Po niespełna trzech godzinach
lotu za zaokrąglonym oknem zamiast zarysów kłębiastych chmur ujrzałeś panoramę
miasta rozciągającą się pod solidną maszyną. Chwilę później miałeś przyjemność
odczuwać już grunt pod stopami, co niezmiernie cię ucieszyło. Ciągnąłeś za sobą
walizkę, omiatając wzrokiem wnętrze lotniska, które pękało w szwach od
nadmiernej ilości ludzi. Pokonałeś sznury turystów oraz miejscowych, którzy
przybyli tutaj, aby odebrać bliskie im osoby i przed portem lotniczym
natrafiłeś na upragnioną przez ciebie taksówkę. Po chwili twój rozbiegany wzrok
wędrował od obiektu do obiektu, gdy w taryfie pokonywałeś odległość dzielącą
cię od hotelu zabukowanego zaraz po ostatnim meczu rozegranym w sezonie
2022/2023. Straszy mężczyzna roześmiał się na twoje pochłonięcie stolicą
Francji i okręcając zwinnie kierownicą podzielił się z tobą kilka ciekawostkami
na temat tego miejsca oraz anegdotkami napotkanych turystów. Posłałeś mu
wdzięczny uśmiech i wydobyłeś z czarnego, skórzanego portfela odpowiednia
kwotę, wręczając mu ją do ręki. Taksówkarz uraczył cię serdecznym uśmiechem i
życzył miłego pobytu, na co skinąłeś głową w ramach podziękowania. Jednak gdy
samochód zaczął oddalać się od budynku o potężnych rozmiarach nagle się
ocknąłeś i popędziłeś za nim, machając chaotycznie dłońmi przed maską. Francuz
posłusznie się zatrzymał, a ty drapiąc się po karku przeprosiłeś go ze
zmieszaniem, bowiem twój bagaż nadal znajdował się w bagażniku.
− Musi pan być potwornie czymś
przejęty skoro zapomniał pan o swoim dobytku. − skwitował całą sytuację kierowca.
− Owszem, spotykam się dzisiaj z
dziewczyną, której nie widziałem 6 lat. − westchnąłeś głęboko, zatapiając palce
we włosach i zaczesując je nerwowo do tyłu.
− Powodzenia!− poklepał cię pokrzepiająco o
po ramieniu. − Do widzenia lepiej nie będę mówił. − dodał, zanosząc się śmiechem.
− Dziękuję. − poszedłeś w jego ślady.
Pokręciłeś z dezaprobatą głową nad swoim zachowaniem i przekroczyłeś próg jednego z hoteli obsadzonych w centrum miasta. Zameldowałeś się przy ladzie, przybliżając przy pomocy angielskiego swoją osobę pani recepcjonistce. Brunetka zmierzyła cię uważnym wzrokiem i po uzupełnieniu czegoś w komputerowym zapisie podsunęła ci kartę, obwieszczając gdzie znajduje się twój pokój. Podziękowałeś kobiecie z delikatnym uśmiechem i wpakowałeś się do windy.
Pokręciłeś z dezaprobatą głową nad swoim zachowaniem i przekroczyłeś próg jednego z hoteli obsadzonych w centrum miasta. Zameldowałeś się przy ladzie, przybliżając przy pomocy angielskiego swoją osobę pani recepcjonistce. Brunetka zmierzyła cię uważnym wzrokiem i po uzupełnieniu czegoś w komputerowym zapisie podsunęła ci kartę, obwieszczając gdzie znajduje się twój pokój. Podziękowałeś kobiecie z delikatnym uśmiechem i wpakowałeś się do windy.
− We Francji to mnie jeszcze
kurwa nie było. − mruknąłeś pod nosem. − I pomyśleć, że to z powodu kobiety. − przewróciłeś oczami. − Kamil, dziecko drogie co się z tobą stało?! − żywo
gestykulowałeś dłońmi do swojego odbicia w lustrze umieszczonym po twojej
prawej stronie. – Czy ja sam do siebie gadam? Kurwa! − uderzyłeś się z otwartej
dłoni w czoło.
