Zirytowany zatrzasnąłeś za sobą drzwi mieszkania i popędziłeś do lodówki. Wyłowiłeś z niej oszronioną butelkę chmielowego trunku i opadłeś na sofę w salonie. Upiłeś niewielki łyk alkoholu i pokręciłeś z niedowierzaniem głowa nad postawą Wojciechowskiej. To ty w tej grze dyktowałeś warunki. Nie liczyłeś się z tym, że otrzymasz odmowę i rozkaz opuszczenia jej lokum w trybie gwałtownym. Miała spełnić twoje żądania jak każda inna. Z tym, że ona nie była każdą. Ona była wyjątkiem. Pieprzonym ewenementem, dla którego odstąpiłeś od zasady. Pojawiłeś się po raz drugi w jej mieszkaniu i byłeś bliski zasmakowania jej bliskości po raz kolejny, zapisania w pamięci kolejnej wspólnej nocy. Marzyłeś o spoczęciu po drugiej połowie łóżka w jej sypialni. Zastanawiałeś się czym ci tak zaimponowała, że postanowiłeś sięgnąć do niej po raz kolejny. Zazwyczaj kończyło się na pojedynczej nocy. Tym razem jednak nastąpiło odstępstwo od tej reguły. Zamoczyłeś usta w złocistej cieczy i wyciągnąłeś z kieszeni dżinsów telefon. Omiotłeś wzrokiem nagą sylwetkę miedzianowłosej skąpaną w satynowej, czerwonej pościeli, której skrawek osłaniał najczulsze miejsce na jej drobnym ciele oraz połowę biustu i wzniosłeś na szczyt kąciki ust. Nie żałowałeś nigdy wykonania tej fotografii. Ubóstwiałeś się w nią wpatrywać. Nagle zdałeś sobie sprawę, że posiadasz słaby punkt. Pokręciłeś z niedowierzaniem głową, dochodząc do wniosku, że Tomek miał rację. Prychnąłeś pod nosem, zgadzając się z nim w myślach. Potraktowałeś ją inaczej niż inne. Dostrzegłeś to. Twoim problemem było to, że od momentu tamtej gorącej, wrześniowej nocy pragnąłeś non stop to powtórzyć. Właśnie do ciebie to dotarło. Posmakować jej kuszących ust, które ponętnie zagryzała, przyglądają ci się z pod wachlarza ciemnych, długich rzęs. Poczuć jej chłodne dłonie sunące po twoim ciele. Wędrować wargami po jej aksamitnej skórze. Badać dłońmi każdy zakamarek jej ciała. Zatapiać twarz w jej gęstych włosach. Chciałeś ponownie poddać się uniesieniom z Marceliną. Sprawiać jej przyjemność, która wywoływała by pojękiwania wydostające się z jej krtani satysfakcjonujące cię niezmiernie. Wypełnić się rozkoszą jaką dawało ci szczytowanie z miedzianowłosą.
— Co Ty do cholery wyrabiasz?! — przyjmujący nagle wtargnął do twojego mieszkania. — Co to za zdjęcie?! Co ty masz na tapecie?! —jego krzyk niósł się po wnętrzu twojego lokum.
— O co ci chodzi, Fornal? — zdezorientowany zmierzyłeś wzrokiem jego kipiącą złością twarz.—Marcelinę. Nie mogłem się powstrzymać by jej nie cyknąć fotki. — wzruszyłeś ramionami, blokując ekran główny telefonu.
— O co mi chodzi?! Kretynie, całujesz się z jakąś lafiryndą na inauguracji a później wpadasz do Marceli, aby się z nią pieprzyć! Czy ty masz zdrowo poukładane w głowie?! Nie pozwolę ci, abyś ją tak traktował! Każdej robisz takie fotki?! — gromił cię wzrokiem pełnym błyskawic, spoczywając naprzeciwko ciebie.
—A może ty się w niej zakochałeś? Kingusia poszła w odstawkę? — rzekłeś z cynicznym uśmiechem.
—To, że ona nie dała ci w pysk nie oznacza, że jej nie wyręczę. — syknął w twoim kierunku przez zaciśnięte zęby, łapiąc cię za szyję.
—Dobra, zluzuj.— wzniosłeś w geście rozejmu dłonie. — Miałeś rację. — dodałeś cicho.
—Czekaj, bo nie rozumiem. — skołowany wlepił w ciebie spojrzenie błękitnych tęczówek luzując uścisk wokół twojego karku.
— Z nią jest inaczej. Wygrałeś. — usiadłeś na kanapie. — Pragnę jej nieustanie. Dlatego wtedy tam pojechałem. — wyrzuciłeś z siebie.
— A ta kizi mizia?
— Moja kolejna ofiara. Kamila.
— Pozostaję rzec mi jedno. — rozłożył ramiona. — Kupidynek wisi. Już wbił strzałe w twoje serce. Prędzej czy później musiało cie to spotkać. — zaprezentował ci swoje śnieżnobiałe uzębienie, klepiąc po barku.
— A ty dalej z tym chujostwem wyjeżdżasz. — wywróciłeś oczami. — To, że mnie cholernie pociąga nie świadczy o tym, ze to miłość.
— Powiem tak. — chrząknął brunet. — Kretynie, ona cię kocha!
