Natłok myśli dudnił w twojej
głowie, powodując spustoszenie w twoim umyśle. Wodziłeś wzrokiem od twarzy
miedzianowłosej do tej należącej do jej małej kopii z rozdziawionymi ustami.
Przytłoczenie uderzyło w ciebie falą, lecz po chwili jakby odzyskałeś logiczne
myślenie. Uformowałeś dłonie w pięści, a każdy mięsień w twoim ciele napiął się
pod wpływem zalewającej się w zadziwiająco szybkim tempie frustracji. Zadarłeś
głowę ku górze i zaglądnąłeś w oczy Marceliny, układając usta w cynicznym
uśmiechu. Przez moment do twojego wnętrza dobiło się stare oblicze Kamila
Droszyńskiego, który drwił ze wszystkiego i wszystkich, wyszydzał. Prychnąłeś
pod nosem i pokręciłeś z niedowierzaniem głową. Inaczej wyobrażałeś sobie to
spotkanie po latach. Miałeś ją tulić w swoich ramionach, przepraszać, błagać o
litość, o wybaczenie, a tymczasem jedyne na co miałeś ochotę to okręcić się na
pięcie i wyjść. Po chwilowej walce ze samym sobą tak właśnie postąpiłeś.
− Marika, zaczekaj tutaj. − jej
nakaz dotarł do twoich uszu. − Mama zaraz wróci. − jej głos drżał pod wpływem
przerażenia.
Po chwili do twoich uszu dobiegł
odgłos obijających się o schody stóp. Zbiegała po nich najszybciej jak tylko to
było możliwe, a ty uśmiechnąłeś się blado pod nosem. W twojej wyobraźni
przypuszczałeś, że to ty będziesz podążał za nią sprintem, bowiem na sam twój
widok mogłaby się oddalić. Cała ta sytuacja jednak odwróciła się o 180 stopni i
nie wiedziałeś czy bardziej cię to bawiło czy smuciło. Pchnąłeś drzwi od klatki
schodowej i zdyszany przystanąłeś na dworze, łapiąc zachłannie chłodne
powietrze, bowiem niebo znajdujące się nad twoją głowa przybrało barwę grafitu
i zwiastowało zbliżającą się ulewę. Nawet pogoda utożsamiała się z twoim
nastrojem, Kamilu.
− Kamil! − wykrzyknęła, chwytając
cię za łokieć. − Kamil, do cholery! Poczekaj! Daj mi to wszystko
wyjaśnić! − wydzierała się, próbując cię przekonać do jej wysłuchania, mierząc
twoją twarz błagalnym wzrokiem.
− Zabawne, bo myślałem, że to ja
będę cię musiał błagać o szansę wytłumaczenia się, a niespodziewanie czynisz to
ty.− skwitowałeś całe to zamieszanie bladym uśmiechem.
− Posłuchaj… − rozpoczęła łagodnie,
ale natychmiast jej przerwałeś.
− Jak mogłaś przed mną zataić, że
mam córkę?! Że mamy córkę?! − dałeś upust swojej wściekłości, mierząc ją pełnym
niedowierzania spojrzeniem. − W głowie mi się to nie mieści. To ty zawsze byłaś
tą racjonalną osobą w naszej relacji, a teraz… Wiem, że cię zraniłem, że
zachowałem się jak dupek, ale nie miałaś do tego prawa… − wypowiedziałeś
rozżalonym tonem głosu, gestykulując dłońmi.
− Przepraszam. − skruszona spojrzała
ci głęboko w oczy. − Wiem, że zachowałam się
nie najlepiej, że zasługiwałeś na prawdę, ale spróbuj mnie zrozumieć.
Skrzywdziłeś mnie, Kamil. − oświadczyła ci zbolałym głosem. − Wiedziałeś, że
jestem w tobie zakochana i perfidnie to wykorzystywałeś, a gdybym nie była taka
uparta i ci się nie opierała to jeszcze pewnie nie raz wylądowałabym u ciebie w
łóżku. − westchnęła głęboko.
− Dlatego też przyjechałem to
naprawić. Zmieniłem się. − popatrzyłeś jej głęboko w oczy. − Tak mi przykro, że
cię wtedy tak potraktowałem, lecz gdyby nie to nie byłbym teraz taki jak
jestem. Zmieniłaś mnie, Marcyś. − cień uśmiechu zabłąkał się na twoich ustach.