Zaśmiałeś się pod nosem ze swojej
postawy i po usłyszeniu sygnału dźwiękowego opuściłeś dźwignię, pociągając za
sobą walizkę. Wsunąłeś kartę w czytnik, uprzednio zerkając na numer
wygrawerowany na dębowych drzwiach i odetchnąłeś z ulgą w momencie poczucia pod
plecami miękkości materaca. Wreszcie mogłeś rozciągnąć każdy mięsień twojego
ciała i zaznać odrobiny odpoczynku. Nie zamierzałeś jednak zwlekać z
pojawieniem się w miejscu zamieszkania Marceliny. Po kilku minutach błogiego
odprężenia przymknąłeś za sobą drzwi łazienki, uprzednio chwytając ubranie na
zmianę oraz kilka innych niezbędnych rzeczy. Strugi chłodnej wody spływały po
twoim wysportowanym ciele, pozwalając mu zaznać chwili wytchnienia oraz
orzeźwienia czy rześkości. Wtarłeś we włosy szampon i pośpiesznie go spłukałeś
wraz z pianą powstałą za sprawą żelu pod prysznic. Przepasałeś się bawełnianym
ręcznikiem wokół bioder i przystanąłeś przed lustrem, badając wnikliwie swoje
odbicie. Skinąłeś głową z satysfakcją i jedyne co poprawiłeś to pozbyłeś się
owłosienia ze swojej klatki piersiowej, besztając się w myślach za zachowywanie
jak rozochocona kobieta przed możliwym zbliżeniem fizycznym, jednak wolałeś być
przygotowany na taką ewentualność, choć prawdopodobieństwo jej nastąpienia było
znikome. Odziany w błękitną koszulę, podkreślająca kolor twoich tęczówek oraz uwydatniająca partię mięśni nad jakimi
pracowałeś długimi miesiącami oraz w białe spodnie zjawiłeś się w taxi,
wybierając ze spisu kontaktów zdjęcie bruneta odzianego w koszulkę
reprezentacji Polski.
− Samolot się nie rozbił? Głupi
jednak mają szczęście. − powitał cię sarkastycznym tonem głosu.
− Tytus, ja jeszcze mogę równie
szybko zjawić się w Polsce i nakopać ci tą krakowską dupę, że Kinga użytku z
niej już nie zrobi. − zripostowałeś go.
− Oj, cichaj już tam, Droszyński. − mruknął do słuchawki Fornal. − Dobrze, że żyjesz, a dzwonisz, bo…?
− Jestem w stu procentach pewny,
że ona tam mieszka?
− Yep, Kamilku.
− No dobra. To działamy.
− Za nim się rozłączysz to…?
− To co?
− Kupidynek wisi! Pamiętaj o tym,
Kamilku!
− Idź bo jak ci…
Po mimo, że Tomasz często
powtarzał to stwierdzenie na dystansie kilku ostatnich lat ono nadal cię
drażniło i wzburzało jak nic ani nikt inny. Może z wyjątkiem rodzicielki,
której ubolewać się zdarzało nad twoim potraktowaniem Wojciechowskiej. Po 20
minutach jazdy przystanąłeś przed jednym z paryskich bloków i przełknąłeś
głośno ślinę, wypowiadając głośno i z przejęciem:
− Cholera!
Wtem uświadomiłeś sobie, że to
naprawdę się dzieję, że naprawdę jesteś w Paryżu, że naprawdę przyleciałeś tu
dla niej by wszystko naprawić, że naprawdę Marcelina Wojciechowska ci się
zdarzyła, że naprawdę dziewczyna mieszkającą tutaj odmieniła twoje życie, a co
najważniejsze odmieniła ciebie, Kamilu. Rozpiąłeś najwyżej znajdujący się guzik
na koszuli, luzując kołnierzyk, bowiem duszności uderzyły w ciebie równie mocno
jak wspomnienia miedzianowłosej przewijające się teraz przez twoją głowę niczym
migawki sportowe. Wypuściłeś powietrze ze świstem i zacisnąłeś dłonie w pięści,
zapewniając samego siebie wewnątrz, że dasz radę, że podołasz, że nie wylecisz
z tego państwa bez satysfakcjonujących cię rezultatów. Wemknąłeś się do klatki
schodowej, gdy kobieta jak przypuszczałeś około czterdziestu lat z reklamówkami
powędrowała do jednego z samochodów. Odczytałeś dla pewności z listy numer
mieszkania widniejący przy nazwisku dziewczyny i podjąłeś się pokonania pliku
schodów. Naparłeś dłonią na dzwonek i wsparty nią o ścianę nerwowo bębniłeś
palcami, oczekując rozwarcia się drzwi. Gdy klamka wydała z siebie
charakterystyczny dźwięk twój oddech momentalnie przeszedł transformację i stał
się zadziwiająco płytki. Serce kołatało ci w piersi, obijając się o mostek. Nie
miałeś pojęcia, że można się tak kiedykolwiek denerwować. Zdezorientowany
wlepiłeś spojrzenie błękitnych tęczówek w niską istotkę spoczywającą przy
drzwiach, które chwilę temu się otworzyły. Długie, miedziane kaskady opadały na
jej ramiona oraz plecy, a niebieskie oczęta spoglądały na ciebie z niepewnością
i strachem. Mogłeś przysiąc, że ich barwa nie należała do najczęściej
spotykanych, a to mogło naprowadzić cię na tylko jeden tor myślenia.