Butelka z ulubionym trunkiem wyślizgnęła ci cię z rąk, kończąc swój żywot na jasnych panelach. Oniemiały wpatrywałeś się w twarz przyjaciela. Miałeś ochotę się roześmiać i stwierdzić, że żartuje, że się z ciebie nabija, jednak jego poważny wyraz twarzy wskazywał tylko na jedno. To była prawda. Nie wierzyłeś, że ta wspaniała dziewczyna zakochała się w kimś takim jak ty. Obdarzyła cię uczuciem takiego dupka. Dostrzegła w tobie światełko w tunelu, coś wartego uwagi, coś co ją urzekło. Pokręciłeś głową i prychnąłeś pod nosem. Nie wiedziałeś co masz mu odpowiedzieć. Jak się zachować, aby nie zasłużyć na ten siarczysty policzek, który już dawno powinieneś otrzymać za swoje zachowanie. Poderwałeś się jedynie z miejsca i przystanąłeś przy oknie, wpatrując się w powoli zapadający w sen Radom. Latarnie na ulicach gasły, a jezdnie pustoszały od samochodów. Przez uchylone okno docierał do ciebie śmiech ludzi wędrujących do klubu czy też wracających już do domów w stanie lekkiego podchmielenia. Odwróciłeś głowę w stronę Fornala i westchnąłeś głośno.
—Nie wiem co mam ci powiedzieć..—mruknąłeś.
— Kamil Droszyński nie wie co powiedzieć! Zapiszcie to w kalendarzu!—ironizował twój gość.
— Wiesz jak to u mnie wygląda. Ja nie jestem w stanie kogoś pokochać.
— Debilu, pożądanie często przeradza się w miłość.
— Nie w moim przypadku.—rzekłeś pewnie.
***
Zatopiłeś spojrzenie w przedstawicielce płci żeńskiej spoczywającej w pierwszym rzędzie sektoru VIP. Marcelina zadarła głowę z nad telefonu i jej ciemne, csszekoladowe tęczówki spotkały się z twoimi. Pośpiesznie jednak przerzuciła wzrok na osobę przyjmującego i pomachała mu energicznie z nikłym uśmiechem. Spojrzałeś na niego kątem oka, obserwując jak odpowiada jej tym samym, nieco odważniej prezentując swoje śnieżnobiałe uzębienie. Okręciłeś piłkę na opuszku palca i jeszcze raz zerknąłeś w stronę kelnerki. Na jej drobnym ciele spoczywała meczowa koszulka z numerem twojego przyjaciela, co nie mogło cię dziwić. Zastanawiałeś się czy naprawdę jest tutaj tylko i wyłącznie z powodu wspierania Mistrza Świata czy też także, aby popatrzeć na twoje zmagania. Ciekawił cię też fakt czy siatkówka to jedno z jej zainteresowań czy przybyła tu na prośbę Tomka. Nim spostrzegłeś a spotkanie się rozpoczęło. Zdenerwowany zakląłeś pod nosem, kiedy opadłeś na parkiet po nie udanym bloku, obserwując na tablicy wynikowej 20:18 dla przeciwnika. Najbardziej irytował cię fakt, że pierwsza partia toczyła się szczęśliwie dla twojej drużyny, a chwilę temu wasza przewaga stopniała. Słyszałeś radosny pisk wydostający się z jej gardła, kiedy Fornal skończył widowiskowo piłkę przechodzącą nad siatką, remisując. Mimo wyrównanej walki w końcówce pierwszy set zapisany został na konto gości. Tytus podbiegł do bandy podbiegł do bandy reklamowej, pod którą wylądowała piłka po jego odbiciu i uśmiechnął się łagodnie na widok uniesionego kciuku przyjaciółki. Prychnąłeś pod nosem. Załamywałeś ręce nad grą twojej ekipy w drugiej partii spotkania. Podopieczni Mieszko Gogola od pierwszych piłek uparcie pracowali nad przewagą, która po chwili stała się niebezpiecznie wysoka. Może to ty się rozsypałeś i prowadzenie gry przez ciebie pociągnęło za sobą chłopaków? Kręciłeś z dezaprobatą głową, gdy piłka setowa dla przeciwnika uplasowała się w waszym boisku. Nim się obejrzałeś a walka na boisku dobiegła końca. Zarzuciłeś ręcznik na szyję i otarłeś jego materiałem mokrą twarz. Miałeś się już udać do szatni, kiedy do twoich uszu dotarł ten znajomy melodyjny głos wykrzykujący twoje imię. Na twoje usta wbiegł cień uśmiechu. Odwróciłeś się na pięcie, aby się upewnić, że się nie przesłyszałeś,a gdy twoim oczom ukazała się przywołująca cię gestem dłoni miedzianowłosa powędrowałeś w kierunku trybuny.
—Znasz prawdę.— bardziej stwierdziła niż zapytała, świdrując cię czekoladowymi tęczówkami.
— Owszem.—skinąłeś głową.
Zastanawiałeś się do czego zmierza ta rozmowa. Jednak po chwili otrzymałeś całkowicie zaskakującą odpowiedź.
—To nie zmienia faktu, że to ci się należy.—wypowiedziała pewnie, a następnie wymierzyła ci solidny cios w policzek.
Zdziwiony przyłożyłeś doń do pulsującego bólem miejsca i zmierzyłeś ją uważnym wzrokiem. Może i byłeś pustym dupkiem, myślącym tylko o sobie, ale zdawałeś sobie sprawę, że na to zasłużyłeś. Pochyliłeś się nad Marceliną i otarłeś się wargami o jej usta, po czym pośpiesznie obrałeś cel na szatnie.
~*~
Hello! ^^
Na dobry początek weekendu świeżutka część losów Kamila i Marceliny :D No i się wyjaśnił powód zachowania Droszyńskiego. Tylko czy to skończy się tylko na pożądaniu i tej dwójce osobno? Jak myślicie kupidynek zadziała? XD Kto jeszcze nie widział to zapraszam w imieniu swoim i ret na część z niedzieli u Kuby i Tomka >>Ja nie jestem twoim zbawicielem, ty nie jesteś moim przyjacielem.<< ;3 Na przestrzeni soboty/ niedzieli kolejna część u chłopaków ^^ Całuję i do zobaczenia ;*