubek i upiłaś ostatni łyk kofeinowego napoju, który miał cię pobudzić do funkcjonowania po większej części nocy spędzonej na papierkowej robocie. Położyłaś naczynie na stole i pokręciłaś z delikatnym uśmiechem na ustach głową, lustrując wzrokiem godzinę wskazywaną przez zegar na ścianie w kuchni. Jak zawsze była bliska spóźnienia, a ty jak miałaś to w zwyczaju postanowiłaś ją w tym utwierdzić.
        —Marika! Zaraz się spóźnisz do szkoły!—krzyknęłaś w kierunku jej  pokoju. 
Chwilę później  twoim szmaragdowym oczom ukazała się sześcioletnia dziewczynka wyłaniająca się zza białych drzwi, za którymi kryło się jej królestwo.  Posłałaś jej promienny uśmiech i chwyciłaś szczotkę do włosów spoczywającą na kancie stołu. Przeczesywałaś starannie jej długie, lekko pofalowane włosy, których odcień odziedziczyła po tobie i zebrałaś je  w wysokiego kucyka. Córka odwróciła się  w twoim kierunku i musnęła ustami twój policzek w geście podziękowania, spoglądając na ciebie tymi przeszywającymi błękitnymi tęczówkami. Tą barwę mogła przejąć w genach tylko po jednej osobie. Pstryknęłaś ją w  nos i ujęłaś jej rączkę w swoją dłoń, pociągając w  kierunku drzwi.  Spoczęła w foteliku na tylnym siedzeniu i przyglądało ci się z wesołym wyrazem twarzy, gdy zapinałaś ją pasami. Kilka minut po opuszczeniu parkingu przed blokiem uchwyciłaś jej urzekający, rozkoszny uśmiech w lusterku wstecznym i sama także wzniosłaś kąciki ust. 
         —Mamo, a gdzie jest mój tata? Co się z nim dzieje? Jaki on jest? — zaatakowała cię pytaniami niczym amunicją z karabinu.
         — Złotko, twój tata mieszka w Polce i jest siatkarzem. — odparłaś, skręcając w prawo.—To trochę skomplikowane. Opowiem ci o nim jak dorośniesz, obiecuję.—posłałaś jej subtelny uśmiech. — A teraz zmykaj do szkoły. Kocham cię.—wypowiedziałaś i musnęłaś jej policzek, nadstawiając swój. 
Marika  pozostawiła na nim mokry ślad i pognała w kierunku budynku. Pokrzykiwałaś za nią, aby zwolniła, ale ta jedynie odwróciła się w twoim kierunku i wystawiła ci język. Zachichotałaś pod nosem, kręcąc z niedowierzaniem głową i opadłaś na fotel kierowcy, przymykając za sobą drzwi. Odchyliłaś głowę do tyłu i przymknęłaś powieki, wzdychając głośno. Temat Kamila nadal był dla ciebie trudny, a twoje oczko w głowie poruszało go kilka razy w trakcie tygodnia. Co miałaś jej powiedzieć?  Twoje rozmyślenia przerwała piosenka rozbrzmiewająca po wnętrzu samochodu. 
       —Cześć Marcela!—wypowiedział entuzjastycznie do słuchawki przyjmujący.
      —Hej Tomuś.— mruknęłaś niemrawo.
     — Co się dzieje? — w tonie jego głosu wyczuwalne było zaniepokojenie. 
   — Marika bombarduje mnie pytaniami o tatusia. Co ja mam jej powiedzieć? Że jej ojciec to dupek i nie ma pojęcia o jej istnieniu?— powiedziałaś załamana, a  w twoich oczach pojawiły się łzy.
     — Wytrzymasz. Kiedyś musisz powiedzieć jej prawdę, ale nie teraz. — starał się ciebie uspokoić brunet. 
     — Nie wygadałeś się Kamilowi? Mam nadzieję. —rzuciłaś powątpiewająco. 
       — Nie no co ty, ale jeżeli już o nim mowa to...
       —Muszę kończyć. Pa.— burknęłaś pośpiesznie i zakończyłaś połączenie.