Dostrzegłeś malujące się na jej
twarzy zdziwienie oraz drgnięcie jej brwi ku górze, gdy w pieszczotliwy sposób
zdrobniłeś jej imię. Zapewne się tego nie spodziewała, ale nowy Kamil właśnie
taki był. Czuły względem Polki, która zamieszkać się zdecydowała we
Francji. Już nie spychałeś swoich uczuć
na dno serca, zabezpieczając ich szyfrem, który tylko ty znałeś. Teraz otwarcie stawiałeś czoła swojej
sytuacji miłosnej z Wojciechowską, rozmawiając o niej niejednokrotnie z
przyjaciółmi. Zniwelowałeś dzielący was dystans i nawiązałeś z nią niemęczący
kontakt wzrokowy. Opuszkiem palca musnąłeś jedwabistą skórę jej zaróżowionego
policzka, za którego barwę zapewne odpowiadał twój intensywny wzrok wymierzony
w jej osobę. Wodziłeś dłonią po nim dłonią, a w powietrzu dało się usłyszeć
odgłos twoich kącików ust wznoszących się ku górze. Jej szmaragdowe tęczówki
rozbłysnęły i rozjaśniły się pod wpływem twojej pieszczoty. Doskonale zdawałeś
sobie sprawę jak oddziaływałeś na 26-latkę i w pełni z tego wpływu korzystałeś.
Słyszałeś jak zachłysnęła się powietrzem, gdy opuszkiem palca otarłeś się o
brzeg jej dolnej wargi, a później przeciągnąłeś nim po jej linii. Chciałeś się
nią nacieszyć. Chłonąć jej bliskość. Nie chciałeś natomiast niczego wykonać
zbyt szybko, aby jej nie spłoszyć lub nie zasłużyć na siarczysty policzek,
dlatego walczyłeś z samym sobą, aby jej nie pocałować. Krople deszczu drasnęły
twoją skórę na twarzy, a po chwili dostrzegłeś je źrebiące tor ruchu na
dekolcie dziewczyny, na które opadały po ześlizgnięciu się z jej policzków.
Chwilę później jej włosy nasiąkły wilgocią, jej ciało drżało pod wpływem chłodu
opadów, które spotykały się z jej skórą,
a ty zamiast pociągnąć ją pod zadaszenie lub zaproponować wejście do
budynku wpatrywałeś się w nią i nie mogłeś się nadziwić jak urodziwa była.
Pięknie komponowała się ze skąpanym ciemnością otoczeniem. Delektowałeś się
widokiem przemoczonej przed tobą kobiety, która ani także myślała przerwać tą
chwilę słabości względem siebie. Poddałeś
się. Ująłeś jej twarz w swoje wielkie dłonie i spoiłeś wasze usta. Marcelina
nie protestowała. Czułeś, że oboje tego potrzebowaliście. Zatopiła palce w
twoich włosach, oddając pieszczotę z nie mniejszym zaangażowaniem niż ty. Jej
aksamitne wargi idealnie współgrały z twoimi, poddając się niewymagającym wiele
rytmowi, bowiem wasze języki nie walczyły o dominacje. Uległy sobie nawzajem. Muskałeś
jej usta subtelnie, czule, delektując się nimi w pełni, bowiem tego łaknąłeś.
Nie miałeś zamiaru się spieszyć. Czyniłeś to wręcz ślamazarnie, wolno, chcąc
rozkoszować się każdym drobiazgiem. Jej słodki posmak wprawił cię w euforie.
Wreszcie twoje ciało wypełniła znajoma fala ciepła, a ty po prostu czułeś się
szczęśliwy, Kamilu. Pogłębiła pocałunek, a ty zsunąłeś dłonie na jej zgrabne
pośladki, wbijając w nie swoje smukłe palce. Teraz przeszedł on w znacznie
zaawansowaną fazę. Napierałeś na jej wargi, pieszcząc swoim językiem jej
podniebienie i tym samym przejąłeś inicjatywę. Wlałeś cała swoją tęsknotę w tą
wymianę. Żar, namiętność, pożądanie. Tego nie dało się nie odczuć. Nie dało się
wobec tego przejść obojętnie. Rzęsisty deszcz uderzał w wasze sylwetki,
wsiąkając w materiał waszych ubrań, ale to was wcale nie obchodziło. Liczyło
się tylko to, że po sześciu latach znowu możecie tonąć w swoich objęciach.