− Mamo, co to za
mężczyzna? − wydobyła z siebie donośnym głosem mała dziewczynka.
− Ile razy mówiłam, żebyś nie
otwierała… − do twoich uszu dobiegł przesiąknięty pretensją, melodyjny ton znajomego
ci głosu. − Obcym. − dokończyła, zjawiając się obok dziecka i podnosząc na ciebie
wzrok pełen zdumienia i niedowierzania. − Kamil?!-wykrzyknęła oszołomiona,
rozwierając usta i mrugając kilkukrotnie, aby zapewne się upewnić czy widzi
odpowiednią osobę na miejscu, w którym stałeś.
− Kruszynko, ile masz
lat? − przykucnąłeś przy miedzianowłosej, przyozdabiając usta w najszerszy uśmiech
na jaki było cię stać, aby zdobyć jej zaufanie i nawiązując z nią kontakt
wzrokowy.
− Tyle. − odparła młodsza
przedstawicielka płci pięknej, pokazując pięć palców z prawej dłoni oraz jeden
z lewej.
− Kamil… − rozpoczęła łagodnie
Marcelina, otulając się nerwowo rozsunięta bluzą.
❤
Witam ponownie w tej jakże smutny dzień dla fanów siatkówki, którzy związani byli z PGE Skrą, lecz nie tylko :( Nie wiem co na ten temat powiedzieć, ale zaznaczę tylko, że jest mi cholernie smutno i jeszcze nadal w to nie wierzę :/ Pierwszy sezon PlusLigii i mój pierwszy z PGE Skrą był właśnie z Miguelem, który w pierwszym roku trenerki sięgnął po MP <3 Lepiej przygody z tym klubem rozpocząć nie mogłam :3 <3 Wracając do rozdziału... Kamil dotarł do Paryża i widać, że stres tym spotkaniem nie jest u niego znikomy :D W końcu napotkał na swojej drodze Marcelinę i chyba domyślił się prawdy. Jak ją zniesie? Co zrobi Marcela? Dowiecie się w środę ;) Publikacje w środę i weeekend Wam odpowiadają? ^^ Całuję i do zobaczenia ;*
PS: Dedykuję ten rozdział Paulce, która czekała na tą drugą część losów Kamila i Marceliny oraz w dużym stopniu się do niej przyczyniła :3
OdpowiedzUsuńpierwsza <3
yasss <3
UsuńKamil bez żadnych nieprzyjemnych niespodzianek pojawił się we Francji, aby wprowadzić w życie swój plan. Był tak zdenerwowany, że zapomniał o swoim bagażu, jednak w porę się ogarnął. Cóż, nie dziwię się, że targały nim takie emocje, w końcu musi zdawać sobie sprawę z tego, iż delikatnie mówiąc zawalił. Postanowił walczyć po upływie kilku dobrych lat, pytanie tylko co mu z tej walki przyjdzie? Jak na razie dotarł do mieszkania Marceliny i przeżył szok spoglądając na małą dziewczynkę, która otworzyła mu drzwi. Kamil głupi nie jest, na pewno dodał dwa do dwóch i połączył fakty... Marcelina na pewno nie spodziewała się go ujrzeć po tylu latach, więc jej reakcja jest jak najbardziej zrozumiała. Ciekawa jestem w jakiej atmosferze przebiegnie to spotkanie, dlatego czekam na nowość z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Na pewno jest tego świadomy 😋
UsuńZobaczymy czy Marcela się złamie czy też będzie twarda 😄 Po tym jakie strategie potrafił ułożyć na dziewczyny czy choćby samą Marcelinę widać, że jest inteligentny 😁
Widzimy się w środę!
Dziękuję i pozdrawiam 💓