***
Spojrzałeś zawiedziony na Tomka, który rozłożył bezradnie ręce, oświadczając ci, że się rozłączyła. Przyjaciel poklepał cię po ramieniu i oświadczył, że musi cię już opuścić. Skinąłeś jedynie głową i przymknąłeś za nim drzwi, zsuwając się po ich nawierzchni.  Skryłeś twarz w swoich wielkich dłoniach i westchnąłeś głośno. Kochałeś ją. Fornal miał rację. Ten pieprzony kupidyn trafił w ciebie tą cholerną strzałą. Żałowałeś, że tak późno to do ciebie dotarło. Myliłeś się, widząc wszystkie docierające do ciebie bodźce odnoszące się do jej osoby jako elementy pożądania. Popełniłeś błąd, Kamilu Droszyński. Kosztujący cię niewiedzę o córce błąd. 


  ~*~
Dziękuję Wam za wszystko, dziewczyny! :* Może i była przy tym opowiadaniu garstka komentarzy pod każdym z rozdziałów, ale widziałam jak równie mocno jak ja tworząca to zżyłyście się z tą historią, a to wiele dla mnie znaczy <3 Będę tęsknić za tą świetnie ukazaną przyjaźnią Tomka i Marceliny, za Kamilem zachowującym się skandalicznie czy Kingą będącą ślepą na uczucie Fornala :( Ta historia była w pewnym sensie wyjątkowa ;3 Cholernie ciężko pisało mi się jej niektóre momenty, ale podołałam, dałam radę, dobrnęłam do samego końca ;) Dziękuję z całego serca Paulce, która gnała na każdą część jakby się paliło i zawsze( albo przeważnie zawsze) była pierwsza! <3 Co by się nie działo, ona była <3 Jesteś kochana! :3 Miałam dwie wizję zakończenia ich losów. Pierwsza to ta ukazana wam wyżej druga, że Kamil ją pokocha i puści do Francji po mimo miłości by przez niego nie cierpiała. Teraz jednak dostrzegam, że połączyłam nieco chyba te dwie wersję ;) Ktoś spodziewał się małej Droszyńskiej? :D Całuję i zapraszam do śledzenia losów Mateusza & Oli >>Najważniejsze jest teraz i tu. Bo jutro wybudzimy się ze snu.<<  oraz mojego nowego duetu z Paulką >>klik<< W roli głównej Michał Filip :D 

sobota, 7 lipca 2018

009

         Przeciągnęłaś się leniwie niczym kotka i mimowolnie zerknęłaś na obszar materaca, gdzie jeszcze niedawno spoczywała sylwetka przyjmującego.  Spanie z nim w jednym łóżku było jedną z niewielu przyjemności w twoim życiu. Uwielbiałaś to uczucie, kiedy podczas chłodniejszych nocy mogłaś wtulić się w umięśnione ciało bruneta i czuć emanujące od niego ciepło, które automatycznie przenosiło się na ciebie, a taka właśnie miniona noc była. Zaśmiałaś się pod nosem na wspomnienie przebudzenia około trzeciej nad ranem spowodowanego umieszczeniem nogi siatkarza na twojej łydce, a ręki tuż pod biustem. Nie zazdrościłaś przyszłej pannie Fornal wspólnego łoża  małżeńskiego. Opuściłaś stopy na podłogę, krzywiąc się nieznacznie, kiedy zetknęły się one z jej chłodem. Wsunęłaś je w kapcie i  powędrowałaś zza przyjemną wonią roznoszącą się po wnętrzu mieszkania. Zawitałaś do kuchni z promiennym uśmiechem i przechwyciłaś od 20-latka wysoką szklankę z trójwarstwowym napojem, składając na jego policzku soczystego całusa w geście podziękowania. Tomek zaprezentował ci swoje