− Kamil, lepiej będzie jak już
sobie pójdziesz. − odezwała się Wojciechowska po oderwaniu się od ciebie,
posyłając ci nikły uśmiech. − Muszę do niej wracać.-wskazała dłonią na budynek.
− Jasne. Masz rację.− skinąłeś
głową. − Potrzebuję ochłonąć. − stwierdziłeś, chowając dłonie w kieszeniach
spodni.
− Ja też. − szepnęła Marcelina,
spuszczając głowę zawstydzona. − Cześć!
Nie odpowiedziałeś. Okręciłeś się
na pięcie i ze wzrokiem wbitym przed siebie rozpocząłeś wędrówkę do hotelu,
bowiem potrzebowałeś ostudzić gorące, szalejące w twojej głowie myśli. Ich
nadmiar przegrzewał twój umysł, a ty potrzebowałeś sobie wszystko poukładać.
Wydarzenia dzisiejszego dnia to był dla ciebie zdecydowanie zbyt duży ciężar,
Kamilu.
− Fornal? Już jesteś martwy! − wykrzyknąłeś do słuchawki, gdy przyjmujący zaakceptował połączenie.
❤
Hello! ^^
Jeżeli czekałyście na nowość w napięciu, to możecie zawdzięczać ją Karo, która namówiła mnie na jej przedwczesną publikację :D Ostrzegam jednak, że kolejnego szybciej nie dodam, nie ma opcji haha :D Trzeba wyczekać swoje moje drogie! ^^ Kamil nieco się poddenerwował na Marcelinę, ale chyba ostatecznie jest pomiędzy nimi w porządku, lecz czy na długo? Widać, że chemia pomiędzy nimi nie ostygła, nie została ugaszona przez tak długi okres niewidywania się. Kolejna część w weekend ^^ Mamy tutaj fanki Bedniego? :D Pod wpływem impulsu powstał bowiem blog poświęcony temu przystojnemu przyjmującemu ;3 Będzie dramatycznie, zawikłanie i ciekawie! >> Czas jest jak rzeka, a my płyniemy jej nurtem.<<
Weekend dopiero się skończył, ale już nie będę namawiać, bo żeby nie było :D A co tam, napiszę o pierwszej w nocy i poproszę o Kamila :D Dziękuję za to! Szkoda, że sobie poszedł, ale Marcela wylała na niego kubeł zimnej wody. Kurde chciał to jakoś naprawić, poskładać, bo widać, że chociaż minęło tak cholernie wiele lat, to on dalej jej pragnął. Świetnie, pokonał drogę z Polski do Francji i jedyne o kim myślał, to ta, z którą spędził noc, a tu taka mała, słodka niespodzianka. Nagle dzieciątko wydaje się tak podobne do Waszej dwójki, że to cud iż on nie zwariował i to tylko tak się skończyło. Stracił tyle z jej wychowania... No sorki, ale gdyby Marcyś miała córeczkę z nieznajomym, to nie szukałaby faceta za pomocą detektywa, bo pewnie by ją wyśmiał i powiedział "nie mój problem", ale to był Kamil. Ten Kamil, który zna ulubionego wujaszka małej. Ten Kamil, w którym miała się zakochać... Może by wywróciła wtedy jego życie do góry nogami, ale chłopak na pewno by się nimi zaopiekował, a tak chyba skończył się jego poukładany świat. Jak wytłumaczyć nagle Marice, że jakiś nieznajomy Pan, który pojawił się przed ich mieszkaniem, to tatuś? Ehhh... Świetnie opisane, czekam na więcej <3
OdpowiedzUsuńNo dokładnie, zachowaj jakąś granicę laska :D
UsuńMusiał ochłonąć po nadmiarze wrażeń :D Jeszcze chyba trzymał go szok, ale zobaczymy jak dalej się zachowa. Chyba nadal jest zakochana, ale będziemy się o tym przekonywać w kolejnych częściach ;)
Na pewno nieco runęła jego dotychczasowa codzienność, ale co dalej?
Trzeba kiedyś to będzie zrobić.
Dziękuję bardzo <3 Męczyłam się z opisami, ale starałam się ile mogłam by wyszło jak najlepiej ;3