śnieżnobiałe perełki i wskazał dłonią na wolne krzesło przy kuchennym stole. Posłusznie zajęłaś to miejsce i wpakowałaś do ust jeden z kawałków świeżej, chrupiącej bagietki zatopionej w twarogu. Przymknęłaś powieki pod wpływem rozkoszy i mruknęłaś rozanielona, kiedy popiłaś ostatni kawałek pieczywa łykiem kofeinowego napoju. Pomysłowości w kuchni twojego przyjaciela mogłaś pozazdrościć jego przyszłej partnerce. Przykładałaś parujące naczynie co rusz do ust i przyglądałaś się uważnie twarzy błękitnookiego, upewniając się czy aby na pewno otrząsnął się po wydarzeniach wczorajszego później popołudnia. W jego zachowaniu nie dostrzegłaś jednak czegoś niepokojącego i uznałaś, że chyba udało ci się go pocieszyć po tej beznadziejnej konfrontacji z blondynką w kawiarni. Posłał ci łagodny uśmiech, ścierając wewnętrzną częścią kciuka draśnięte białym serem twoje kąciki ust i pokręcił z rozbawieniem głową, gdy podkradłaś mu kubek z kawą rozpuszczalną i upiłaś jej łyk. Gdy zapragnął posprzątać po posiłku stanowczym, nieznoszącym sprzeciwu tonem sprawiłaś, że ponownie usiadł na swoim miejscu i sama zabrałaś się za zmywanie naczyń. Zerknęłaś na niego przez ramie, kiedy nieskazitelną, nieciążącą wam w nawet najmniejszym stopniu cisze przecięły początkowe takty jego ulubionej piosenki. Momentalnie wydobył telefon z kieszeni jasnych dżinów, którym często nadawałaś miano nieśmiertelnych, gdyż częstotliwość spoczywania ich na jego nogach była powalająca  i zmarszczył brwi, wsłuchując się w głos rozmówcy. Ty tymczasem wspięłaś się na palce i rozłożyłaś ociekające wodą elementy zastawy stołowej na suszarce. Okręciłaś się na pięcie i wbiłaś wzrok w twarz bruneta, opierając się biodrami o zlew.  Odłożył telefon na blat stołu i westchnął głośno, a ty wiedziałaś już, że ta rozmowa nie była prowadzona przez blondyna czy innego członka klubu siatkarskiego z Radomia i nie należała do luźniejszych. Osoba, która nawiązała połączenie z twoim towarzyszem była kimś zdecydowanie ważniejszym.
         —Tylko mnie nie zamorduj ani nie posiekaj mojego pięknego ciała.—rzekł Tomasz, spoglądając na ciebie błagalnie.
         — Kinga? —mruknęłaś, wznosząc jedną z brwi i ocierając ściereczką wilgotne dłonie.
        — Chce się ze mną spotkać.—słyszałaś jak głośno przełknął ślinę.
        — Potrzebujesz mojej obstawy czy tym razem poradzisz sobie sam? — zachichotałaś wesoło.
       — Jestem niebywale wdzięczny za to jak się za mną wstawiłaś wczoraj, ale podziękuję dzisiaj za twoje cyrki.—zaśmiał się pod nosem.
Zaniosłaś się śmiechem na jego słowa i poprosiłaś go, aby udając się na spotkanie ze swoją miłością podrzucił cię do centrum miasta, abyś mogła wykonać zakupy. Zmierzyłaś dłonią jego gęste, ciemne włosy, kiedy odparł, że wyposażył twoją lodówkę w asortyment na co najmniej tydzień i pisnęłaś uradowana, mrucząc pod nosem, że jest kochany. Po chwili przymknęłaś za nim drzwi i nakazałaś powiadomić o przebiegu wizyty w domu  Majewskiej.

           Wpatrywałaś się  z beztroskim uśmiechem wykrzywiającym twoje usta w zawodnika Czarnych Radom, który dziękował ci za wczorajsze posunięcie w postaci wtrącenia się do jego rozmowy z 20-latką. Sprawił, że oderwałaś się od podłoża i okręcił cię wokół własnej osi, wydzierając się szczęśliwy. Ty natomiast nie byłaś w stanie nic z siebie wydusić. Kompletnie nie spodziewałaś się takiego obrotu sprawy. Jak później się dowiedziałaś blondynka rozważyła w pełni twoje słowa wypowiedziane w stanie wściekłości na nią  i zdecydowała się obdarować chłopaka z gimnazjalnego środowiska szansą utworzenia z nim związku. Brunet przyciągnął cię do siebie zamaszystym ruchem i zamknął w szczelnym uścisku, wciąż szepcząc słowa wdzięczności w twoim kierunku. Zadarłaś jedynie kąciki ust ku górze i wzruszyłaś jedynie ramionami, stwierdzając, że to nic takiego i postanowiłaś po prostu spróbować jego obecnej partnerce uświadomić jaki skarb ma tuż przed nosem. Musnął ustami twoje czoło i posłał kolejny rozkoszny uśmiech w twoją stronę. Zaciągnęłaś go na kanapę usytuowaną w salonie i zarzuciłaś nogę na nogę, oczekując od niego opowiedzenia historii jak to wszystko się zaczęło. Przewrócił jedynie oczami, stwierdzając, że to naprawdę długo wam zajmie. Zaśmiałaś się tylko i kiwnęłaś głową, aby jednak podjął się podzielenia nią z tobą. Po chwili już zagłębiałaś się wraz z Mistrzem Świata w klimat gimnazjalnych czasów i zaintrygowana wsłuchiwałaś w początek jego losów z udziałem blondynki. Co jakiś czas rozczulona mruczałaś czy dodawałaś wtrącenie od siebie czy też po prostu szczerze się uśmiechałaś pod nosem.  To jakim uczuciem Kingę od młodzieńczych lat darzył Tomek było urocze. Chichotałaś z jego wpadek przy jej osobie czy pomysłowych podchodów, na które mógł wpaść tylko on.  Salwy waszych śmiechów rozbrzmiewały echem po łódzkim mieszkaniu, gdy brunet opowiadał ci jak to zazdrosny był o innych przedstawicieli płci męskiej kręcących się wokół jak to wtedy o niej mówił "księżniczki ". Niebywale byłaś z siebie dumna, że przyczyniłaś się do postania ich związku. Związku, który Fornalowi był bardzo potrzebny. Dopytywałaś jeszcze co stało się z wcześniejszym chłopakiem jego obecnej dziewczyny. Siatkarz odparł, że Łodziance od dłuższego czasu się z nim nie układało i trafił w odpowiedni okres czasowy.
           —Szczęścia, przyjacielu!— wykrzyknęłaś za nim, gdy zamykał za sobą drzwi twojego lokum.
          —Wzajemnie! —wydarł się z dołu.

***
   Zatrzasnąłeś za sobą drzwi otrzymanego od klubu Hyundaia  i pognałeś w kierunku wejścia do klatki schodowej bloku kelnerki. Odetchnąłeś z wyraźną ulgą, kiedy starsza kobieta za pewne wracająca z zakupów z osiedlowego sklepu nie zdążyła przymknąć za sobą drzwi i wparowałeś do środka budynku.  Twój zapał na jak szybsze dotarcie do mieszkania 20-latki nie zniknął nawet wtedy, kiedy twoim oczom ukazał się liczny plik schodów. Wspinałeś się coraz wyżej, pokonując stopnie w ekstremalnie błyskawicznym tempie. Zjawiłeś się naprzeciwko dębowych drzwi, za którym kryło się lokum Marceliny i nacisnąłeś dzwonek. Pokręciłeś z niedowierzaniem głową, gdy przez twoją głowę ponownie w ostatnim czasie zaczęły się przewijać myśli co ta dziewczyna z tobą uczyniła. Nigdy w życiu nie wkładałaś tyle trudu w pojawienie się u jakieś przedstawicielki płci pięknej. Nigdy wcześniej nie łamałeś swoich zasad. Tymczasem notorycznie miałeś to ochotę zrobić, gdy w pobliżu znajdowała się atrakcyjna właśnie ona. Materac spoczywający w radomskiej sypialni twojego mieszkania zdecydowanie ostygł od  ostatniej upojnej nocy, która wydarzyła się tuż po uroczystości rozpoczęcia sezonu przez twój klub, czyli dobre kilkanaście tygodni temu. Zapomniałeś już jakim uczuciem jest czuć temperaturę rozgrzanego ciała. Nie błądziłeś już dłońmi po  żadnej aksamitnej, kobiecej skórze. Nie zamaskowywałeś już żadnych słodkich ust. Nie rozdawałeś już licznych pocałunków niczym totolotek tysięcy. Nie pozwalałeś już żadnej przedstawicielce płci pięknej zagościć w zaciszu twojego mieszkania czy też zataszczyć się do jej  lokum. Nie czyniłeś tego wszystkiego, bo wszystko to bez niej było pozbawione tego czegoś. To jej pragnąłeś najbardziej na świecie. Łaknąłeś smakować jej ust, zwiedzać zakamarki jej pięknego ciała, wsłuchiwać się w jej odgłosy zadowolenia czy szczytować razem z nią. Czułeś nieustanne pożądanie względem niej, którego nie byłeś w stanie zaspokoić. Nie mogłeś go uśpić. Ono ciągle w tobie było. Kiełkowało od tej wrześniowej nocy, nabierając rozmiarów. Osiągając coraz wyższy poziom. Ocknąłeś się, kiedy do twoich uszu dotarł trzask zamka w drzwiach. 
         — Czego chcesz? —jej zazwyczaj melodyjny ton głosu przeszywał przerażający chłód. 
        — Dużo nad tym rozmyślałem. —wypowiedziałeś, opierając się dłonią o framugę drzwi i spoglądając jej głęboko w oczy. 
        — I?—  przeciągnęła samogłoskę i patrzyła na ciebie z tlącą się w jej szafirowych oczach nadzieją. 
        — Co powiesz na układ? — odparłeś, poruszając znacząco brwiami.
Obserwowałeś jak z jej ślicznych tęczówek ulatnia się jaka kolwiek namiastka wiary w ciebie. W to, że możesz jej wypowiedzieć to czego oczekiwała, czego tak bardzo pragnęła i co chciała usłyszeć. Słowa, które padły w twoim mieszkaniu. Te wypowiedziane przez Fornala. Zabrałeś jej to . Widziałeś zwód w jej oczach, a później czystą złość.  Nie potrzebie rozpoczynałeś tą rozmowę tak naradzającym nadzieję zwrotem. Podczas, którego w głowie kołatało tysiąc myśli. Po chwili już zdawałeś sobie sprawę, że zjebałeś po całości. Jej drobna dłoń  wylądowała z ogromną siłą na twoim policzku, a twój nos został staranowany przez zatrzaskujące się drzwi. Potarłeś dłonią pulsujące przeszywającym bólem miejsce oraz obolały nos i pokręciłeś z nikłym uśmiechem głową, dochodząc do wniosku, że uderzyła cię po raz drugi podczas trwania waszej pokręconej znajomości. Opadłeś na fotel kierowcy i zachichotałeś pod nosem, dostrzegając jak zdenerwowana zaciąga się nikotyną na balkonie. Zachowałeś się jak dupek. To prawda, ale musiałeś spróbować.  Ta dziewczyna zmieniła całkowicie twój system myślenia, sposób bytu i... Ciebie. Jednak nadal się upierałeś, że jedyne czym ją darzysz to ogniste pożądanie. 

~*~
Hello! ^^
Jak myślicie jak zakończą się losy tej dwójki? Czy Kamil się opamięta. a może dalej pozostanie zimnym, obojętnym na uczucia Marceliny? Dowiecie się już w kolejnym tygodniu ;) Przygotujcie się także na start Maślaka ^^ Niebywale się cieszę z obecności Tomka na liście powołanych na zgrupowanie w Zakopanem i pod wpływem tej euforii zdecydowałam, że muszę napisać coś nowego ;) Mam nadzieję, że może załapie się do składu na Memoriał Wagnera czy MŚ. Śliwka czy Kwolek nie zagrali dobrze ostatnich spotkań, ale wiadomo, że każdy może mieć słabszy dzień ;) Proszę wyrażajcie swoją opinię w komentarzach w tych ostatnich godzinach tego opowiadania, gdyż koniec go już bliski, a ja bardzo chcę wiedzieć co o nim myślicie ^^ Jest opcja komentowania anonimowo także śmiało dziewczyny ^^ Całuję i do zobaczenia niebawem ;*

środa, 4 lipca 2018

008

            Nucąc pod nosem jedną z ulubionych piosenek czyściłaś ściereczką ladę. Omiotłaś wzrokiem lokal i mimowolnie wzniosłaś kąciki ust na nielicznych ludzi, którzy go wypełniali. Dzisiejszego dnia miejsce twojej pracy było znacznie mniej oblegane. Nie wiedziałaś jaka była tego przyczyna, ale zdecydowanie ten detal wpływał na twój dobry humor, który zawitał do ciebie po długim urlopie. Kołysałaś biodrami do rytmów utworu wydobywających się z radia i wpatrywałaś się znudzona w wejście do budynku. Zmarszczyłaś brwi, kiedy twoim szmaragdowym oczom ukazała się sylwetka bruneta. Od przekroczenia progu twojej uwadze nie uszło, iż sprawiał wrażenie spiętego. Nerwowo przeczesywał wzrokiem wnętrze kawiarni w poszukiwaniu ciebie, a także wplatał palce w gęste włosy i  zaczesywał je dłonią do tyłu. Kiedy cię dostrzegł na jego usta wpłynął cień uśmiechu i powoli podreptał w twoim kierunku. Musnął ciepłymi wargami twój policzek, pozostawiając na nim mokry ślad i mruknął ciche "cześć".  Po mimo tak miłego sposobu w jaki cię przywitał ty gromiłaś go morderczym wzrokiem i ze splecionymi na piersiach ramionami oczekiwałaś od niego wyjawienia przyczyny z jakiej nie powiadomił cię o przybyciu do Łodzi. 
   —Uwierz mi nie miałem pojęcia wcześniej, że się tutaj znajdę.— jęknął błagalnie, widząc twoje oburzenie brakiem wcześniejszego poinformowania o wizycie. 
       —Fornal, ja rozumiem, że jesteś spontaniczny, roztrzepany, ale chwilę na wysłanie SMS'a chyba miałeś.—odburknęłaś nadal zirytowana.
    —Szczerze? Może i owszem, ale nie byłem w stanie o tym myśleć. —odparł, uderzając nerwowo paznokciami o ladę oddzielającą waszą dwójkę. 
          —Co się dzieję?— wypaliłaś zaniepokojona wzrastającym poziomem nerwowości u przyjaciela.
          — Spotykam się z Kingą.
Pokręciłaś z niedowierzaniem głową. Zdanie, które opuściło jego usta kilka sekund temu przeszło twoje najśmielsze oczekiwania. Obawiałaś się nawet, że przywiózł ze sobą tego debila, którego od czasu meczu ze szczecińskim zespołem i dotkliwym uświadomieniu mu jaki masz do niego szacunek starałaś się unikać jak ognia. Jednak te cztery słowa, które dla przebywających we wnętrzu kawiarni ludzi wydawały się zwyczajne dla ciebie i jego powodowały coś pokroju niepokoju i strachu. Miałaś wątpliwości czy to na pewno dobry pomysł, zważając na to ile ta dziewczyna znaczyła dla twojego przyjaciela, jednak wsłuchując się w jego tłumaczenia i obserwując zrezygnowanie malujące się na jego twarzy, skinęłaś jedynie głową, dochodząc do wniosku, że kiedyś musi wyjawić jej prawdę i spróbować. Nie może  z tym czekać, aż jej stan zmieni się na wolny, gdyż może to trwać w nieskończoność.
      —To coś mocniejszego podać?—rzuciłaś, wyciągając z pod lady butelkę Żubrówki i machając mu nią przed oczami. 
    — Dzięki. Ty to umiesz pocieszyć.—wywrócił oczami.
Zachichotałaś na jego reakcję i  ścisnęłaś jego smukłą dłoń, uśmiechając się pokrzepiająco. Przekonywałaś go, że będzie dobrze, a jeśli nie to wkroczysz do akcji. Spojrzał na ciebie z wesołymi iskierkami w błękitnych tęczówkach i zachichotał rozbawiony. Po chwili cię opuścił, zajmując jedno z miejsc przy stoliku  usytuowanym obok okna. Przyglądałaś mu się co rusz, krążąc pomiędzy klientami z ich zamówieniami. Wybijał paznokciami na blacie nieznany ci rytm i  rutynowo spoglądał na wyświetlacz telefonu. Gdy odwróciłaś głowę w jego stronę zarejestrowałaś nieznajomą ci sylwetkę kobiety. Blondynka została powitana przez przyjmującego lekkim przytuleniem i opadła na wolne miejsce na przeciwko niego. Z pomocą Tomka zdjęła ze swoich pleców czarną, skórzaną kurtkę i posłała mu delikatny uśmiech. Podeszłaś do nich, aby zebrać zamówienie. Idealnie wykorzystałaś tą okazję na przyjrzenie się towarzyszce bruneta. Oliwkowe tęczówki zmierzyły uważnym wzrokiem jej szczupłą sylwetkę przyodzianą w dżinsową koszule i czarne spodnie. Pokiwałaś głową z uznaniem nad jej stylem ubierania się. Długie, jasne kaskady opadały na jej plecy, a za wachlarzu ciemnych rzęs wyłaniały się szare, wielkie oczy. Wykrzywiłaś usta w nikłym uśmiechu do 20-latka, który dyktował ci co zapisać w poręcznym notatniku. Po kilku minutach ułożyłaś przed nimi wysokie szklanki z Latte oraz dwa kawałki szarlotki, zbierając od dziewczyny szczery, subtelny uśmiech krwistoczerwonych ust. Kinga po historii usłyszanej od Mistrza Świata wydawała ci się wredną, zapatrzoną w siebie osobą. Tymczasem na żywo spostrzegłaś zupełnie coś innego. Biła od niej sympatia, nutka promienności. Pod względem urody także nie można jej było za wiele narzucić. Siatkarz wybrał naprawdę rozważnie. Majewska  żywo gestykulowała dłońmi, opowiadając zapewne co działo się u niej przez ten okres czasu, gdy kontakt z przyjmującym obumarł. Tytus wpatrywał się w nią niczym w obrazek, przysłuchując się z uwagą jej słowom. Byłaś pewna, że musi ją naprawdę mocno kochać. W tym wzroku, w tym spojrzeniu błękitno siwych tęczówek  było coś takiego...
      — Chyba sobie ze mnie żartujesz! —warknęła oburzona, podrywając się z miejsca.— Ja przychodzę tutaj przekonana, że pogadamy co tam u nas się dzieję, a ty mi z czymś takim wyskakujesz?! Mam faceta, rozumiesz?!
Westchnęłaś głośno, zdając sobie sprawę, że z ust przyjaciela padły słowa, których się obawiał.  Kosztujące go tak wiele, aby je wyjawić przed blondynką. Nie mogłaś patrzeć na siatkarza w takim stanie. Wpatrywał się beznamiętnym wzrokiem w dziewczynę, która z każdą chwilą przybierała na wściekłości. W końcu zobaczyłaś jak opuszcza lokal a Tomek wybiega tuż za nią. Pokręciłaś z dezaprobatą głową. Nie mogłaś tak tego zostawić. Fornal zawsze wybawił cię z dołka. Był twoim światełkiem w tunelu. Nie zasłużył sobie na takie traktowanie. Zerknęłaś kątem oka na zegar i uśmiechnęłaś się błogo, zdając sobie sprawę, że twoja zmiana dobiegła właściwie końca. Pośpiesznie chwyciłaś torebkę i zrzuciłaś fartuszek, wybiegając sprintem z kawiarni. Na parkingu niedaleko twojej pracy wychwyciłaś wzrokiem zawodnika Czarnych Radom oraz jego najprawdziwszą miłość.
      —Powiedz mi, czego ci w nim brakuje?—zagaiłaś do blondynki, wtrącając się w dyskusję pomiędzy nią a Tomkiem.
      — Marcelina...—wypowiedział błagalnym tonem chłopak.
      — Cichaj tam.—rzuciłaś, posyłając mu wymowne spojrzenie. — No czego?!  Ma dobre serce czego nie raz byłam świadkiem. Jest przystojny, opiekuńczy, kochany. Jak na czymś mu zależy potrafi być cholernie uparty i gotowy do poświęceń. Lepszego chłopaka nie znajdziesz. Gwarantuje ci to. Chyba, że wolisz tak jak ja zakochać się w dupku, który widzi wyłącznie czubek własnego nosa i zaprasza do swojej sypialni co noc inną laskę. — tłumaczyłaś jej uparcie.
Blondynka wpatrywała się w ciebie zaintrygowana, a po zakończeniu twojej mowy prychnęła jedynie pod nosem i zniknęła z zasięgu waszego wzroku. Wzruszyłaś jedynie ramionami i objęłaś nieszczęśliwie zakochanego chłopaka, zamykając go w silnym uścisku. Wyszeptałaś mu do ucha, że nigdzie go nie puścisz w takim stanie i powoli podążałaś z nim przy boku w stronę twojego osiedla.

***
Ze śmiechem lustrowałaś wzrokiem postać bruneta pochłaniająca kolejny kawałek dużej pizzy spoczywającej na stoliku w salonie. Jak się później dowiedziałaś tak właśnie swoje gorsze dni odreagowywał Tomasz Fornal. Z szerokim uśmiechem na ustach przyznałaś mu, że sposób ten był niezwykle kreatywny i przyjemny. Roześmiał się głośno na twoje słowa i musnął opuszkiem palca twój nos, pokrywając go keczupem. Zaplotłaś ramiona na klatce piersiowej i zgromiłaś go wzrokiem. Brunet parsknął głośnym śmiechem i tym razem ubrudził twój policzek. Dobrałaś się do jego brzucha, łaskocząc go uparcie po mimo jego błagań, ale po chwili tego pożałowałaś bo odwdzięczył ci się w ten sam sposób. Salwy waszych śmiechów  przecinały nieskazitelną ciszę łódzkiego mieszkania.  Oparłaś twarz chusteczką po odpuszczeniu męki przez Fornala i oparłaś się o bark bruneta, wbijając wzrok w plazmowy telewizor. Cieszyłaś się, że ponownie na jego twarzy gości promienny uśmiech i udziela mu się twój dobry nastrój. Po spotkaniu z Kingą nie prezentował się w najlepszym stanie. Łzy, które zamoczyły twoją bluzkę zdążyły już wyschnąć, a ból i cierpienie przynajmniej na chwilę od niego odpłynęły. 
          — Zmienił się.—mruknął przyjaciel, patrząc ci głęboko w oczy.
         — Tomek widzę, że humor cię nie opuścił.— odrzekłaś, puszczając mu oczko.
 Jego głowa spoczywała na twoich udach, a twoje dłonie gładziły jego ciemne, gęste włosy. Mruknął zadowolony, kiedy wplotłaś palce w nie palce. Zaśmiałaś się i w ciągu dalszym obserwowałaś komedię wyświetlaną na telewizorze. 
         — Nie sypia już z dziewczynami. Spławia dziewczyny na wspólnych wyjściach do klubu czy piwie. — kontynuował 20-latek.
     — Tytus, przestań. — wypowiedziałaś ostro.— Dobrze wiem do czego zmierzasz. On się we mnie nie zakochał. —dodałaś pewnie. 
        — Polemizowałbym. —zachichotał. 

           ~*~
Hejka Kochane! ^^
Powiem Wam, że jeszcze rozdział i epilog ;) Wiem, że to opowiadanie jest mega krótkie, ale nie mam na niego jakiś ambitnych planów :D Uwierzcie mi warto czekać na start Maślaka tak będą różne zwroty akcji ^^ No i ogólnie mogę teraz nieco rzadziej dodawać nowe części, gdyż wyniki matury nie poszły po mojej myśli :( Los jak zawsze nie oszczędził mnie odnośnie matematyki :/ Teraz muszę się skupić na wykuwaniu do poprawki w sierpniu, także mam nadzieję, że zrozumiecie, aczkolwiek są wakacje i całe dnie jak na razie mam wolne, bo pracy brak, więc może uda się i nie zaniedbać wybitnie blogów a także się uczyć ;) Zobaczymy jak to wyjdzie :D Dziś powracam do wątku Tomka i jego nieszczęśliwej miłości, ale w kolejnym zostaniecie Kamila :D  Całuję i do zobaczenia ;*